poniedziałek, 15 grudnia 2014

Capitulo 4

Mala suerte 

~Violetta~ 

Czekam na Leona ponad pięć godzin,  zaczynam się matwić, przecież miał już dawno być w domu. 
Biorę telefon i wykręcam jego numer, nie odbiera, co do jasnej cholery się tu dzieje. Gdzie jest mój mąż? Może trafił na korek w mieście? A może pojechał do Lu, żeby pogadać z nią o powrocie mojego kuzyna? Gdyby tak było to napewno by zadzwonił, przecież wie, że strasznie się o niego martwię. Jeżeli zadzwonie do Ludmily i zapytam o Niego to blondynka od razu domyśli się, że coś jest nie tak, wtedy zacznie się martwić, a jej następnym posunięciem będą narkotyki. Jeżeli natomiast zadzwonie do Diego to dowiem się czy Leon jest u nich ,a wtedy Ludmila się nie dowie i wszyscy będą szczęśliwi, no dobra może to słowo nie pasuje do naszej obecnej sytuacji, ale jest to jakieś wybrnięcie. Kolejny raz wykręcam numer na moim białym Iphonie tym razem jest to numer do współlokatora blondynki. Cholera jasna ,zajęte. Co tu się kurwa dzieje? Czy oni wszyscy zmówili się przeciwko mnie? Nagle słyszę dzwonek do drzwi, no w końcu mój narzeczony raczył się zjawić w domu, biegnie do drzwi, mam ochotę na niego nakrzyczecz i nie odzywać się do jutra, otwieram drzwi, a osoba, którą tam widzę wcale nie przypomina Leona. 

~Diego~ 

Na moje szczęście, Ludmila dziś bardzo szybko zasnęła, cieszy mnie to, bo nie mam już siły się z nią użerać, wiem to co mówię jest bezczelne, i że dobry przyjaciel nigdy by tak nie powiedział, ale cholera jasna ja już sobie z nią nie radzę. 
Kolejny raz wybieram numer Leona, i  znów klapa, nie odbiera. Po pewnym czasie odpuszczam, to bezsensu jeżeli on nie ma ochoty ze mną gadać, to poczekam aż nabierze tej ochoty i sam oddzwoni. Siadam na kanapie i chowam twarz w dłonie, moje oczy zalewa fala łez, czyje się tak cholernie żałosny i czuje, że musze sie komuś wyżalić, bo inaczej zwariuje. Ludmila śpi, Marco jest w Londynie, nie moge mu przeszkadzać, z Fran nie rozmawiam, mój ojciec pewnie jak zwykle nie ma czasu, Violetta i Camila są przyjaciółkami Fran więc zapewne nie będą miały ochoty tracić na mnie czas, Leon, nie o nim nawet nie myśle,  Naty i Maxi spędzają swoją podróż poślubną na Krecie, a Andreas jest cholernym idiotą i w ogóle mnie nie zrozumie. Zostałem sam.

~Camila~ 
 
Po rozmowie z Fran, jestem cholernie załamana, przez ostatnie pół roku moja przyjaciółka straciła chłopaka, który był, a nawet nadal jest centrum jej życia. Staje przed drzwiami naszej małej kawalerki i zastanawiam się czy, aby napewno chce wchodzić do środka, wszyscy moi znajomi  myślą, że ja i mój mąż jesteśmy szczęśliwi. Gówno prawda, to tylko aluzja, teatrzyki o tym jak 'bardzo' się kochamy odgrywamy tylko przed nimi, prawda jest taka, że Brodwaey poznał nową kobietę, w której od razu się zakochał, miesiąc temu przyszedł do mnie i powiedział, że nie kocha mnie i że ma inną z którą jest cholernie szczęśliwy.  Marcelina, wprowadziła sie do nas trzy tygodnie temu, jest instruktorką tańca. Ma długie, czarne włosy, idealnie wyrzeźbioną sylwetkę, długie nogi i ogólnie jest lepsza ode mnie. 
- Jestem- krzycze na wejściu, aby wiedzieli, że nie są sami. Ostatnio gdy weszłam po cichu, natknęłam się  
na ich sceny erotyczne, które wolałabym wymazać z pamięci. 
- W końcu, jestem głodna a w lodówce nic nie ma, ile mogę czekać, aż w końcu coś zjem- Jeżeli chodzi o moje stosunki z Marcelą to można się domyślić jak one wyglądają, nienawidzimy się, a ona chce się mnie pozbyć jak najszybciej, żeby mieć Bro tylko dla siebie
- Masz ręce i nogi więc mogłaś sobie coś zamówić
- Nie, nie będę robiła nic sama, jeżeli chcesz tu dzisiaj spać, to radzę ci jak najszybciej ugotować coś dobrego 
- Wiesz co ? Zastanawia mnie co Brodwaey w tobie widzi 
- Widzi we mnie to co kiedyś widział w tobie, na stole leży coś dla ciebie lepiej szybko zapoznaj się z treścią tego co tam masz 
Marcelina wyszła z kuchni zostawiając mnie zupełnie samą, podchodzę do stołu i biorę do ręki stos kartek, wszystkie nadzieje jakie miałam odnośnie tego, że mój mąż może mnie jeszcze kochać zniknęły, właśnie w ręku trzymam papiery rozwodowe.

~Ludmila~

Ze snu wyrywa mnie głośne pukanie do drzwi. Tego nawet nie dało nazwać się pukaniem, ktoś po prostu na chama próbował wparować mi do mieszkania. Czego można chcieć od bezrobotnego człowieka o godzinie 9:51? Skoro jestem bezrobotna, to chyba normalne, że śpię do 12:00 prawda? Diego już dawno wyszedł do pracy, biedaczysko będzie musiał stawić czoła Fran, no nic wierze w niego i wiem, że sobie poradzi. Okrywam ciało szlafrokiem i szybkim krokiem zmierzam w kierunku drzwi, kurwa pali sie czy co? Otwieram je, a moi oczom ukazuje się zapłakana Violetta. 
- Co się stało? 
- Wczoraj, gdy Leon jechał do domu, to przekroczył dozwoloną prędkość, zatrzymała go policja, a w jego samochodzie znaleziono 10 g amfetaminy. 
Zamieram, pamiętam jak tydzień temu Leon odwoził mnie po imprezie do domu, torebka upadła mi za siedzenia, a cała jej zawartość wypadła na podłogę. Cholera jasna, to moja wina. Zostawiłam w jego aucie narkotyki, przecież on musi mieć teraz przeze mnie poważne problemy. Jestem taka głupia. W oczach zbierają mi się łzy, podchodzę do Violetty i mocno ją przytulam, ona odwzajemnia uścisk. Teraz nie ważne jest to, że Federico wrócił, teraz najważniejsze jest to jak przyznam się przed policją, że te znalezione w samochodzie Leona narkotyki, to moja sprawka

~Leon~

Siedzę na dużym, nie wygodnym krześle już prawie siedem godzin. Na przeciwko mnie znajduje się się nie wielki stolik i czterdziestokilku letni komisarz Rossati. No po prostu pięknie, jak tylko zobaczę Luśke, to ją zabije, a wtedy dopiero będą mieli powód, aby mnie wsadzić. Nie mam pojęcia co powiedzieć policji, przecież nie mogę wydać blondynki, ale sam nie mogę też się przyznać do niepopełnionego przestępstwa. Milczę, cały czas milczę, siedem godzin ciągłego milczenia. Nie powiedziałem nic oprócz imienia, nazwiska i adresu zamieszkania, ponieważ musieli zawiadomić Vilu o zaistniałej sytuacji. Verdas idioto, wymyśl coś.
- Posłuchaj mnie, jeżeli teraz się przyznawać to może pozwolimy Ci wyjść za kaucje, a jeżeli nadal będziesz milczał to pogadamy inaczej
Musiałem podjąć decyzje tu i teraz, albo wychodzę za kaucje, którą mam nadzieje wpłaci Violetta, albo spędzam życie w więzieniu
- Dobrze przyznaje się
Pan Rossati uśmiecha się do mnie i zerka chytrym spojrzeniem 
- W końcu się przyznałeś, ale musze przyznać, że wyduszenie tego z Ciebie zajęło nam sporo czasu. Twardy z Ciebie zawodnik, czy wiesz czym kończy się nałogowe zażywanie   narkotyków? 
- Tak, wiem, ale ja chciałem tylko spróbować, nie miałem zamiaru brać nałogowo
- Jesteś jeszcze młody i głupi. Mam nadzieje, że to już nigdy się nie powtórzy, a teraz wychodzisz
- Ale jak to? Tak szybko? 
- Tak kolega wpłacił za Ciebie kaucje trzy godziny temu, twoje rzeczy znajdują się w recepcji, teraz ładnie otwórz drzwi, wyjdź przez nie i idź do kolegi, bo pewnie się nie cierpliwi, ale jeżeli jeszcze raz usłysze, że brałeś to dopilnuje tego, aby zamknęli cię na dożywocie, zrozumiałeś? 
- Tak, dziękuje przysięgam, że już nigdy więcej nie popełnie takiej głupoty, dziękuje
- Nie ma za co, a teraz wynocha
Rossati skinął głową w kierunku drzwi, byłem tak cholernie szczęśliwy, że udało mi się uniknąć tych wszystkich problemów, ale chwila, który z moich kolegów idiotów wpłacił by za mnie kilku tysięczną kaucje, przecież żadnego nie było na to stać. Rozumiem są moimi przyjaciółmi i zrobią dla mnie wszystko, ale nawet Andreas nie jest na tyle głupi, aby zapłacić za moją niewinność. Chodziasz gdy spojrze na to z drugiej strony to niesamowite, że jeden z nich, a mam prawie stu procentową pewność, że to właśnie Andre wpłaścił za mnie kasę. Zabieram moje rzeczy z recepcji i kieruje się w stronę wyjścia, w oddali widzę sylwetkę Andre... Ale chwila ten ktoś nie przypomina mojego przyjaciela ani trochę, przyglądać się uważniej. Czarne conversy, czerwona bluzka, czarna marynarki z długimi rękawami, złoty rolex na ręku i wysoka zaczesana grzywka, postawiona na żel. Jestem w szoku, wyjście na wolność zawdzięczam temu włoskiemu bałwanowi.

~Ludmila~ 

Wysiadam z auta Violetty i pędem zmierzam w kierunku komisariatu, musze jak najszybciej wyjaśnić sprawę z narkotykami, Leon nie może przeze mnie zmarnować sobie życia. Na oślep wpadam przez szklane drzwi do wnętrza wielkiego, nieprzyjemnego budynku, w którym najprawdopodobniej za niedługo będę przesłuchiwana. Szybko udaje mi się znaleźć recepcję 
-  Przepraszam, szukam Leona Verdasa, wiem, że tu jest
Dość duży pan obraca się w moją stronę na swoim obrotowym krześle i patrzy na mnie jak na idiotkę, w sumie wcale mu się nie dziwię, nie umalowana, potargana i w piżamie wyglądam jakbym uciekła z cyrku
- Pan Verdas, został wypuszczony pół godziny temu, kolega wpłacił za niego kaucje i obydwoje odjechali czarnym BMW w stronę północy 
Jakie czarne BMW? Przecież, żadnego z naszych znajomych nie było stać na tak drogie auto, a po następne słowa ' wpłacił za niego kaucje' lekko mnie zaniepokoiły. Coś mi tu nie pasowało, jaki kurwa kolega? 
-Przepraszam, czy ma pan może jakie kolwiek dane człowieka, który wpłacił pieniądze?
- Tak, ale pokazać je mogę tylko członkowi rodziny pana Verdasa 
- Na korytarzu stoi jego żona i bardzo chciałaby wiedzieć z kim odjechał jej mąż
- Dobrze, a więc pójdę po papiery do biura i zaraz do pań wrócę w porządku? 
- Tak, dziękujemy
Wychodzę z gabinetu i patrzę na Violette 
-  Wypuścili go 
- Słucham? Ale jak to? Kiedy? 
-  Pół godziny temu, ktoś wpłacił za niego kaucje, za chwilę przyjdzie do nas komisarz i poda nam dane tego kogoś
- O matko, jak dobrze, że skończyło się tylko na kaucji 
Usiadłbym na krześle obok Violetty i położyłem jej głowę na ramieniu, zamknęłam oczy, a po chwili znalazłam się w objęciach Morfeusza

~Diego~ 

Siedzę  przy biurku, sztywny tak jakby ktoś wsadził mi kij w tyłek, naprzeciwko mnie znajduje Francesce, która co chwilę zerka na mnie tymi swoimi smutnymi oczkami, mam ochotę podejść do niej przytulić i obiecać, że wszystko będzie dobrze. 
Nagle ktoś mnie szturcha, zerkam na wysoką, dobrze zbudowaną postać i rozpoznaje w niej mojego szefa 
- Diego, jesteś jednym z moich najlepszych pracowników, ale ciągłe gapienie się na Resto, nie pomoże ci w zdobyciu awansu rozumiesz?
- Tak szefie zrozumiałem, przepraszam już zabieram się do pracy
- Dobrze i pamiętaj, że masz u mnie wielki minus Hernandez 
Lorenco zerknął na mnie, po czym skierował wzrok na Fran, puścił jej 'oczko' i uśmiechnął się. Ona odwzajemniła uśmiech i spuściła zarumienioną twarz w dół. Zapowiadał się kolejny wspaniały dzień w pracy 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam was dzisiaj <3 
Co mogę powiedzieć, o tym rozdziale? 
Tylko i wyłącznie to, że jest jedną wielką klapą, a to czemu? Bo jak zwykle nie pordziłam sobie z perspektywą tej RUDEJ LARWY Camili -.- 
Jutro nie będę o niej pisać, bo po prostu nie umiem okazać tej postaci w normalnym świetle , jej wątek wyszedł mi taki sztuczny, i kompletnie nie pasujący do reszty rozdziału, w każdym razie mam nadzieję, że może spodoba wam się ten rozdział i że nie zanudzi was na śmierć <3 


22 komentarze:

  1. Pierwsza!!!! Już lece czytać i zaraz dokąńcze kom. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha pierwsza! Nie chce nic mówić ale spóźniłaś sie godzinke xD Chociaż patrząc na rozdział warto było czekać;***
      Wiesz co Leon? Skoro Feduś wpłacił za ciebie kaucje to chba nie jest aż taki zły <3
      No bravo Lu ty to jesteś inteligentna -,-
      Uważaj Diego to napewno jakiś podstęp!!!
      Ps. Za jakieś 40 min będzie nowy rozdział na moim blogu ;*
      K.C.

      Usuń
    2. Jupi <3 nie mogę się doczekać i pamiętaj o LBA <3
      Ja KC bardziej dzisiaj nie wygrasz, przepraszam za spóżnienie jutrzejszy rozdział będzie równo o 20 kochanie <3

      Usuń
    3. Ja K.C. BARDZIEJ, BARDZIEJ , BARDZIEJ, BARDZIEJ ,BARDZIEJ.....<3 ;***

      Usuń
    4. Ja KC bardziej <3 czytaj komentarz u siebie na blogu <3
      Dzisiaj nie dam Ci wygrać, nie ma opcji <3

      Usuń
    5. Haha no to zaczynamy wojne!! <3
      Czytałam już i odpowiedziałam ;** dzięki kochana
      Ja kocham dużo BARDZIEJ!!!<3

      Usuń
    6. Hmmm... Nie zdecydowanie się z tobą nie zgodzę <3
      Wiem, że odpowiedziałaś bo ja odpowiedziałaś na twój XD
      Ja KC bardziej <3

      Usuń
    7. Już lece zobaczyć i odpowiedzieć
      Nie ja bardziej K.C. <3

      Usuń
    8. Hahaha nie odpuszczę dzisiaj <3 ja bardziej KC <3 XD

      Usuń
    9. No dobra tym razem ty wygrywasz :P ale tylko dlatego że jestem zmencząna to ide sie przespać. Ale następnym razem się niedam!! Zapamiętaj to sobie!! <3

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Czekam z niecierpliwością na twoją opinie Mini <3

      Usuń
    2. Jestem :*
      Rozdział jak zawsze rozdział cudny *-* Nie jest totalną klapą, jest jej zuepłnym przeciwieństwem.
      Znów mam podobna zdania do ciebie, też nie nawidzę Camili, a sama nie wiem dlaczego.

      Ale to miało być o rozdziale.
      Zacznę od tej rudej larwy.
      Dobrze jej tak że Brodway wniósł pozew rozwodowy nie jest mi jej wogle szkoda, nawet odrobinke.
      Nie jestem w stanie więcej o niej pisać i na tym zakończę.

      Teraz o reszcie :)

      Jej pogrążanie się ma już skutki u innych, przez nią Leon był w areszcie, radze aby wydostała się z dołka.

      Wszystko ma plusy co nie?
      Fede wypłacił kaucje za Leona, a więc nie jest jakiś zbyt okrutny, wredny, choć może to dla tego że Leon przygotowuje jego koncert i on nie chciał szukać kogoś innego. A może to są dwie wersje połączone w jedno.


      O Diego nadal kocha Francessce.
      Jak suodko. A ten jego szef, nie wiem czy zakochał się w Fran czy ona mu powiedziała, żeby on powiedział Diego że nic nie może do niej powiedzieć. (czyli masło maślane)

      Już więcej nie mam co napisać tylko tyle że wcale nie znaudził na śmierć wręcz odwrotnie.

      Czekam na kolejny rozdział, o i u mnie kolejny pojawi się dzisiaj przed 17 :)

      Całusy i pozdrowienia
      Mini♥♪

      Usuń
    3. Dziękuje kochana <3

      Camila zdecydowanie jest najgorszą postacią w serialu :D

      O 17 wpadne do ciebie na nowy rozdzialik <3

      Usuń
  3. Trzecia?? Oooo...
    Kochana, jeszcze na rzadnym blogu nie widziałam tyle słów ,, kurwa".
    Serio.
    Diego, uważaj. Ten cały Lorenco jeszcze ci Fran pzeleci. Pilnuj jej!
    Leosiu, kochany:
    Jeżeli jeszcze raz zobaczę, że obrażasz Feduśka, to ostrzegam. Wykręcę ci ręce i nogi, złamię kark i urwę łep. Zobaczysz...
    BUAHAHAHAHAHAHAHAHA!!!!!!
    WSPANIALUTKI ROZDZIALIK!!!!
    Mam pytanie.
    Dlaczego nie lubisz Cami?
    Może nie jest ona najmilsza, ale jednak nic nikomu nie zrobiła.
    Cheba. (Taaaaa.... za dużo Stuu na YT)



    To cheba wszystko ode MNIE:
    MECHI♥♡♥♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Camili, to po prostu jakoś tam wyszło XD

      Co do bluźnierstw, to po prostu staram się uchwycić ich myśli w danej sytuacji, a moje myśli w podanych sytuacjach tak by wyglądały <3
      Co do obrażania Fede, to nienawidzę tego robić, ale przez kilka następnych rozdziałów będę musiała to robić ;(

      Usuń
  4. Kurcze świetne!
    Jak dla mnie perspektywa Camili nie była zła ;D
    Narkotyki u Leóna? Ciekawe jak Ludmila mu to wynagrodzi.
    Czekam na kolejny ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh ... Dziękuję <3
      Kolejny rozdział będzie dzisiaj o 21 więc serdecznie ZAPRASZAM <3

      Usuń
  5. SUUUUPPPPEERRRR!!!
    Lu zrobiła ćpuna z Leon.0_o
    Jak dobrze, że ON wrócił, bo ta historia właśnie dla tego powstała :)
    Coś mi się wydaje, że Fedemilka się zbliża!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!

    Pakująca się na święta;
    moniczka:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się że moja bujna, wyobraźnia prztpadła Ci do gustu <3

    OdpowiedzUsuń
  7. *-* ty w ogóle piszesz jakies nudne rozdzialy?

    OdpowiedzUsuń