sobota, 28 lutego 2015

Chapter 17


~Diego~

Mam już tego wszystkiego dosyć. Dawno nie czułem się tak źle i samotnie jak teraz. W pewnym sensie nie przyjaźnię się już z Verdasem i Pasquarellim, Ludmila jest za bardzo zapatrzona w Fede żeby mnie zauważać i w ogóle cała ta sytuacja z Fran. Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Niby mogę odpuścić sobie Lu, znaleźć nowych kumpli, ale to nie takie proste. Mam wrażenie, że mimo wszystko nie potrafię zacząć od nowa. Przytłacza mnie samotność. To straszne. Jest dopiero początek roku szkolnego, a ja już zawalam na całej linii. Może powinienem przyjąć posadę kapitana drużyny? To mogłoby mi pomóc coś zmienić, pójść do przodu. Chyba przejdę się dzisiaj do trenera i powiem mu, że chcę tę fuchę. Mam nadzieję, że jeszcze nie zmienił decyzji co do awansowania mnie. Może jednak zanim to zrobię pójdę pogadać o tym z Marco i Maxim. W końcu oni jako gracze będą wiedzieli co będzie lepsze dla drużyny. Pewnie jak zwykle lenią się w swoim domku, więc idę właśnie tam. Nie mylę się. Leżą rozłożeni na wyrach i czytają magazyny sportowe.
- Siema! Mam do was sprawę – rozkładam się na łóżku Ponte i zaczynam mówić. – Nie wiem co mam zrobić. Trener zaproponował mi bycie kapitanem drużyny. Przyjąć czy odrzucić ofertę?
- Ja na twoim miejscu bym zostawił to stanowisko Pasqierelliemu. Nie mas co z nim zadzierać – Ponte jak zwykle stawia na bezpieczeństwo.
- Zgadzam się z Maxim. Miałbyś przekichane u Federa, a tego chyba nie chcesz. To nienajlepsze posunięcie, ale wiesz stary, my nie mamy wpływu jak ostatecznie zdecydujesz.
 Mam nie pakować się na szefa drużyny, ale męczy mnie jeszcze jedna sprawa.
- Mam do was jeszcze jedną sprawę – robię minę obolałego buldoga.
- Co jest? Umierasz i nie masz komu przepisać testamentu? My chętnie przejmiemy od ciebie calutki twój majątek – Traveli jak zwykle zabawny.
- Diego, tak na serio to co się stało?
- Ferro się stała, stary. Kocham ją jak głupi, a przynajmniej tak mi się wydaje, ale ona klei się do Pasquarelliego. Próbowałem się do niej zbliżyć, zepsuć ich relację, nawet powiedziałem jej, że to Federico mnie pobił. Lu go kocha, to nie ja jestem jej księciem na białym koniu. Co ja mam niby zrobić, co?
- Walcz człowieku! Walcz! Skoro ci na niej zależy to odpowiedź powinna być prosta – Marco prawie krzyczy.
- Nie. moim zdaniem powinieneś odpuścić ziom. Skoro ona go kocha i on kocha ją to nie powinieneś im tego psuć.
- Jak mu zależy to dlaczego ma się nie starać, co?
- Bo nie powinno się wchodzić z buciorami w czyjeś uczucie!
Taaa. Moi kumple kłócą się co powinienem zrobić. Ta rozmowa nie ma sensu i tak mi nie pomogą. Rzucam tylko krótkie: „Lecę! Pa!” i wychodzę. Muszę się przejść. Za dużo sprzeczności na raz. Nie dość, że Marco i Maxi namieszali mi w głowie to jeszcze widoki jakie funduje mi spacerowanie dołują mnie jeszcze bardziej. Federico i Ludmila całują się. Chowam twarz w dłoniach i biorę głęboki oddech. Pójść tam czy nie? Toczę walkę z samym sobą. Ostatecznie postanawiam jak najszybciej odejść. Korci mnie żeby zepsuć im tę romantyczną scenkę, ale za wszelką cenę się powstrzymuję.

~Violetta~

Jestem strasznie ciekawa o co chodziło Federowi z tym wierszem. Sama nie wiem co miał na myśli. Martwię się tylko, że może oni kłamią mi w żywe oczy, ale nie chcę dać tego po sobie poznać. Udaję w pełni opanowaną i wyluzowaną. Pytam Leona:
- Misiu, o czym mówił Federico? O co chodziło z tym wierszem? – w końcu wyduszam to z siebie. Ta moja dyskrecja. Mam nadzieję, że mi odpowie bo inaczej... w sumie to nie jeszcze nie wiem co mu zrobię jak mi nie powie. Widzę wahanie na jego twarzy, ale mimo wszystko uśmiecham się delikatnie. Nie chcę dać po sobie poznać, że się denerwuję.
- Violu, kochanie, nie wiem o co mu chodziło. Musiał się pomylić czy coś. Wiesz jaki on jest teraz zajęty. Ciągle chodzi z głową w chmurach, myśląc o Ludmile. Pewnie pomieszał jakieś sprawy i tyle – Verdas uśmiecha się nerwowo. Widzę, że nie mówi mi prawdy, ale nie chcę wyjść na wścibską.
- Dobrze Leon. Nie mówmy już o tym. Wracamy do domu?
- Tak. Możemy już iść – powoli zbieramy się do wyjścia z knajpki.
Powrót mija na w przyjemnej atmosferze. Rozmawiamy na same neutralne tematy i śmiejemy się. Lepiej być nie mogło. Nagle Leon pokazuje palcem w kierunku jakiejś dziewczyny:
- Czy to nie jest Resto? – rzeczywiście. W naszym kierunku zmierza Fran. Ma całe zapuchnięte oczy i jest podenerwowana. Wiem, że nie jesteśmy już tak blisko siebie, ale mimo to chcę dowiedzieć się o co chodzi. W końcu z Lu dalej mamy nadzieję, że do nas wróci.
- Francesca! Poczekaj! Co się stało? – łapię ją za ramiona, a ona próbuje się wyrwać. Nie pozwalam jej na to. – Fran, co się dzieje?
- Diego! Czuję coś do Diego, ale on widzi tylko Ludmile! Ten kretyn nie widzi tego co do niego czuję. Mam ich dość! Dlaczego muszę go kochać! Aaaaaaaaa! – Resto drze się w niebogłosy, a my nie możemy jej uspokoić. Stoimy tak zszokowani, że ostatecznie wyrywa się nam i ucieka. Jesteśmy jak sparaliżowani. Nie wiemy co mamy zrobić.
- Mówimy o tym Ludmile? – Leon pyta mnie niepewnie.
- Nie mam pojęcia. Póki co mi samej trudno uwierzyć, że Fran kocha Diego i nic nam o tym nigdy nie wspominała.


~Federico~

Przyjemny zapach świeżo skoszonej trawy uspokaja mój umysł i ciało, do tego stopnia, że nie czuje presji związanej z "wydaniem" mojego przyjaciela Violettcie. Fakt, że Castillo wybrała sobie Leona za miłość życia, oznaczać może tylko to, że nie jest zbyt wymagająca i łatwo będzie ją udobruchać. Jeżeli będzie taka potrzeba to napisze kolejny wiersz byleby tylko wyszedł z tego bez większego szwanku. Wiem, mogłem siedzieć cicho, ale zasłurzył sobie tym kiepskim komentarzem na temat mojego współżycia seksualnego z Lu. Czasem każdemu zdarza się powiedzieć coś czego później żałuje, ale Leon to chodząca papla z zadługim językiem. W każdym razie, dosyć o nim, teraz mam ważniejsze sprawy na głowie, a mianowicie Ludmila, z którą obecnie wędruje między drzewami w parku. Cisza jak makiem zasiał, którą czasem przerywam, aby przeprosić ją za "przypadkowe" złapanie za pupe lub szturchnięcie trochę wyżej niż powinienem. Tak zwane końskie zaloty, nieraz się przydają zwłaszcza wtedy, kiedy chcesz zadać jej "to" poważne pytanie,a nie wiesz jak się do tego zabrać.
-Federico mówie do Ciebie
Ludmila zatrzymuje się i posyła mi spojrzenie typu. "Zaraz zginiesz", jednak nie za bardzo się tym przejmuje, ponieważ teraz jest odpowiedni moment na powiedzenie jej słów " Ludmilo Ferro, czy zostaniesz moją dziewczyną?", jakie to kurwa oficjalne.
-Ludmilo Ferro czy...
Nie mogę wydłusić z siebie tych trzech ostatnich, a zarazem najważniejszych słów, czuje się jakby olbrzymi kamień utknął mi w gardle i nie pozwalał nic powiedzieć
-Czy co?
Jej pytające spojrzenie, podnosi temperature mojego ciała. Czuje, że zaczynam pocić się jak świnia
-Czy wiesz, że... pszczoły robią miód?
Naprawdę Pasquarelli tylko na to Cię stać?
-Tak, każde sześcioletnie dziecko o tym wie. Kręcisz Federico, powiedz mi o co Ci chodzi
Dobra, musze zebrać się w sobie i zapytać jej, o to czy chce ze mną być, bo inaczej wyciągnie to ze mnie siłą.
Trzy...
Dwa...
Jeden...
Teraz...
-To ja napisałem wiersz, od Leona dla Violetty, bo on mnie o to poprosił
Kurwa mać... nie koniecznie o to mi chodziło
-Co proszę? Jak to ty go napisałeś?
Po minie Lu sądze, że jest oburzona moim wyznaniem... Ups?
-Normalnie. Był bezradny, a ja jako dobry przyjaciel musiałem mu pomóc
-Violetta nic o tym nie wie prawda?
-Nie i nie możesz jej powiedzieć, no chyba że już wie
-Mogłam się domyślić po twoim głupim zachowaniu w restauracji
-Moim głupim zachowaniu? To on zaczął komentować nasze stosunki partnerskie, których jeszcze nawet nie ma
-I raczej już kurwa nie będzie, bo jesteś pieprzonym tchórzem i nie potrafisz się zdecydować
Ferro wykrzykuje mi te słowa prosto w twarz, a jej oczy zaczynają wypełniać się łzami.
-Lu, ja po prostu czekam na odpowiedni moment
-Odpowiedni moment? Miałeś już mase takich chwil, ale ty żadnej nie wykorzystałeś
-Przepraszam, najwidoczniej jestem do dupy w tych sprawach
Spuszczam głowę do dołu. Nie wiem co innego miałbym teraz zrobić, czy powiedzieć.
-Fede, przepraszam...poniosło mnie. Nie powinnam krzyczeć, po prostu zdenerwowałam się tą całą sytuacją i tyle.
-Nie przepraszaj, to ja zawaliłem. Mogłem zrobić to już wcześniej, ale zabrakło mi odwagi... a teraz postawiłaś już na nas kropke i to koniec
Ostatnie słowa ledwo przechodzą mi przez gardło, nie mogę uwierzyć, że spieprzyłem to w tak idiotyczny sposób... przecież chciałem dobrze
-Chyba nie myślisz, że to było na poważnie?
-A nie było?
Blondynka chwyta mnie za podbródek i zmusza do spojrzenia sobie w oczy.
-A myślisz, że mogłabym z nas zrezygnować po tym wszystkim?
-Nie wiem już co o tym myśleć. Wiem, że boli jak cholera
-Kochanie, przepraszam. Nie chciałam sprawić Ci przykrości, to wszystko z nerwów. Nie możemy z siebie zrezygnować, jesteśmy silni i damy rade.
-Mówisz jakbyśmy mieli zdobyć Mont Everest w jeden dzień
Blondyneczka uśmiecha się do mnie i całuje w policzek
-Z tobą nawet przepłynięcie świata w siedem godzin jest czymś realnym
Odwzajemniam jej uśmiech i mocno przytulam do siebie, takie chwile ukazuje mi jak dużą siłe ma uczucie, które nas łączy.
-Przepraszam kochanie, ja po prostu nie chciałem się spieszyć. Myślałem, że potrzebujesz czasu, aby w stu procentach się do mnie przekonać
-Federico wiesz co jest ze mną nie tak?
-To, że jesteś prawo ręczna, a nóż przy krojeniu trzymasz w lewej?
-Nie koniecznie o to mi chodziło. Chodzi mi o to, że ja za dużo myśle, kalkuluje wszystko, wyznaczam plusy i minusy, oceniam sytuacje zamiast po prostu cieszyć się chwilą. Ty nie myślisz za dużo i to mnie w tobie pociąga.
Przez chwile zastanawiam się czy mam jej podziękować, czy może się obrazić? W końcu nazwała mnie pociągającym idiotom... chyba.
-Przyjmuje to jako komplement, panno Ferro, ale w domu i tak czeka cię odpokutowanie win
Staram się, aby mój głos brzmiał niezwykle pociągająco
-Nie mogę się doczekać panie Pasquarelli
Uwielbiam te nasze podteksty seksualne, jednak dziś w nocy będziemy uprawiać sex jako kochająca się para, po wyznaniu Lu muszę działać szybko i niezdecydowanie.
-Lu, poczekaj tu chwile dobrze? Za chwile przyjdę obiecuje
-Federico, ale...
Nie mam pojęcia co dalej "bełkocze pod nosem", ponieważ "daje noge" do najbliższej kwiaciarni. W sumie jestem w parku, a wyrwanie jakieś badyla nie byłoby głupim pomysłem, ale podarowanie jej bukietu róż będzie bardziej romantyczne. Mijam różne bary, sklepy spożywcze, księgarnie, a nawet sklep zoologiczny, gdzie podziały się te pieprzone kwiaciarnie? Czy w obecnych czasach nikt nie daje kwiatów swoim partnerkom?
Czuje się bezsilny, jeżeli za chwile nie wróce to Lusia po ludzku sobie stamtąd pójdzie, przynajmniej ja bym tak zrobił. Szybka decyzja wracam bez niczego, czy szukam kwiatów dalej? Moim oczom ukazuje się kolorowy billboard, z napisem "Milka powie to za Ciebie"... Oświeciło mnie.
Spowrotem wracam do sklepu spożywczego, biorę do ręki bombonierkę i chaotycznymi ruchami wyjmuje portfel z kieszeni. Starsza pani za ladą, jakby na złość wykonywała wszystko powoli, na lajciku i bezstresowo, ja niestety trzęse się jak głupi na myśl, że Ludmila czeka tam znerwicowana jak cholera.
-To będzie 20.99£
Podaje pieniądze i rzucam krótkie "do widzenia", może i było to dość niekulturalne z mojej strony, ale ja naprawdę bardzo się spiesze.
 Zadyszany, spocony i czerwony jak burak docieram do siedzącej na ławce Ludmily.
-Gdzie ty byłeś Fede?
-Zaraz pogadamy, daj mi złapać oddech
Mimo, że jestem zawodnikiem Ruggby, to zmęczyłem się jak głupi stres, bieg i zdezorientowanie potrafią wykończyć człowieka. Mój oddech po mału stabilizuje się i uspokaja, a więc czas zabrać się do roboty. Wstaje z ławki i klękam przed Lu, albo teraz, albo nigdy.
-Ludmilo Ferro, jesteś wszystkim czego potrzebuje do życia, kocham Cię i chce, abyś była w moim życiu zawsze. Może to głupie, ale muszę Cię o to zapytać. Czy zechcesz zostać moją...
-Federico, nie mogę za Ciebie wyjść w tak młodym wieku
-...Dziewczyną?
Zawstydzona blondi patrzy na mnie tymi swoimi pięknymi, bursztynowymi oczkami, po czym wbija się w moje usta. Nie potrzebuje innej odpowiedzi, wiem że pocałunkiem wyraziła swoją opinie na ten temat. Dotyk jej ust, sprawia że czuje się jak nowo narodzony.
-To dla Ciebie
Podaje Lu czekoladki w kształcie dużego serca, dziewczyna patrzy przez chwile na biały napis na pudełku, po czym śmiało odpowiada
-Ja Ciebie też Federico

~~~~~~~~

Hejoł <3
Przepraszam, że tak późno, ale musiałam jeszcze coś zjeść


DLA NIEKUMATYCH NA CZEKOLADKACH NAPISANE BYŁO
"KOCHAM CIĘ" <3

PERSPEKRYWA FEDERICO NAPISANA JEST PRZEZE MNIE, A PERSPEKTYWA VIOLETTY I DIEGO PRZEZ MAR <3

Pozdrawiamy was <3


Ola

PSJak podoba wam się nowy wygląd bloga stworzony przez moją kochaną i najlepszą Alexandre Ludwig? Pisze swoje opinie w komentarzach, a ja się z wami żegnam <3





czwartek, 26 lutego 2015

Chapter 16


~Ludmila~

Ciepły strumień wody spływa po moim nagim, rozpalonym ciele. Od mojej wczorajszej "zabawy" z Federico minęło tyle godzin, a ja nadal nie przestałam czuć na sobie dotyku jego silnych dłoni. Jestem spragniona nowych doświadczeń, które z pewnością zagwarantuje mi Włoch przy bliższej relacji, muszę przyznać, że spodobało mi się jego przejęcie inicjatywy na polanie. Zaskoczył mnie pomysłem z paskiem nie sądziłam, że to cholerstwo może sprawić, aż taką przyjemność. Oczywiście, chciałabym dokończyć z nim to co wspólnie zaczeliśmy, ale gdy tylko wróciliśmy do domku, Fede źle się poczuł i na moje nieszczęście odrazu poszedł spać. Mam nadzieje, że jednak wynagrodzi mi to, gdy tylko wstanie. Chciałabym, żeby zrobił to teraz, ale nie mam zamiaru wychodzić na zdesperowaną i budzić go, aby spełnił moje zachcianki to pokazałoby mu jak bardzo potrzebuje go w niektórych sytuacjach, a przecież jestem niezależną kobietą... no i kogo ja próbuje oszukać?
-Lu, wyłaź z tej cholernej łazienki.
O wilku mowa i kto by pomyślał, że sam do mnie przyjdzie?
-Wejdź
Drzwi otwierają się, a do środka łazienki wchodzi mój... przyjaciel.
-Nie będę załatwiać się przy tobie
-No dobra, no to ja się odwróce i nie będę patrzeć
-Lu błagam cię wyjdź
- Fede będzie mi zimno
Zakręcam wode i robie do niego maślane oczy, nie mam ochoty stąd wychodzić
-Odwróć się, puść wode, zakryj uszy i zacznij śpiewać
-A potem wejdziesz tu do mnie?
-Kochanie przepraszam, ale jestem wyczerpany, a wspólna kąpiel oznaczać może tylko sex na, który nie mam siły
-Jestem rozczarowana twoim brakiem ochoty
-Wynagrodze Ci to
Odkręcam wodę, zakrywam uszy i zaczynam podśpiewywać pod nosem Love me like you do Ellie Goulding, jej słowa idealnie opisują naszą sytuacje

~ Jesteś jedyną rzeczą której pragnę dotknąć
Nigdy nie sądziłam że to może oznaczać tak wiele, tak wiele.~

Pragne go i doskonale zdaje sobie z tego sprawę, jest jedyną sobą o której myśle tak intensywnie.

~ Tylko Ty potrafisz rozpalić moje serce,
Pozwolę Ci ustalić tempo
Ponieważ nie myślę jasno
Kręci mi się w głowie, nie potrafię już jasno myśleć.~

Tak właśnie czuje się w jego towarzystwie, podejmuje spontaniczne decyzje i nie myśle. Wiem, że jestem zakochana, bo jak inaczej miałabym to wyjaśnić?

~ Więc Kochaj mnie tak jak potrafisz, kochaj mnie tak jak potrafisz
Kochaj mnie tak jak potrafisz, kochaj mnie tak jak potrafisz
Dotykaj mnie tak jak potrafisz, dotykaj mnie tak jak potrafisz
Na co czekasz?~

W pewnym momencie drzwi kabiny prysznicowej otwierają się, czuje jak ktoś wchodzi i staje obok mnie. Jestem pewna, że to Fede, ponieważ tylko on byłby zdolny to czegoś takiego.
-Będziesz grzeczna?
Na jego ciepły głos, moje ciało reaguje lekkim drżeniem. Podoba mi się to, w jaki stan mnie wprowadza.
-Myślałam, że nie masz siły
-Zmieniłem zdanie
Pasquarelli zawiązuje moje włosy wokół swojej ręki i szarpnięciem przyciąga mnie do siebie. Ulegam mu, zresztą nie pierwszy raz.
-Jesteś tylko moja rozumiesz? Połóż ręcę na ścianie
Szepcze mi zmysłowo do ucha, a przez moje ciało przelewa się fala rozkoszy. Wykonuje jego polecenia bez najmniejszego wahania. Wiem, że nie zrobi mi krzywdy... za bardzo mnie kocha.
-Pamiętaj, jeżeli zrobie coś co ci się nie spodoba, to odrazu mi o tym powiedz
-Dobrze
Jego ręka przejeżdża po moim rozgrzanym ciele, po to żeby zatrzymać się na pośladkach pieści je łagodnie, głaszcząc swoją rozłożoną dłonią. A potem jego ręka znika… i uderza mnie... mocno. Czuje przyjemne pieczenie, a z mojego gardła wydobywa się dość głośny jęk.Federico głaszcze miejsce, w które mnie uderzył, a jego oddech zmienia się ze spokojnego w cholernie niestabilny i głośny. Uderza mnie znowu i znowu, w szybkim tempie, nie dając mi nawet chwili odetchnienia. Przez ból jaki odczuwam, nie mam siły nawet oddychać.
-Spokojnie kochanie, dopiero się rozgrzewam
I uderza mnie znowu i znowu. Moje ciało płonie od jego bezlitosnego ataku, chciałabym to przerwać, ale niechce dawać mu tej satysfakcji. Federico wymierza ostatniego klapsa, a ja, bezsilna opadam na kolana. Próbuje wyrównać oddech, ale nie zabardzo udaje mi się wykonać tą czynność. Mój kochanek nachyla się nade mną i delikatnie nawija moje włosy wokół ręki... znowu.
-Jestem z Ciebie dumny Lu, ale to jeszcze nie koniec
Kolejnym szarpnięciem za włosy stawia mnie na równe nogi. Mam ochotę krzyczeć z bólu jaki mi towarzyszy, jednak... jest mi dobrze, bardzo dobrze. Fede rozchyla moje obolałe pośladki i mocnym pchnięciem wchodzi we mnie, jego ruchy są mocne i zdecydowane, nie zauważyłam w nich nawet cienia zawachania. Jęki, westchnienia i krzyki błądzą po całym pomieszczeniu, jest mi tak beznadziejnie dobrze. Nie wytrzymujemy zbyt długo, ciepły płyn wypęłnia moje ciało od środka, co tylko przyspiesza mój intensywny orgazm.
-To było niesamowite
Tylko tyle udaje mi się powiedzieć, po opuszczeniu przez Federa mojego ciała.
-Masz racje, musimy to robić częściej
Nasze oddechy, nadal próbują się ustabilizować. Po dobrym sex'ie mam ochote wtulić się w niego i już nigdy nie opuszczać jego ramion, to dziwne niby nie jesteśmy razem, ale zachowujemy się jak para z dość długim stażem. Pasquarelli jako pierwszy odzyskuje siły i otwiera kabine od prysznica, bierze mnie na ręcę i prowadzi do łóżka na, którym delikatnie mnie kładzie.
-Położysz się obok mnie?
-Tak, tylko pójdę zakręcić wode w łazience i wracam do Ciebie moja najpiękniejsza księżniczko
Jak on to do cholery jasnej robi? Najpierw jest prymitywny i ordynarny, a potem staje się słodki i wrażliwy. Nie rozumiem go, ale tak bardzo pragnę.
-Twój prywatny książe z bajki uratował naszą gospodarke ekonomiczną i zakończył bezużyteczne marnowanie wody, nie musisz dziękować skarbie
Nawet nie zauważyłam kiedy spowrotem pojawił się obok mnie
-Mój ty bohaterze, a teraz walnij się na łóżko, bo chce się przytulić
-Jakaś ty bezpośrednia
Włoch rzuca się na łóżko obok mnie i rozchyla szeroko ramiona. Przyjmuje jego zaproszenie i wtulam się w jego wilgotny tors.
-Jesteś najlepszą dziewczy... prawie dziewczyną, jaką miałem. Nie wiem, jak bardzo dziękować mam Bogu za zesłanie mi takiego anioła
Uśmiecham się chciał nazwać mnie "swoją dziewczyną", jezu jaki on jest słodki, mam ochotę possać go jak lizak... nie, to określenie nie zabardzo pasuje do tej romantycznej sceny.
-A ty jesteś zupełnie inny niż myślałam. Jesteś moją bratnią duszą i chce, żeby już tak zostało
-Nie sądziłem, że kiedykolwiek to powiesz. Czasem wydaje mi się, że to sen, że to nie dzieje się naprawdę i wiem, że jest jedna rzecz, która może rozwiać moje obawy
Fede unosi moją głowę za podbródek i leciutko całuje mnie w usta, pogłębiam nasz pocałunek i oddaje mu się poraz kolejny.
-Kocham Cię Lu
-Ja Ciebie też Federico
-Mam pomysł spędzmy razem dzisiejszy dzień, w końcu mamy sobote i możemy nieźle się wybawić, na przykład w wesołym miasteczku. Co ty na to?
-To genialny pomysł, możemy zabrać ze sobą Leona i Vilu, o ile się pogodzili
-To oni ze sobą nie rozmawiają?
Pasquarelli posyła mi pytające spojrzenie
-Tak, niewiem o co im poszło, ale trochę się posprzeczali
Oczywiście udaje, że niewiem... ale co ja mu miałam powiedzieć? Pokłócili się, ponieważ Viola zobaczyła mnie i Leona razem i pomyślała sobie, że coś nas łączy, a tak naprawde on chciał tylko mnie powstrzymać przed śledzeniem cię? Uznałby mnie za idiotkę i uciekł najbliższym samolotem do byle jakiego miasta.
-Cholera, mam nadzieje, że to nic poważnego
-Nie przejmuj się, napewno jest już między nimi dobrze
-Pewnie masz racje, a teraz nie zawracajmy sobie głowy nimi
Reszta poranka mija nam w bardzo miłej i namiętnej atmosferze. Chciałabym, aby ten dzień nigdy się nie skończył.


~Francesca~
Jest 9:00, a ja zamiast tak jak większość uczniów naszej szkoły powoli wstawać, ledwo stoję na nogach. Kto w ogóle wymyślił treningi o tak nieludzkiej porze jak 7:30. I ja niby mam być przytomna? Chyba sobie ze mnie żarty robią. Od półtorej godziny ćwiczymy z Camilą nasz układ cheerleaderski, ale jakoś mi nie idzie. W ogóle nie mogę się skupić. Mylą mi się kroki, a jak mam zrobić gwiazdę czy coś w tym stylu to się ciągle wywalam. Jakim cudem reszta dziewczyn z drużyny opanowała ten układ w trzy dni? One dołączą do nas dopiero jak Cami mnie nauczy mnie wszystkich kroków. To chyba jeszcze potrwa, ale nie to mnie teraz martwię. Myślę, że coś trapi Camilę. Jest jakaś nieswoja. Niby tańczy dobrze jak zwykle, a jednak widać, że myślami jest daleko stąd. Może pokłóciła się z jedną z tych koleżanek albo w sklepie nie było jej ulubionej szminki, nie wiem? Wygląda jakby stało się coś poważnego.
- Cam, stało się coś? – ostatecznie nie wytrzymuję. Muszę znać odpowiedź.
- W sumie to tak. Strasznie źle się czuję, ale nie tak, że jestem chora tylko... No zresztą wiesz o co mi chodzi. Kocham Federico, ale on ugania się ciągle za tą pieprzoną kujonicą Ferro – pomimo, że już nie przyjaźnie się z Lu to boli mnie to określenie. Jednak staram się nie dać tego po sobie poznać. – On jest taki idealny, przystojny, gra w rugby, a widziałaś jego klatę? Powinien zwrócić uwagę na jedną z głównych cheerleaderek drużyny. Sama nie wiem czemu mnie nie widzi? Zwykle chłopcy jego pokroju lecą na mnie, a nie na takie dziwki jak Ferro. Ja go kocham, a on nic. Błagam cię Fran, jeżeli wiesz coś o Fede co może mi się przydać do zdobycia go to mi powiedz – Cami prawie płacze na tej murawie, ale gdy mówię, że nic o nim nie wiem to szybko ociera łzy i wstaje na równe nogi. Jest mi jej żal, ale sądzę, że jej wcale nie zależy na Federico tylko na popularności. Wolę jednak nie podważać jej zdania, bo jeszcze mi się oberwie. Niby płacze, ale zaraz uśmiecha się jakby z tekstem „Jak nie on to stado innych napaleńców”. Nie wiem, o co może dokładnie jej chodzić, ale z chęcią powiedziałabym o tym Pasquarelliemu. Nie znam go za dobrze, ale wydaje się w porządku. W końcu on ma prawo być szczęśliwy z kim chce. Żadne „widzi mi się” jakiejś dziewczyny nie powinno nikomu psuć życia.
Po chwili Camila jak gdyby nigdy nic zaczyna mnie wypytywać:
- Dosyć o mnie. Jak tam z Diegito? Wczoraj byliście razem w tej restauracji, a potem wróciłaś cała happy. Może opowiesz mi jak tam się wam układa, co? W końcu oficjalnie się nienawidzicie, a tu coś się jednak dzieje. Może było małe pieprzenie na zgodę, albo chociaż się całowaliście. Nie mów, że nic się nie działo. Pewnie niedługo będziecie razem. Może powinnaś się z nim jeszcze gdzieś umówić. Albo nie, bo jeszcze pomyśli, że jesteś jakaś napalona... – Camila gada jak najęta. Widocznie już wyrzuciła z głowy Pasquarelliego. Nie wiem co mam jej odpowiedzieć. Kompletnie szokują mnie te pytania.
- Nie no, wiesz jak to jest. Może zrobimy sobie przerwę. Skoczę po wodę czy coś i potem wrócimy do naszego treningu. Jestem trochę zmęczona. Daj mi piętnaście minut i będę z powrotem. Przynieść ci coś? – plączę się w słowach, ale Cami chyba tego nie zauważa.
- Fran, nie leć nigdzie. Woda leży na trybunach. Napij się i ćwiczymy dalej.
Tak jak powiedziała Camila, tak robimy. Teraz idzie mi troszeczkę lepiej. Spinam się i myślę już tylko o sukcesie. Mam nadzieję, że po kilku próbach w końcu zdołam wykonać cały układ. Póki co muszę zadowolić się tym, co mam.

~Leon~

Ja rozumiem, że każdy potrzebuje zaspokojenia swoich potrzeb seksualnych, ale darcie się w niebo głosy "Fede, jak mi dobrze", nie jest zbyt... miłe w stosunku do osób, które tego sex'u uprawiać nie mogą, ponieważ ich dziewczyna ma jakiś powakacyjny uraz do tego. Mam ochotę przywalić sobie patelnią w łeb, może wtedy straciłbym przytomność i zapomniał o tych cholernych 30 minutach mojego życia. Dobra, koniec myślenia o tym co oni tam ze sobą robili... i jak dobrze im było.
-Violetta, do kretyna, halo? Kretynie słyszysz mnie? Kretynie, zgłoś się
Tak, nawet własna dziewczyna ma mnie za niedorozwiniętego psychocznie
-Kretyn melduje się na służbie
-Miałeś powiedzieć "odbiór", spaliłeś tą sytuacje
-A teraz się kurwa na mnie obraź, masz racje, bo niby czemu nie
Violetta podchodzi do mnie i zarzuca mi ręcę na szyje, ja jednak jestem nie ugięty i stoje jak słup soli
-Nie obrażam się kochanie, przecież jesteś taki uroczy, że nie da się na ciebie złościć
Moja dziewczyna robi słodką minkę i daje mi porządnego całusa w usta
-No dobra uznajmy, że Ci wybaczać, ale zachowam uraze w moim malutkim serduszku, które bije tylko dla Ciebie, a teraz odsuń dupe, bo naleśniki nam się palą
-Słucham?
-Kochanie, mamy w domu coś takiego jak woda, kiedy już odkryjesz co stoi za tym słowem, to błagam Cię umyj też uszy
-Tak? Jesteś tego pewny?
-To zależy, od tego jak drastyczna będzie moja kara
Violetta chwyta za miskę z mąką i wysypuje ją na moje idealne włosy, które układałem, przez większość poranka, no zajebiście.
-Zginę?
-Violetto Castillo, teraz udam się do łazienki, a gdy już z niej wyjdę obiecuje Ci, że będziesz błagać mnie o litość.
Omijam moją dziewczyne i udaje się na góre , muszę zmyć z siebie to cholerstwo, bo potem będę miał z tym problem. Nie jestem na nią zły, bo to miałbyć tylko głupi, impulsywny żart... mam nadzieje. W końcu dochodzę do drzwi łazienki, kiedy chce do niej wejść zatrzymuje mnie mój "kochany" przyjaciel
-Stary, czy ty i Vilu macie dzisiaj ochotę iść ze mną i Lu do wesołego miasteczka, będzie niezły ubaw.
-Dzięki za troskę, u mnie też jest cudownie, a życie? A życie jakoś leci, ciesze się, że mam przyjaciela, który czasami pyta co u mnie słychać. Czujesz tą ironie Pasquarelli?
-A no tak sorrki, ale jestem podekscytowany. Ja i Lu spędziliśmy...
-Nie kończ, zdąrzyłem już usłyszeć co robiliście.
-Byliśmy, aż tak głośno?
Szatyn najwidoczniej zdziwiony jest tym, że już o wszystkim wiem, ale kurwa TEGO się nie dało nie słyszeć.
-No trochę, ale zapomnijmy o tym.
-Tak, Lusia poczułaby się niekomfortowo, gdyby się dowiedziała, a tak w ogóle, to co Ci się stało z włosami? Przerzuciłeś się na nowy stajl?
-Robiliśmy z Vilu naleśniki... i tak wyszło
-To wszystko wyjaśnia. Więc powiedz Vilu, żeby zaczęła się zbierać, bo o dwunastej chcemy wyjść. Zjemy obiad na mieście i będziemy się dobrze bawić.
-No dobra, pójdę się umyć, a potem ustawie Violette do pionu
-Dobra, to ja spadam do Lu, bo pewnie tęskni. Utop się Leoś
-Wypierdalaj Feduś
Moja przyjaźń z tym idiotą jest dość specyficzna, możemy się wyzywać i bić godzinami, ale to nigdy nie zmieni faktu, że jesteśmy dla siebie jak bracia.

~Federico~

Razem z Lu, Leonem i Violą jesteśmy w wesołym miasteczku. Bawimy się jak małe dzieci, a szczególnie Leon. Chyba każdy z nas potrzebował takiego luzu. Byliśmy już na młocie, diabelskim młynie i jeszcze kilku kolejkach. Teraz stoimy w kolejce na rollercoaster. Wszystko byłoby spoko gdyby nie fakt, że mój kochany przyjaciel nażarł się przed chwilą popcornu, mleka w tubce i jakiś dziwnych czekoladek, popijając to wszystko colą i czymś, co miało podpis „Death”. Teraz nie wiemy czy się zerzyga czy zsika. Współczuję Violetcie, która musi siedzieć koło niego. Lu i ja siedzimy przed nimi, więc w sumie nie mamy lepiej. Nie powiem, że mi się nie podoba. Lu jest zdenerwowana, więc mam pretekst żeby się do niej przytulać, a Leon wcale nie zwraca jedzenia. Niestety do czasu. Gdy tylko wysiadamy on leci w krzaki i już nie jest tak przyjemnie. W czasie, gdy Leon haftuje, my ustalamy co robimy dalej.
- Chyba odpadają kolejne kolejki – Lu śmieje się cicho.
- Tak, lepiej nie ryzykujmy. Może pójdziemy coś zjeść? – proponuję.
Obie dziewczyny zgadzają się ze mną. No bo jakby inaczej? Jeszcze chwilę czekamy na Leośka, któremu wcale nie spieszy się żeby wracać.
- Idę po niego.
Muszę go przywrócić do pionu. Jak to wygląda? Licealista rzygający w krzakach w wesołym miasteczku. Mam nadzieję, że nikt źle nie pomyśli o Leośku. W końcu to może zepsuć reputację jego, a co gorsza drużyny, ale nie to mnie teraz martwi.
- Verdas! Jak haftujesz to w jedno miejsce – chyba go zaraz zabiję. Nie dość, że to ja go zbieram do kupy to teraz moje buty śmierdzą zawartością jego żołądka. – Wstawaj ziom. Idziemy coś zjeść.
- Dzięki Fede. Chętnie bym coś wszamał albo chociaż czegoś napił.
Nie ma to jak mój kumpel. Najpierw rzyga, potem chce jeść. Never mind. Siedzimy sobie w knajpie niedaleko wesołego miasteczka. Każdy z nas coś sobie zamówił i teraz czekamy aż nam to przyniosą. Lu siedzi oparta o mnie, co bardzo mi się podoba, a naprzeciwko nas tulą się do siebie Leon i Violetta.
- Ej, a tak w ogóle to wy jesteście razem? - Viola pyta jak gdyby nigdy nic.
- Nie – odpowiadamy chórem.
- Dlaczego? Macie w ogóle zamiar zbudować stały związek? – i te inteligentne pytania. Tak na serio to czuję się trochę głupio. W sumie to ja powinienem zapytać Lu o chodzenie, a tego nie zrobiłem. Ludmila nachyla się do mojego ucha i szepce „Misiu, nie spinaj się. Wszystko jest okay”. Przygryza płatek mojego ucha, a ja tylko próbuję wzrokiem powiedzieć jej „Nie prowokuj bo się na ciebie rzucę”. Po chwili jednak odpowiadam na pytanie kumpla.
- Potrzebujemy czasu. Wiesz jak to jest. Jeszcze niedawno się nienawidziliśmy i to nie takie proste. Musimy się dobrze poznać. Z innej strony niż do tej pory. Teraz już nie widzimy się jako wredny podrywacz i kujonka tylko jako prawdziwi my – mam nadzieję, że Leon zrozumie mnie, ale nie... On musi być na przekór. Nie może tak jak jego dziewczyna rzucić krótkiego „Rozumiem” tylko gada, co mu ślina na język przyniesie.
- Myślałem, że zdążyliście się już bardzo dogłębnie poznać – Verdas rusza sugestywnie brwiami i uśmiecha się głupio. Czy jemu się gęba nie zamyka? Wiem, że on nie jest zbytnio inteligentny, ale że aż tak? Widzę jak Lu się rumieni. Nie czuje się zbyt komfortowo, gdy ktoś wspomina o jej życiu erotycznym i wcale jej się nie dziwię. Przytulam ją delikatnie by dodać jej otuchy i niby od niechcenia mówię:
- Leon? A Violi podobał się wiersz? Hmm... Pewnie bardzo – szeroki uśmiech nie schodzi mi z twarzy.
- Jaki wiersz? Federico Pasquarelli! Masz mi powiedzieć, jaki wiersz – Violka się nieźle wkurzyła, ale ja tylko wzruszam ramionami i siedzę cicho. Niech Leon sam się z tego odkopuje. Mimo, że jesteśmy przyjaciółmi to musimy sobie czasem narobić problemów. On mi zapesza Ludmi to niech się teraz tłumaczy przed Castillo.
- Ludmila, może my już pójdziemy, co? Skoczę zapłacić i zaraz lecimy. Pozwólmy Leosiowi i Violci nacieszyć się sobą – podchodzę do lady i podaję odpowiednią sumę. Zaraz potem idziemy z moim skarbem w stronę wyjścia. Niech się nasze gołąbeczki nacieszą sobą.


~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejoł <3

Wyszło dość długo prawda?
Przepraszam, za tak długo czas oczekiwania, ale miałam zajęcia z J.Włoskiego, a potem trening z pole dance :(

Razem z Mar, mamy nadzieje, że się podoba i pozdrawiamy was <3

Oczywiście perspektywa Lu i Leona moja, a Mar napisała Fran i Fede <3

Ola<3





wtorek, 24 lutego 2015

Chapter 15 Ważne: Przeczytaj notke pod rozdziałem


Przeczytaj notatke pod rozdziałem! 

~Diego~

Dzień bez wkurzania Pasqurelliego i psucia jego związku z Lu to dzień stracony. Mam ochotę skakać i tańczyć z radości, że chociaż na chwilę udało mi się przerwać ich ślinienie się. Jeszcze pewien czas temu nie pokazałby się z nią publicznie, a teraz obściskują się na każdym kroku. Już ledwo powstrzymuję się przed podejściem do Federa, przywaleniem mu w tę jego buźkę i powiedzeniem „Teraz moja kolej”. Sprawiłem przysługę światu chociaż przez chwilę nikt nie musi oglądać ich „upojnych” chwil razem. Sarkazm w moich myślach przeraża mnie samego, ale jednocześnie daje ogromne szczęście. Gdyby nie fakt, że jestem na dziedzińcu przed szkołą to śpiewałbym jak lata temu. Jedno tylko mnie zastanawia. Fran tak dziwnie zachowywała się w restauracji. Niby opowiedziała mi o Ludmile, co było z jej strony miłe, ale potem jakoś się spięła i zaczęła prawie ją wyzywać. Nie wiem co o niej myśleć. Kiedyś byliśmy tak blisko siebie, a teraz ? No właśnie. Teraz to przechodzimy od względnej tolerancji do nienawiści. Doskonale pamiętam jak byliśmy jeszcze w przedszkolu. Zawsze razem, nierozłączni. Traktowano nas jakbyśmy byli parą, a przecież mieliśmy może z pięć lat. Każdego dnia mieliśmy co robić „Fran i Diego budują zamki z piasku” „Diego i Fran lepią Wieżę Eiffla z plasteliny” „Francesca zakopuje Diegito w ogródku”. Tak, w pewnym sensie pochowała mnie żywcem. Bawiliśmy się w dom jak to dzieci. Byłem jej wyrodnym mężem, który pewnego dnia umiera na zawał w dziwnych okolicznościach. Razem kopaliśmy mi grób. Już w nim leżałem częściowo zasypany gdy do ogródka wpadła jej mama. Krzyczała na nas, szczególnie na Fran. Ogólnie to Resto ryczała wtedy jakby jej wodospad leciał z oczu, a ja tylko śmiałem się powtarzając „Franuś, Franuś czemu płaczesz? Wolę gdy do góry skaczesz”. Mam z nią mnóstwo wspomnień, ale to najbardziej zapadło mi w pamięci. Dziwnie łączy się z jej odejściem śmierć. Do tej pory nie wiem dlaczego się ode mnie odsunęła. Przecież było tak dobrze, a tu nagle „bach”. Francesca z dnia na dzień stała się dla mnie zimna. Byłem zbyt głupi żeby zatrzymać ją przy sobie. Męczy mnie jedno pytanie. Dlaczego nigdy ją nie zapytałem o powód odejścia? Chodzimy razem do tego liceum już od trzech lat i tylko drzemy się na siebie. Moje życiowe rozkminy przerywa głośny szloch. Początkowo nie wiem kto może tak głośno ryczeć, ale zaraz mam przed oczami straszny widok. Chyba nigdy nie widziałem Torres w takiej rozsypce: rozciągnięty dres i tusz rozmyty po samą brodę. Nie żebym jej współczuł, ale aż mi głupio nie zapytać co się stało.
- Camila? Jak tam leci? Chłopak cię rzucił? Kosmetyki nie dotarły na czas? -próbuję zażartować, ale coś średnio mi to wychodzi. - Co tak sama siedzisz, co? Może mi opowiesz co się stało - proponuję jej wysłuchanie, ale tak serio to czuję się z tym dosyć dziwnie.
- Dobra. Powiem ci o co chodzi. Bo my musimy być razem. Nie ma innego wyjścia. On jest taki przystojny. Idealnie byśmy do siebie pasowali - Cami przykleja się do mojego ramienia i beczy jak najęta. Nie do końca jestem pewien o kim mówi. Wolę się upewnić niż potem gadać bzdury.
- Kto? O kim mówisz?
- No jak to o kim? O Federico. Słyszysz jak to imię pięknie brzmi w moich ustach? Jesteśmy dla siebie stworzeni. Ja piękna cheerleaderka, a on przystojny i wysportowany gracz rugby. Już widzę te wszystkie plakaty.
- Torres, coś ci na mózg padło. Myślisz, że Pasquarelli będzie chciał taką dziwkę jak ty? Czy ty się sama słyszysz? Po tych nagich fotkach to zostaje ci tylko striptiz dla niewyżytych dziadków. A no i on świata nie widzi poza Ludmilą, a ty tego nie zmienisz.
Jak to wszystko brzmi. Torres gada jak jakaś naćpana. Myśli, że będzie z Fede, bo jest przystojny. Śmieję się jej prosto w twarz i szybko odchodzę. Po chwili dociera do mnie, że jestem taki sam jak Camila. Aż mną trzęsie jak pomyślę, że cały czas chcę zepsuć związek Ludmi i Federa. Dlaczego ja w ogóle ją kocham? Codziennie staram się zwrócić jej uwagę na mnie, ale ona przecież widzi tylko tę wysoką grzywkę. On jest jej księciem z bajki, nie ja.

~Violetta~

Otwieram oczy, trzepocząc gęstymi rzęsami. Rozbłyski jasnego światła utrudniają mi skupienie wzroku, a ciężkie powieki nieznoście opadają w dół. Nagle czuje czyjąś obecność w pokoju i nie myle się, ponieważ wcale nie jestem sama.
-Jesteś piękna - oznajmił męski, głęboki głos, który tak bardzo ubóstwiam
-Leon? Co ty tu robisz?- zapytałam zdziwiona, przyglądając się mojemu chłopakowi.
Oczywiście na jego ciele dostrzegam tylko czarne bokserki w niewielkie, żółte kropeczki.
-No jak to co? Nie mogę już przyjść do swojej dziewczyny i popatrzeć jak śpi?
-Byłeś zły, z resztą ja też
-Ale już nie jestem, nie potrafie długo się na Ciebie gniewać, ty także masz z tym problem, ponieważ jestem taki uroczy
-Masz racje, jesteś nieziemsko uroczy - przyznaje i uśmiecham się do niego
-Mam ci podziękować za komplement?
-Najlepiej soczystym pocałunkiem kochanie
 Nachylam się ku niemu z zaciśniętymi ustami i przymykam powieki. Kątem oka dostrzegam, że Leon rozchyla wargi.
-Lepiej chodźmy zrobić jakieś śniadanie- słyszę niespodziewanie
-Naprawdę śniadanie? Przerywasz w takim momencie idioto?
-Mój brzuch domaga się jedzenia kobieto, czułości możemy zostawić na później, a teraz marsz do garów robić naleśniki
-Ty sobie chyba żartujesz Verdas. Jeżeli myślisz, że znalazłeś sobie gosposie to ostro się przeliczyłeś- wołam oskarżycielskim tonem, nie ma opcji, żebym zrobiła mu śniadanie, to ja jestem księżniczką, więc to on powinien usługiwać mi
- Vilu, daj spokój. Ja tylko żartowałem, zrobimy śniadanie razem... we dwoje i będziemy cudownie się przy tym bawić dobrze?
- Mogę przystać na twoją propozycje, ale pod warunkiem, że nie będę zmywać
-Wiem, też nie mam zamiaru tego robić, dlatego zrobimy więcej porcji i zawołamy naszych ''kochanych'' przyjciół, aby zjedli razem z nami, a wtedy będą zmuszeni pozmywać
- Jeju kochanie, ty naprawdę czasem używasz mózgu, a byłam pewna, że ta czynność już dawno nie była przez Ciebie wykonywana
-Za chwile się obraże i nie odezwe do Ciebie już nigdy, a wtedy będziesz skazana na przebywanie z Diego, bo Lu będzie zajęta przez Federa.
-Cieszy mnie fakt, że są ze sobą
-Nie są, w sumie sam tego nie rozumiem, Pasquarelli nie za dużo mówił mi na ten temat. Na razie próbują jako dobrzy przyjaciele, ale nie pociągną tak zbyt długo. Widać po nich, że oczekują od siebie czegoś więcej i jestem pewny, że Feder w końcu odważy się zadać jej to formalne pytanie dotyczące bycia ze sobą
Jego wypowiedź lekko mnie szokuje myślałam, że w naszym wieku nie trzeba pytać się już o takie rzeczy, no ale cóż facetów pokroju Federico nie da nazwać się normalnymi.
-A nie sądzisz, że Lu może rozbawić sytuacja, w której on prosi ją o chodzenie?
- Też wydaje mi się to dziecinne, ale tak każe robić męski kodeks- mamrocze pod nosem i zasłania się pobliską poduszką- tylko mnie nie bij Vilu
Mam ochotę wziąść pierwszą, lepszą rzecz jaką mam pod ręką i rzucić w kierunku szatyna, tak żeby raz na zawsze zapomniał o tych samczych zasadach
-Przysięgam Ci Leon, jeżeli jeszcze raz wspomnisz przy mnie o tych głupotach, to przez najbliższy miesiąc zaspakajać cię seksualnia, będzie tylko i wyłącznie twoja ręka
-O czym ty do mnie mówisz, my i tak nie uprawiamy seksu. A zjazd na ręcznym mam praktycznie codziennie, statystyki nie kłamią kochanie
- Boże i co ja w tobie widzę?- mówie bardziej do siebie, niż do niego
-Księcia z bajki, który potrafi uratować Cię nawet przed najstraszniejszym smokiem na świecie.
Uśmiecham się do niego i szybkim ruchem wtulam w jego ciepłe ramiona
-Dobra chodźmy już do tej kuchni, bo za chwile wszyscy się tam zlecą i jeszcze zaczną nam pomagać, a wtedy będziemy musieli zmywać.
Chłopak uśmiecha się do mnie tym swoim łobuzerskim uśmieszkiem, po czym chwyta za rękę i ciągnie w kierunku drzwi. Jak nigdy, ulegam mu i pozwalam się prowadzić. Normalnie urządziłabym wielką awanturę, ale jednak nie tym razem. Chwila tylko dla nas dobrze nam zrobi, a po za tym obsypanie jego idealnie ułożonych włosów mąką, może dać mi niezły ubaw.

~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie, dzisiejszy rozdział jest dość krótki, ale to oczywiście ma swój cel.
A jaki?

A więc perspektywa Diego została napisana przez moją wspólniczke Maravillose , która moim zdaniem poradziła sobie cudownie :)

Ja natomiast napisałam perspektywe Violetty, która jest dość "inna", niż zazwyczaj. Nie wiem czy to zauważyliście, ale zazwyczaj pisze bardziej luźno, dzisiaj zdecydowałam się na coś innego.

A teraz pytanie do was CZY PODOBA WAM SIĘ TAKI STYL? CZY JEDNAK WOLICIE TEN POPRZEDNI?

Wasza opinia jest dla mnie ważna, ponieważ głównie pisze to dla was i chciałabym, aby swobodnie wam się to czytało :)

Czakam na opinie ^^

Pozdrawiam Ola <3







niedziela, 22 lutego 2015

Chapter 14



~Leon~

- Fede? To, co robimy?
- Verdas, nie udawaj większego idioty niż jesteś - puszczam to mimo uszu. -Od piętnastu minut mówię ci, że teraz nie powinna się dla nas liczyć reputacja, ważne są nasze księżniczki. Dosiądziemy się do nich jak gdyby nigdy nic. Wystarczy wziąć przykład z Maxi’ego, on nie wstydzi się swojego związku z Natalią. Ale ty jak zwykle mnie nie słuchasz!
- Słucham cię, słucham, ale...
- Nie ma żadnego „ale”.
- No właśnie jest - wskazuję „dyskretnie” palcem w kierunku stolika mózgowców. Wiem, że Federico jest mocno wkurzony, chociaż za wszelką cenę nie chce tego okazywać. Widok Diego beztrosko plotkującego z Lu musi go strasznie boleć. Na szczęście Violetta siedzi z nimi i zgaduję, że ona jest jedynym powodem, dla którego Fede nie rzucił się jeszcze na Hernandeza z pięściami.
- Idziemy stąd? – albo mi się wydaje, albo Pasquarelli jest podenerwowany.
- Nie. Zostajemy i siadamy w strefie V.I.P. – mówię, ciągnąc kumpla za rękę w stronę naszego stałego miejsca. Siadamy i jemy prowadząc sztuczną konwersację na potrzeby zachowania pozorów normalności. Jednak nie możemy długo nacieszyć się względnym spokojem. Do naszego stolika podchodzi na tych swoich krzywych nóżkach nie kto inny jak Camila Torres. Trzepocze rzęsami jak potłuczona, a jej ciało zakrywa tylko coś, co wygląda ja dwa paski z frędzlami. Na sam jej widok mam ochotę zwrócić śniadanie i jeszcze niezjedzony lunch.
- Feduś, możemy porozmawiać?
- Tak? Mów, co ci na wątrobie leży – odpowiada Federico z wyczuwalną ironią w głosie.
- Ale tak na osobności – szepcze ta wywłoka, wydymając usta.
- Nie idź z nią, Lu się to nie spodoba – wtrącam się do rozmowy. – Serio nie będzie zachwycona.
- Idę. Nic mi nie będzie. Nie mam zamiaru przecież jej przelecieć czy coś. Będziemy tylko kulturalnie rozmawiać – Pasquarelli zwraca się do mnie szeptem, robiąc minę typu „przecież wiesz, że taki nie jestem”.
Niepokoi mnie postawa Federa, ale mimo to już nie protestuję. Wychodzą, a ja zostaję sam ze stołówkowym jedzeniem. Nie mam jednak szansy na długą konsumpcję. Gorzej być nie mogło! Ludmila odchodzi od swojego stolika, ale nie w tym rzecz. Ona biegnie za Federico i Torres. Nie no, muszę wkroczyć do akcji. Ja, mistrz dawania ciała w kwestiach zaufania idę ratować sytuację. Doganiam ją kawałek od stołówki i chwytam za nadgarstek.
- Lu, nie idź za nimi. Powinnaś zaufać Federico w 100%. Bez tego nie zbudujecie przynajmniej tak silnego związku jak ja i Violetta. Pamiętaj, że Fede jest wpatrzony w ciebie jak w obrazek.
- Po pierwsze muszę pogratulować ci szczęśliwego związku, bo jeszcze nie miałam okazji tego zrobić. Po drugie, nie chciałam za nimi iść. Ja tylko muszę do toalety. Wiesz jak to jest. Potem te wszystkie lekcje bez przerwy i tak wstrzymywać to trochę słabo...
Ludmila gada jak najęta, ale ktoś jej w tym przerywa. Patrzymy po sobie i milczymy, nasłuchując wrzasków dochodzących zza rogu. Cała sytuacja wygląda jeszcze słabiej, gdy dociera do nas, do kogo należą te głosy. Camila i Federico kłócą się i to nie byle o co.
- Dlaczego łazisz za tą kujonowatą dziwką, co?
- Kurwa, nie nazywaj jej tak – jego głos przypomina syk. – Kocham ją, a tobie nic do tego!
- Co ona ma, czego ja nie mam? Powiedz mi Feduś, proszę – znowu od jej głosu zbiera mi się na wymioty.
- WSZYSTKO.
Widzę, że Lu odetchnęła z ulgą, ale mimo to proszę ją abyśmy wyszli. Stanie w zasięgu rażenia bomby Torres’owej nie jest bezpieczne. Niby ze mnie taki idiota, a wiem, że nie wróży to nic dobrego. Już mamy odejść, gdy na horyzoncie pojawia się moja cudowna Viola. Chcę się do niej przytulić, ale ona odsuwa mnie od siebie i pyta nas lodowatym głosem:
- Co wy tutaj robicie? Tylko we dwoje? – unosi jedną brew w geście zapytania.
- Serio? Kolejna dziewczyna, która nie ufa swojemu chłopakowi. Przed chwilą mówiłem Lu, że powinna ufać Fede, bo nie zbuduje stabilnego związku tak jak my, a teraz okazuje się, że u nas też tego brakuje – przyznaję, nie powinienem wybuchać.
- Ty, mój drogi masz u mnie tak wielki kredyt zaufania, że ty sobie nawet nie wyobrażasz, ale jak widzę Cię z moją przyjaciółką prawie do siebie przytulonych to mnie coś bierze – Viola drze się bez opamiętania.
- Powinnaś wiedzieć, że między nami nic ma. Ja tylko tłumaczyłem Lu, że nie powinna śledzić Fede...
- To, dlaczego staliście tak blisko siebie?
- Cholera jasna! Z wami dwiema to się zwyczajnie nie da.
Wychodzę stamtąd. Mam dość. Jestem na nie zwyczajnie obrażony. Violetta nie ma do mnie zaufania, a Ludmila wciąga mnie w takie bagno gdyby nie ona dalej spokojnie jadłbym lunch.


~Francesca~

Z niecierpliwością czekam na Diego w restauracji. Tak, umówiliśmy się. Nie wiem, dlaczego się zgodziłam. A nie, w sumie to wiem. Więcej czasu spędzonego ze mną równa się mniej czasu z Ferro. Muszę go jakoś od niej odsunąć, zniechęcić, cokolwiek. Przecież ona nie jest taka idealna jak mu się wydaje. W końcu mało kto wie, że z naszej prymuski nie zawsze była taka grzeczna dziewczynka. Wystarczy trochę ponaginać jej życiowe wpadki, tak żeby Hernandez nie chciał znać takiego babsztyla jak ona. Szkoda tylko, że Diego sam nie domyśla się o moich uczuciach. Podkochuję się w nim od tylu lat, a on ma przed oczami tylko blond szopę mojej ex-przyjaciółki. Boli mnie jego ślepota, a do tego rani tym jak bardzo lekceważy mnie spóźniając się. Dopiero po pół godzinie od umówionego czasu łaskawie się zjawia. Mam dość, chcę wyjść. Pewnie pieprzył się z kolejną szmatą, mając Ludmilę przed oczami i dlatego się spóźnił. Nie chcę słuchać jego tandetnych wymówek, jednak on nie daje mi tak łatwo uciec. Wręcza mi przepiękny bukiet kwiatów, ale nie to przeważa o mojej decyzji. Diego wbiega na podest, na którym zwykle gra kwartet smyczkowy i sięga po mikrofon. Pierwszy raz od lat słyszę jego cudowny głos, lecz tym razem nie śpiewa o żadnych ogórkach czy biedronkach. Teraz mogłabym zatopić się w słowach. Diego. Podchodzi do mnie i delikatnie całuje moją skroń, szepcząc „Brakuje mi tych chwil. Pozwólmy im powrócić. Nie odcinajmy się od przeszłości”. Pieprzony Hernandez. Dlaczego on tak na mnie działa? No nieważne. Teraz mogę na spokojnie realizować mój plan, bo chociaż on zachowuje się obecnie jakby świata poza mną nie widział to jestem w pełni świadoma, że Ferro dalej siedzi mu w głowie. Kiedy tylko mój dzisiejszy towarzysz zasiada do stolika uśmiecham się szeroko i zaczynam opowiadać o tym, co najbardziej go interesuje.
- Diego. Wiem, że w ostatnim czasie mocno zaczęło ci zależeć na Lu, więc pewnie chcesz o niej wiedzieć jak najwięcej. Mogę ci zagwarantować, że nie jest taka, na jaką wygląda. Za tą uroczą i perfekcyjną laureatką najważniejszych brytyjskich konkursów ekonomistycznych kryje się niezbyt kolorowa przeszłość. Wiesz, jej matka miała poważną depresję, ale dzięki Lu ma się już lepiej. Niestety śmierć ojca i choroba matki odbiły na niej swoje piętno. W pewnym momencie Ludmila zaczęła po kryjomu wymykać się z domu: na papierosy, na piwo i tak dalej. Przez kilka tygodni sięgała po narkotyki. Następnie rozpoczęła naukę karate żeby wyładowywać gniew. To zajęcie również nie miało przyszłości, chociaż przyświecał mu ważny cel. Potem zamieniła się w szarą myszkę, kujonicę o „złotym sercu”, ale nie myśl sobie, że jest taka ułożona. Jak chce to umie pokazać pazury i wbić je w twoje plecy w najmniej oczekiwanym momencie.
- A jaka jeszcze jest Lu? Powiedz mi, co tylko o niej wiesz – wkurza mnie zafascynowanie Diega Ludmilą, lecz staram się tego nie okazywać.
- No, w sumie to teraz jest coraz bardziej odważna, pewna siebie, chamska, wulgarna, niewyżyta. Mam dalej wymieniać? – pytam ironicznie. Już nie mogę wytrzymać jego ciekawości na temat Ferro.
- Franuś, może zmienimy temat, co? – pyta lekko speszony Diego.
- Tak, tak jasne. Przepraszam cię. Trochę się zdenerwowałam – odpowiadam przesłodzonym głosem.
- Nic się nie stało. Na co masz ochotę do jedzenie?
Hernandez woła kelnera i składamy zamówienie. Potem już nie poruszamy drażliwych tematów. Dalsza część kolacji mija nam bardzo przyjemnie.

~Federico~

Razem z moją prawie dziewczyną, leżymy pośrodku polany za szkołą. Jesteśmy sami pochłonięci swoją obecnością, jedynymi dźwiękami jakie nas otaczają są szelesty powiewającej na wietrze trawy i grające przeróżne melodie na swych nogach świersze. Pochylam głowę i chowam nos w blond lokach Lu, zapach truskawek, który dociera do moich nozdrzy zniewala mnie, jestem niewolnikiem miłości i wcale mi to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie podoba mi się to nowe uczucie. Naprawdę przyjemnie jest, czuć się kochanym przez osobę na, której bardzo ci zależy, chce ją uszczęśliwiać, być przy niej, pomagać, pocieszać kiedy ma zły dzień i nigdy nie pozwolić jej odejść. NIGDY.
-O czym myślisz kochanie?- jej głos wyrywa mnie z mojego własnego świata
-O nas...O tym, że chce być przy tobie już zawsze, bo uszczęśliwiasz mnie swoją obecnością
Blondyneczka podnosi głowę tak, że nasze spojrzenia krzyżują się, a nosy stykają ze sobą
-Kocham patrzeć w twoje oczy
-Dlaczego?- dziewczyna uśmiecha się do mnie tym swoim śnieżnobiałym uśmiechem
-Bo widzę w nich swoje odbicie
-Świnia-rzuca krótko, poczym wstaje z koca i udaje wielce sfochowaną
-Księżniczko, nie obrażaj się na mnie,obydwoje wiemy, że kochasz tą nutkę chamstwa, która we mnie siedzi
Odpowiada mi głucha cisza wiem, że nie mogę dać jej za wygraną, ponieważ wtedy będzie na mnie zła, że za szybko zrezygnowałem
-Kotek chodź tu do mnie, bo wstanę i nie będzie zbyt ciekawie
-Czy ty mi grozisz?
-Owszem- ton mojego głosu staje się poważny, może nawet zbyt poważny
-A co się stanie jeżeli cię nie posłucham?
-Spotka Cię kara
-Chyba zaryzykuje
Ludmila bierze nogi za pas i zaczyna uciekać w stronę lasu, ja jako zawodowy gracz Rugby dwoma zwinnymi ruchami wstaje z koca i ruszam w pościg za moim skarbem. Nasza zabawa nie trwa zbyt długo, po niecałej minucie bez krzty wysiłku łapie ją i przerzucam sobie przez ramie.
-I co teraz mi zro...
Niestety nie jest jej dane dokończyć wypowiedź, ponieważ wymierzam w jej tyłek siarczystego klapsa.
-Czy teraz będziesz grzeczna Ludmilo?
Dziewczyna przecząco kiwa głową
-Jesteś tego pewna kochanie?
-Tak- w jej głosie słychać podniecenie, pragnie mnie.
Wymierzam kolejnego klapsa, na co Lu głośno stęka
-Mocniej Federico
Jej życzenie jest dla mnie rozkazem, siadam na trawie i przerzucam ją sobie przez kolana tak, że jest wypięta. Siągam z jej ciała krótkie, różowe shorty i odkładam na bok. Kiedy chce ponownie zabrać się za jej tyłek, coś przykłuwa moją uwagę
-Lu, jeżeli zacznę przesadzać to mi to powiedź, nie chce sprawić Ci bólu
-Dobrze Fede
Ponownie sięgam ręką po shorty dziewczyny i wyciągam z nich czarny pasek z dużą, metalową klamrą
-Jedno twoje słowo, a ja przestaje tak Lu?
-Dobrze- w jej głosie nie czuje już podniecenia, tylko przerażenie
-Ufasz mi?
-Tak
Szybkim, zdecydowanym ruchem uderzam Ludmile paskiem w tyłek, który od razu przybiera różowiutki kolor. Czuje jak mój penis twardnieje, cholernie podnieca mnie cała ta sytuacja, jestem jej panem i to ja decyduje co z nią zrobie
-Rozluźnij pośladki
Blondynka odrazu wykonuje moje polecenie, a ja nachylam się i obdarzam jej krągłości czułymi pocałunkami. Zębami chwytam za jej czarne, koronkowe stringi i ściągam je gwałtownym szarpnięciem.
-Federico- zerkam na jej umęczoną twarzyczkę, czyżbym przesadził?
-Tak?
-Mocno i głęboko
Uśmiecham się szyderczo i wracam do całowania jej pośladków, moje palce zatapiają się w jej mokrej kobiecości
-Czy ja wam czasem nie przeszkadzam?
Razem z Lu odskakujemy od siebie jak oparzeni, ktoś przerwał nam w bardzo niekomfortowej sytuacji.
-O cześć Diego, co słychać?-blondynka uśmiecha się do niego niewinnie, a ja mam ochote wstać i wyjebać mu w ten krzywy ryj, zrobił to specjalnie, aby nam przeszkodzić
-Nic, tylko przechodziłem i chciałem powiedzieć 'cześć', a teraz spadam do zobaczenia w domu
Hernandez odchodzi, a ja wstaje i próbuje pobiec za nim, aby po ludzku przyjebać mu w dziąsła, ale powstrzymuje mnie Lu
-Daj spokój Fede, nic się przecież nie stało
Jej wypowiedź zwala mnie z nóg
-Nic się nie stało? On to zrobił specjalnie Lu
-Nie denerwuj się tak- odpowiada mi lekceważącym tonem
-Jak mam się nie denerwować, złamał męski kodeks
-Wynagrodzę ci to w domu dobrze?
-To nie chodzi o to, że tego nie dokonczyliśmy, tu chodzi o sam fakt, że ten kutas tak po prostu tu przyszedł
-Naprawdę chcesz się o niego kłócić? -Nie
-No widzisz, a teraz chodź do mnie i pomóż założyć mi spodenki, bo trochę tu zimno
-Masz szczęście, że się zasłoniłaś, bo gdyby zobaczył to co należy do mnie, to zginąłby na miejscu
Podchodzę do Lusi i mocno przyciągam ją do siebie złączając tym samym nasze usta w pocałunku, mimo że udało jej się mnie jakoś udobruchać to nadal jestem wściekły na tego pieprzonego kutasa, pożałuje tego już ja o to zadbam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 Rozdział został napisany w 2/3 przez.... Maravillose Sabio <3

Ja napisałam tylko perspektywe Federa XD

Moim zdaniem wyszło całkiem nieźle co tym sądzicie?

Chciałabym również pogratulować Ninie i Alexandrze, których rozdziały też były świetne, niestety wygrać mogła tylko jedna :(

Pozdrawiam Ola<3




piątek, 20 lutego 2015

Chapter 13


~Ludmila~

-Jesteś tego pewny?
-Tak, jak niczego innego w życiu kochanie
Razem z Fede przekraczamy próg szkolnego korytarza, jednak tym razem idziemy jako jedność... jako para? W sumie sama nie wiem czy jesteśmy razem, czy po prostu jesteśmy przyjaciółmi. Wiem że nie chce być daleko od niego, bo .... COŚ DO NIEGO CZUJE, to nie jest jeszcze ten etap w, którym wyznajemy i uświadamiamy sobie nawzajem, jak bardzo się kochamy, ale zmierzamy do tego w bardzo szybkim i jednostajnym tempie. Mijając zdziwione ludzkie twarze moich szkolnych kolegów czuje się dość dziwnie, no tak kto mógłby przypuszczać, że Federico Pasquarelli pokaże się publiczni razem ze mną, z Ludmilą Ferro. Jednak, czasem niemożliwe staje się możliwe, trzeba tylko dać sobie szanse i udowodnić, że każdy człowiek ma dwa oblicza i zaakceptować obydwa.
-Nad czym tak myślisz księżniczko?
Jego głos wyrywa mnie z moich dość głębokich zamysłów o nim samym,cóż za ironia. Federico jest dla mnie jak najskrytsze marzenie, które przez bardzo długi czas siedziało gdzieś w głębi mnie i nie pozwalało na odkrycie się, nawet przede mną.
-Myśle o tobie
Włoch uśmiecha się do mnie w ten swój cholernie pociągający i uwodzicielski sposób, czuje jak kolana zapadają się pod naciskiem mojego ciała, a policzki przyjmują pulpurowy kolor, nienawidze być zawstydzona, nie wiem wtedy jak mam się zachować i co powiedzieć
-Lu, przestań przygryzać tą cholerną wargę, bo za chwile zaczne robić to za ciebie
Nawet nie zdawałam sobie wcześniej sprawy z tego, że to robie. Puszczam zębami warge, a Federico niebywale głośno wciąga powietrze. Moja podświadomość rzuca mi w myślach dwa słowa 'Pociągasz go', ale moje logiczne myślenie od razu odrzuca od siebie myśl o tym, że mogłabym doprowadzać go, aż do takiego stanu,przecież jestem szarą myszką, a on codziennie pod swoją ręką ma bandę tych pieprzonych dziwek z pomponami, jeżeli miałby ochotę kogoś przelecieć, to napewno byłaby to któraś z nich, a jednak ze mną przecież też uprawiam seks, to wszystko jest dość skomplikowane
-Przepraszam, nie zauwarzyłam, że to robie
- Nie martw się, ja i mój penis jeszcze jakoś dajemy sobie rade
Zaczynam robić się mokra między nogami, podteksty seksualne padające z jego ust działają na mnie niczym dobry film pornograficzny dla nie wyżytego seksualnie mężczyzny, mam na niego ochotę tu i teraz
-Mam nadzieje, że jakoś się trzymacie
-Jakoś dajemy radę, ale przyznam, że w trzymaniu mogłabyś nam pomóc skarbie
Spuszczam głowę do dołu, może i chciałabym zaciągnąć go do najbliższego schowka na miotły i pieprzyć do utraty tchu, ale teraz kiedy obydwoje znamy swoje uczucia to dziwnie mi tak po prostu to zrobić, bo co on sobie o mnie pomyśli
-Jeżeli przeginał to mi to powiedz kochanie, nie chce żebyś czuła się przy mnie nie komfortowo
Czuć się nie komfortowo? No co ty w ogóle się tak nie czuje możemy śmiało pogadać o naszych pragnieniach sekualnych i wizjach ze sobą, ja na przykład wyobrażam nas sobie na pralce, gdzie posuwasz mnie do nieprzytomność kochanie
-Zmieńmy może temat Fede
-No dobrze, a więc pogadajmy o planach na przyszłość, co widzisz kiedy myślisz o przyszłości?
Ja, ty pralka i sposób na udany seks mamy z głowy, widzę nas również w dwunastu innych pozycjach, ale przecież Ci tego nie powiem
-Chciałabym iść na prawo, widze się w roli prawnika, który ratuje ludzi z opresji, a ty co planujesz?
-Kiedyś myślałem o zostaniu pisarzem, takim poważnym, który zarabia na własnym talencie, potem myślałem nad scenarzystą, zawsze wydawało mi się, że pajam wyobraźnią na każdym kroku, a teraz zacząłem myśleć o pracy w bardziej racjonalny sposób. Pisanie zawsze zostanie moim hobby, ale to wszystko zadecyduje o moim życiu, więc zaczynam stawiać na medycyne
-Jestem pod wrażeniem, kompletnie się tego po tobie nie spodziewałam
-Wiem, nikt by się tego nie spodziewał, a napewno nie po takim kundlu jak ja co nie?
Federico puszcza do mnie oczko i szeroko się uśmiecha, a ja czuje się zażenowana całą tą sytuacją, chłopak dostrzega moje zakłopotanie i mocno mnie do siebie przytula
-Nie martw się, ja tylko żartuje kochanie
-Nie lubie takich żartów, zrobiło mi się głupio, bo wiem, że raniłam cię każdym słowem
-Daj spokój kochanie. Zostawmy przeszłość w spokoju , ważne jest tu i teraz...
-Ty pieprzony baranie
Wypowiedź Federico przerywa zrozpaczona Camila, która posyła moje... Federowi mordercze spojrzenie, czuje że za chwile będzie ciekawie
-O co tobie chodzi Camila?
-O nic, ale mam nadzieje, że twoja nowa dziewczyna wie o nagich zdjęciach, które dla Ciebie zrobiłam, jesteś pieprzonym egoistom
-Fede o czym ona mówi?
Federico patrzy na mnie wzrokiem niewinnego szczeniaczka, który zrobił w domu niezły burdel, po bitwie z kotem sąsiadów, a ja o dziwo nie jestem zła. Camila pstryka palcami i odchodzi, trochę jej współczuje, ale jak widać była idiotką, a za głupotę płaci się wysoką cene
-Ludmila, ja ci wszystko wytłumacze
-Feduś spokojnie, to twoja przeszłość, a ja nie mam zamiaru w nią ingerować
-Ulżyło mi, jesteś najcudowniejszą kobietą na świecie
-Widzisz, nasz związek... albo nasza przyjaźń temperuje mi pazurki
-Widzisz, mam nadzieje, że twoje pazurki dadzą znać o sobie w łóżku, moja... prawie dziewczyno
Jego ręcę mocniej zaciskają się na mojej tali, nazwał mnie swoją prawie dziewczyną, to duży krok w strone naszego upragnionego związku, który zapewnić ma nam szczęśliwe życie ze sobą.

~Diego~

Moje serce pęka na milion maleńkich kawałeczków. Widok dziewczyny, która powinna być z tobą, a obściskuje się z innym należy do najgorszych chwil życiowych. Ona powinna stać tam ze mną, a nie z nim. Federico patrzy przez chwile na mnie, a potem ujmuje twarz Ludmily i całuję ją, blondynka w zupełności się mu oddaje, moje serce przyjmuje kolejny bolesny cios. Ich twarze w końcu się od siebie oddalają, na szczęście nie byłbym w stanie znieść dłużej tego widoku. Włoch posyła mi chytry uśmieszek, po czym znika za drzwiami klasy razem z moją ukochaną. Czuje się źle, co ja gadam czuje się masakrycznie, ale nie dam Federowi tej satysfakcji i nie pokaże mu, że mnie to ruszyło. Muszę być silny, przybajmniej do czasu. Do moich uszu dobiega dźwięk dzwonka informującego mnie o wybiciu godziny ósmej, na szczęście dzisiaj piąteczek, czyli szykuje się jakaś dobra biba na, której będę mógł się najebać i zapomnieć o otaczającym mnie świecie
-Panie Hernandez, wchodzi pan czy nie?
Głos mojej matematyczki, wyrywa mnie z myślenia o moich cudownych wieczornych postanowieniach
-Tak, już idę
Po przebyciu zaledwie dziesięciu kroków znajduje się w klasie, gdzie jak zwykle jest dość pustawo. Jednak coś bardzo mnie zaskakuje, a właściwie Federico, który zajmuje moje miejsce obok Luci, kurwa mać serio, nawet to odbierze mi ten jebany gówniarz? Jestem zmuszony usiąść obok Resto, nie żeby mi to jakoś bardzo nie pasowało, ale wolał bym siedzieć z Ludmilą co jest chyba dość normalne prawda? Sadzam tyłek, na dość niewygodnym i niskim krześle, a Fran posyła mi pytające spojrzenie
-Wybacz, ale Feder zajął moje miejsce, a gdy siedze sam to dostaje padaczki
-Boli?
-Co miało by boleć?
-Widok dziewczyny twoich marzeń, w objęciach innego?
-Cholernie
Resto uśmiecha się pod nosem
- Welcome to my world
Nie rozumiem jej, ale to żadna nowość, jeżeli chodzi o nią to zawsze była dziwna. Reszta lekcji mija nam dość dobrze, mimo tego, że ja mam ochotę umrzeć.

~~~~~~~~~~~~~~

Hejoł :3

Jak tam u was?
Narazie Fedemila jest happy<3
Pozdrawiam Ola<3

WYNIKI NABORU <3

A więc dostałam dziewiętnaście zgłoszeń i wszystkie miały w sobie coś orginalnego, wybrałam trzy dziewczyny

*Alexandra Ludwig
*Nina Pasquarelli
*Maravillosa Sabio (Jeżeli napisałam, źle nazwe to przepraszam)

Dziewczyny napiszą następny rozdział, a ja wybiorę najlepszy i opublikuje go.

Oczywiście dziewczyny dostaną ode mnie szczegółowy plan wydarzeń na podstawie, którego napiszą rozdział. Na sprawdze je i wstawie najlepszy =>

Pozdrawiam Ola<3

Dziękuje za wszystkie zgłoszenia <3
Każda praca była wyjątkowa i piękna <3



środa, 18 lutego 2015

Chapter 12


~Leon~

Przeszukuje każdy najmniejszy zakamarek naszej szkoły i nigdzie nie mogę go znaleść, tak jakby wyparował. Boje się o niego jest moim przyjacielem i powinienem być przy nim, wspierać go i nie pozwolić mu się załamać, niestety zawaliłem. Najpierw sytuacja z Ludmilą, gdzie to ja się jej wygadałem, a teraz sytuacja z jego matką, gdzie to ja wyszedłem i zostawiłem go z nią samego. Czuje się paskudnie ze świadomością, że jest teraz sam, a ja na to pozwoliłem. Jego matka przesadziła, nie wiem co było powodem do użycia, aż tak mocnego słownictwa, ale ta cała sytuacja była mocno przegięta. Fede musi czuć się teraz okropnie, został sponiewierany przez dwie miłości swojego życia. Na szczęście on nie jest głupi, jest silnym facetem i wiem, że jakoś poradzi sobie ze swoimi uczuciami... pytanie tylko jak długo?
-Federico!
Cały czas wykrzykuje jego imie, nie ma go na terenie szkoły, napewno pokazałby się, gdyby zobaczył, że go szukam. To całe włóczenie się tutaj, wydaje mi się coraz bardziej bezsensowne, jak widać ma ochote pobyć sam i nie zrobie nic z tym faktem. Muszę wrócić do domu, jeżeli nie wróci na noc, to razem z resztą domowników pójdziemy szukać go razem, na razie trzeba czekać.
-Leon, odwróć się
Do moich uszu dobiega słodki, dziewczęcy głos, wiem do kogo należy, ponieważ uwielbiam go.
-Witaj Violu, co tu tobisz?
Szatynka podchodzi do mnie bliżej i patrzy z utęsknieniem, mam cholerną ochotę przytulić ją i pocałować, ale niestety nie mogę
-Szukałam Cię, zauwarzyłam, że wyszedłeś zaraz za Federico i dość długo was nie było, więc postanowiłam was poszukać. Gdzie on jest?
-Feder, potrzebuje teraz smotności. Pewnie siedzi gdzieś sam i zamienia swoje myśli w słowa, które od razu przelewa na papier.
-Szkoda mi go, ale jeżeli potrzebuje samotności to trzeba to uszanować, idziemy do domu?
-Tak, właśnie miałem taki zamiar
Razem z Vilu kierujemy się w strone naszego domku. Czuje jak serce podchodzi mi do gardła, ręce pocą się, a puls zatrzymuje. Tak właśnie, działa na mnie Violetta, moja miłość, moje ukojenie, moja sympatia.
-Leon, mogę zadać Ci pytanie?
-Tak, wal śmiało
-Czemu Fede potraktował Ludmile w tak paskudny sposób? Popchnął ją, a ona chciała go tylko przytulić
Nie wiem co jej odpowiedzieć, nie moge przecież znowu palnąć czegoś głupiego
-Nie wiem, o co Ci chodzi. Feder wcale nie chce o niej zapomnieć
Ja i mój cholernie długi język znowu daliśmy plame. Pasquarelli naprawde ma prawo mnie zabić, a zwłaszcza po tym.
-Dlaczego on chce o niej zapomnieć?
-Skąd taka myśl?
Udawanie kretyna jest zawsze najlepszą opcją, która z resztą wychodzi mi cudownie.
-Sam to przed chwilą powiedziałeś
-Nie prawda, powiedziałem tylko, że Fede nie chce o niej zapomnieć
-A czemu miałby chcieć zapomnieć?
-Nie wiem, ty mi powiedz
-Leon, ale to ty powiedziałeś, że..
-Vilu, czy to ważne? Jesteśmy teraz sami cieszmy się tą chwilą, bo nie zdarza się ona zbyt często
-Racja, a zwłaszcza teraz. Atmosfera w domu jest dość gęsta prawda? Wasze kłótnie z Diego, nieporozumienia Ludmily i Fede, nasza sytuacja z Fran no i ta dzisiejsza wymiana słów...
Jupi, udało mi się wybrnąć z tego bagna, tylko teraz musze uważać, aby nie wpaść znowu
-Nie kończ, błagam. Słuchanie o tym sprawia mi ból, czuje się jakby to była moja wina
-Czemu miałaby być to twoja wina?
-Zostawiłem go, a nie powinienem, gdybym tam był to jego matka nie naskoczyłaby na niego, aż tak. Nie dość, że cierpi, bo chce zapomnieć o Ludmile to jeszcze to
-Czy ty właśnie powiedziałeś, że on chce zapomnieć o Lu?
No i zostałem wyruchany... znowu.
-Vilu, to nie tak. Fede nie chce o niej zapomnieć, tak mi się tylko powiedziało.
-Nie rób ze mnie idiotki Verdas. Powiedz prawde, a ja obiecuje, że nie powiem Lu
-No dobra, Feder chce zapomnieć o Ludmi, ponieważ wyznał jej miłość, ale ona nie odpowiedziała mu tym samym. On nie ma ochoty już cierpieć więc, chce podjąć drastyczne środki czyli zamienić się pokojem z Hernandezem
Violetta zatrzymuje się gwałtownie i zaczyna drzeć się na cały głos
-On, nie może!
-Czemu niby nie może?
-Bo Lu ma z nim pogadać i dać mu szanse. On nie może chcieć o niej zapomnieć, oni muszą stworzyć idealny związek i być ze sobą już na zawsze rozumiesz mnie?
-Zaczynam się ciebie bać i mówie to całkiem poważnie Vilu
-Spadaj
Dziewczyna odwraca się do mnie tyłem i krzyżuje ręce na piersiach. Czyżby się na mnie obraziła?
-Czy ty się właśnie na mnie fochnęłaś?
-I to z przytupem stary
-Nie możesz być na mnie zła, przecież jestem przesłodki
Odwracam ją do siebie i obdarzam ją swoim najcudowniejszym uśmiechem jaki tylko potrafie zrobić.
-Twoje argumenty mnie nie przekonują
-A co by cię przekonało królewno?
-No nie wiem może tak całus w usta, ale nie jestem pewna
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem
Jednym, brutalnym chwytem przyciskm ją do siebie, po czym złączam nasze usta w namiętnym i długim pocałunku, który mógłby trwać i trwać i trwać... tak bez końca.
-Kocham Cię Leon
Milcze, tu nie potrzeba słów, nasze serca porozumiewają się same.


~Federico~

Szum drzew, miękość mchu i ćwierkanie ptaków, to otoczenie sprawia, że czuje się trochę lepiej. Ostatnie dwa dni, są najgorszymi dniami w moim życiu trace wszystko, razem z ochotą do życie. Chciałbym zniknąć gdzieś, gdzie zapomniałbym o problemach jakie mnie otaczają, o sytuacjach, które sprawiają mi ból i słowach, które bezlitośnie ranią moje serce. Byłoby cudownie gdybym chodziasz na dwa dni zapomniał o Ludmile, potrafił cieszyć się życiem i nie zwracał uwagi na to co powie miłość mojego życia. Czasami zastanawiam się czy ona byłaby szczęśliwa, gdybym umarł? Czy cieszyłaby się, że więcej mnie nie zobaczy? A może przyniosłaby mi kwiatka na grób i z litości zaczęła płakać nad moim smutnym żywotem, może i nie powinienem o tym myśleć, ale nic innego mi już nie zostaje. Jestem pieprzonym kundlem, a ona? A ona jest najcudowniejszą kobietą, która stąpa swoimi delikatnymi nóżkami po tym świecie. Jestem przy niej nikim, a Lu zasługuje na kogoś równie cudownego.

// Nieważne, znajdę kogoś takiego jak Ty
Nie życzę niczego innego tylko wszystkiego najlepszego, dla ciebie
Nie zapomnij mnie, błagam, pamiętam jak powiedziałaś
Czasami Miłość trwa, ale czasami zamiast tego rani
Czasami miłość trwa, ale czasami zamiast tego rani//

Obiecałem sobie, że nie napisze dla niej już nic więcej, ale te słowa same wchodziły mi do głowy. Chciałbym znaleść kogoś takiego samego jak Lu, ale niestety on jest jedyna i niepowtarzalna. Do moich uszu niespodziewanie dociera dźwięk łamanych gałęzi, jak widać nie jestem tu sam.
-Leon, odejdź chce być sam
-Raczej nie jestem Leonem
Odwracam głowę, a moim oczom ukazuje się szczupła, damska sylwetka, mimo mroku panującego w lesie, rozpoznaje ją to Ludmila, ale po co ona tu przyszła
-Co ty tu robisz?
W jej oczach widać błysk, ten który tak dobrze znam. Ten, który tak bardzo kocham.
-Martwiłam się o Ciebie, wyszedłeś bez słowa, nie dałeś znaku życiu i niewiedziałam co z tobą, więc musiałam cię znaleść, a serce przyprowadziło mnie właśnie tutaj
-To super, ale ja już pójdę
Wstaje z ziemi, zgarniam zeszyty do torby i ruszam w przeciwnym kierunku, nie mogę być blisko niej, bo zwariuje
-Możesz uciec ode mnie, ale nigdy nie uciekniesz od uczucia, którym Cię darze kochanie
Zatrzymuje się jej słowa, docierają prosto do mojego serca, które od razu robi się cieplejsze
-Darzysz mnie uczuciem i co dopiero teraz, kiedy moja matka postanowiła mnie zwyzywać, ty uświadomiłaś sobie, że coś do mnie czujesz tak? Ludmila, nie potrzebuje twojej litości
-To nie litość, chce dać nam szanse Fede. Chce, abyśmy byli szczęśliwi, bo tylko razem damy rade pokonać, te wszystkie przeszkody.
-Tak, nagle zmieniłaś podejście co do mnie?
Blondynka pokonuje dzielącą nas odległość i podchodzi do mnie bliżej. Czuje przyjemny, truskawkowy zapach jej ciała i zdaje sobie sprawę z tego, że nie umiem o niej zapomnieć.
-Rozmawiałam z Violettą, uświadomiła mi, że nie powinnam patrzeć, na to tak jak patrzyłam na to wcześniej. Ciągle zastanawiałam się nad przeszkodami, ale teraz wiem, że to nie ważne. Chce, cię poznać Federico, chce... abyś był przy mnie sobą. I pokazał mi tego w, którym jestem zakochana do szaleństwa
Uśmiecham się, kilka jej słów, a mój cały smutek ulatuje i przemienia się w niekończącą się radość, ale czy, aby napewno mogę jej zaufać?
-Nie wiem, jak to będzie,musiałabyś...
-Zmienić pocałunkiem twoją prawdę
Nie daje rady powiedzieć już nic więcej, ponieważ ciepłe usta Lu zamykają się na moich ustach. To nasza chwila, nasza i tylko nasza.

~~~~~~~~~~~~~
Hejoł <3
Przepraszam, że tak krótko, ale za to macie Leonette i pogodzoną Fedemile <3
Nacieszcie się, póki możecie, bo za niedługo nie będzie tak kolorowo <3

Pozdrawiam Ola<3


niedziela, 15 lutego 2015

Chapter 11


~Federico~

Siedze w swoim pokoju razem z Leonem, który próbuje przekonać mnie, że moje zamiary o przeprowadzeniu są bezsensowne. Może i ma racje, ale co ja mam robić? Powiedziałem jej, że ją kocham, nie odpowiedziała mi tym samym, a to oznacza, że jej serce należy do kogoś innego. Czuje się jakbym popadał w depresje, nie mam ochoty wstać z łóżka, pierdoli mnie fakt, że nie mam ułożonej grzywki... nie mam zamiaru iść do szkoły, patrzenie na nią i Diego zabiłoby mnie po raz drugi.
-Fede, przemyśl to, nie zapomnisz o niej, przez jakąś debilną zmiane pokoi. Co gorsza, będziesz cierpiał podwójcie, ponieważ Diego i Ludmila zbliżą się do siebie bardziej, a ty im na to pozwolisz
- Trudno, przynajmniej nie będę blisko niej
Leon siada na łóżku obok mnie i kładzie mi rękę na ramieniu. Nie potrafie nawet zmusić się do sztucznego uśmiechu, który dałby mojemu przyjacielowi nadzieje na to, że będzie ze mną lepiej.
- Fede, ty nie chcesz o niej zapominać, nie chcesz być daleko niej, chcesz być z nią, bo ją kochasz. Walcz stary.
Nienawidzę tego, że on ma racje. Niby chce być blisko niej, ale boli mnie to, że ona nie chce mnie poznać.
- Masz racje, ale ja już naprawdę nie mam siły. Walczyłem tyle lat o to, żeby zwróciła na mnie uwagę, ale to nie wychodziło. Dla niej zawsze zostane głupim, nic nie wartym psem.
- Nie możesz tak mówić, nie wiesz co ona czuje. Nie wydaje ci się, że to wszystko dzieje się za szybko? Jednego dnia Ludmila dowiedziała się, że to ty jesteś jej wielbicielem, a drugiego, że ją kochasz, daj jej to wszystko przemyśleć, ona potrzebuje czasu, a odpychaniem jej od siebie nic nie zdziałasz.
- Dobrze, ale w takim razie to ty zamień się ze mną pokojem. Nie wytrzymam dłużej przy niej i jej cholernej obojętności
Leon patrzy na mnie z troską, wiem że się o mnie martwi i chce mi pomóc, ale mi się już nie da pomóc.
- Federico wiem, że mi ufasz i wiesz, że nie zrobiłbym z nią nic, ale to i tak by cię zraniło, dało kolejny powód do cierpienia, a ja jestem twoim przyjacielem i nie chce, żebyś się załamywał. Znam Cię i wiem, że i tak byłbyś zazdrosny o to, że śpie z nią w jednym łóżku.
- Ja już kurwa nie wiem co mam robić rozumiesz?
Moje myśli podzielone są na dwie różne kupki. Jedna dotyczy tego jak bardzo chciałbym z nią być, a druga tego jak bardzo chciałbym o niej zapomnieć i wymazać ją z pamięciu. Czuje się zagubiony, nie wiem już nic. - Chodź stary pójdziemy Ci kupić jakiś żel do włosów, ja płace
Verdas wstaje z łóżka i wyciąga ręke w moją stronę
-Nie mam ochoty
-To pójdziemy pobiegać
-Nie mam ochoty
-To potrenować na boisko
-Nie mam ochoty
-W takim razie co masz ochotę zrobić?
-Umrzeć
Chowam twarz w poduszkę Ludmily, wszystko przesiąknęło zapachem jej ciała. Czuje się jakby jej delikatne ramiona oplatały mnie i dawały mi ukojenie. Nigdy nie czułem się bardziej żałośnie.
-Stary, powiedz jej, co czujesz
-Już powiedziałem, niestety nie odpowiedziała mi nic konkretnego.
-Pogadaj z nią jeszcze raz, ale tym razem powiedz jej jak się czujesz w jej obecności i co czujesz kiedy nie ma jej obok ciebie
-Nie wiem czy to dobry pomysł, boje się, że ona od razu mnie przekreśli, że nawet mnie nie wysłucha
-No to napisz list, to chyba nie powinno sprawić ci problemu
Może i jest to jakiś pomysł, ale czy,aby napewno dobry?
-Przemyśle to i zrobie to co uznam za słuszne
-Dokładnie, tylko błagam zrób coś ze sobą stary, nie mogę patrzeć na twoje cierpienie
Mówiąc to Leon robi smutną minę i szturcha mnie w ramie, na co ja mimowolnie się uśmiecham. Chce coś jeszcze powiedzieć, ale powstrzymuje mnie pukanie do drzwi, które postanawia otworzyć Verdas. Nigdy nie spodziewałbym się, że w drzwiach zobaczę, akurat ją. Leon posyła mi współczujące spojrzenie i wychodzi, kto by pomyślał, że najgorszy dzień mojego życia może być jeszcze gorszy?
-Witaj mamo
A do moich oczu po raz kolejny tego dnia łzy cisną się same.

~Violetta~

Ja i Diego od półgodziny próbujemy uspokoić Ludmile, nie mam pojęcia czemu Federico nagle postanowił zamienić się w zimnego drania bez jakichkolwiek uczuć, ale przegioł. Powinien ją przeprosić i pomóc wstać, ale nie ten baran postanowił uciec od problemu jaki stworzył. Muszę porozmawiać na ten temat z Leonem, on napewno będzie wiedział o co chodzi. Chodziasz pewnie jego męska solidarność mu na to nie pozwoli, denerwuje mnie ten męski kodeks, co za debil go w ogóle stworzył. Razem z Lu postanowiłyśmy nie iść do szkoły ze względu na jej stan psychiczny. Jest załamana, jednego dnia chłopak mówi jej, że ją kocha, a drugiego robi jej krzywdę. No co za palant. Mam ochote przybić mu piątke... w czoło... siekierą.
- Ludmila, nie masz co się załamywać. Pasquarelli jest palantem i tyle
-Diego takim sposobem, nigdy jej nie pocieszysz
-No sorry, że próbuje
Blondynka wybucha głośnym płaczem, a ja wcale jej się nie dziwie. Diego jest jakiś nie swój, cały czas mówi złe rzeczy na temat Fede, tak jakby nie chciał pocieszyć Ludmily, tylko pokazać go jej w złym świetle. Czyżby coś się kroiło między nimi? Hernandez nie nadaje się dla Lu, Federico to zupełnie odwrotna sytuacja, pasowaliby do siebie jak dwie złamane połówki serca, które przy okazji uleczyły, by cierpienie. W sumie nie rozumiem Lu no,bo niby nic nie czuje do Pasquarelliego, ale w takim razie skoro nic nie czuje to na chuj ona płacze? W takim razie nie ma nic do stracenia. No chyba, że ona coś do niego czuje, tylko nie chce tego przyznać, pogmatwane to wszystko. Ja i Leon stąpamy razem po twardym gruncie i wydaje mi się, że za niedługo stworzymy coś niezwykle stałego, ponieważ nie oszukujemy się. Wiersz, który napisał był... no tak miałam pocieszać Lu, teraz musze zapomnieć o moim cudownym prawie chłopaku i wesprzeć przyjaciółkę
-Lu musisz z nim porozmawiać, może on nie chciał cię popchnąć.
Powiesz mu, przy okazji co czujesz i będzie git
Blondynka patrzy na mnie swoimi smutnymi, zapłakanymi oczkami, szkoda mi jej, ale na razie nic nie da się z tym zrobić.
-Ja nic do niego nie czuje
-To czemu płaczesz?
-Bo chce, aby był blisko
Razem z Diego mamy ochote walnąć sobie patelnią w łeb... dosłownie.
-Czyli, że traktujesz tego ćwoka jak przyjaciela tak?
Cholerny Diego, czy on nie widzi, że ona jest w nim zakochana?
-Nie, ja go nie lubie
Jej niezdecydowanie zaczyna mnie dołować i nawet wkurwiać. Nie lubi go, ale tęskni za nim... to tak jakby przywaliła mu z liścia, a potem pocałowała
-To dlaczego chcesz, żeby był blisko skoro go nie lubisz?
-Bo go kocham
Takiej odpowiedzi się spodziewałam, w sumie wyczuwałam nawet możliwość, że go kocha, ale nie sądziłam, że przyzna się tak szybko
-Przed chwilą powiedziałaś, że nic do niego nie czujesz
-Bo nie czuje
No i wracamy do punktu wyjścia
-Ale go kochasz?
-Nic z tego nie rozumiem
Diego wstaje z łóżka i podchodzi do okna, widać po nim, że ma dosyć całej tej sytuacji, w sumie ja też mam dosyć, ale nic na to nie poradze.
-Kocham go i nienawidze jednocześnie, przy nim moje serce bije szybciej, czuje się bezpieczna gdy jest blisko, ale nie wiem czy mielibyśmy sens, ponieważ jesteśmy inni
-Lu, twój problem jest bezsensowny, Federico to dobry chłopak i wydaje mi się, że jest w stanie poświęcić to wszystko co ma, aby stworzyć związek z tobą
Blondynka uśmiecha się do mnie leciutko i próbuje coś powiedzieć, niestety przerywa jej Diego
-Ludmila, nie słuchaj Violetty, On nie da Ci nic od siebie, będzie oczekiwał wszystkiego od Ciebie. Nie zrezygnuje z przyjemności i będzie zdradzał na lewo i prawo, chcesz cierpieć jeszcze bardziej?
Teraz mam ochote palnąć siekierą w jego głowę, jak on może jej tak w ogóle mówić?
-Feder taki nie jest, na sto procent zrezygnowałby z przyjemności, po to, aby uszczęśliwić Ciebie Lu
Hernandez posyła mi mordercze spojrzenie, z dnia na dzień zaczynam go lubić coraz mniej
-Możecie się zastanowić i przyjąć jedną wersje, bardziej mieszacie mi w głowie niż pomagacie
-Lu spróbuj, a napewno nie pożałujesz. Pogadaj z nim otwarcie o wszystkim i powiedz czego od niego oczekujesz, jeżeli nie będzie w stanie tego zrobić, to najwyżej nie będziecie razem i tyle. Feder nie pieprzyłby się tyle lat z tymi kwiatami i wierszykami na marne Lu, daj mu tą cholerną szanse, w razie czego zgonisz na mnie, a wtedy razem z Diego skopiemy mu dupe i wykupimy ci ciężarówke z lodami oki?
-Oki
-A teraz się uśmiechnij, głowa do góry, cycki do przodu i w świat dziewczyno. On też nie będzie na Ciebie czekał całe życie
Ludmila patrzy na mnie, a po chwili rzuca mi się w ramiona, czyżby moje argumenty były bardziej przekonujące niż argumenty Diego. No oczywiście, że tak. Jaka ja jestem super. Fede powinien całować mnie po stopach, bo właśnie robie mu pewniaka w sercu Ludmily.
-Diego, a ty mnie nie przytulisz?
Hernandez uśmiecha się i podchodzi do Luśki. Zaciska swoje ręce na jej biodrach i mocno przyciska do siebie. To wcale nie wygląda na zwykły przyjacielski gest, chce mi się przez to rzygać.
Nagle do moich uczu docierają dość głośne wrzaski jakieś kobiety. Wyzywa kogoś i to dość mocnymi słowami. Napewno to nikt z naszych domowników, przecież wszystkie kobiety siedzą w tym pokoju. Wstaje z łóżka i podchodzę do drewnianych drzwi, przykładam ucho do wlotu i przysłuchuje się temu zajściu. Rozpoznaje zrozpaczony głos Federico i wściekły kobiecy wręcz warkot. Nie jest za ciekawie, otwieram drzwi i wychodze z pokoju, po chwili orientuje się, że są ze mną również Diego i Lu.
-Jesteś jebanym problemem, chodzącym pieprzonym problemem, który nie jest niczego wart. Nienawidze Cię kundlu, mam nadzieje, że zdechniesz. Pamiętaj od dziś nie jesteś moim synem psie
Zamieramy, cała nasza trójka zamiera 'Pamiętaj od dziś nie jesteś moim synem psie', to jego mama. Mama Federico. Ludmila chwyta mnie za rękę, a po jej policzkach spływają łzy, wcale jej się nie dziwie, bo to ona prawie codziennie używała w jego kierunku tego samego słowa, którym raniła go jego własna matka.
Rodzicielka Pasquarelliego patrzy na nas, po czym opuszcza nasze miejsce zamieszkania. Wszyscy stoimy nieruchomo, między nami panuje grobowa cisza, którą
czasami przerywa pochlipywanie Ludmily. Pewnie zdała sobie sprawę z tego, co musiał odczuwać z każdą ich kłótnią.
-Przepraszam, że musieliście tego słuchać
Federico omija nas i wychodzi na świeże powietrze, nic dziwnego, teraz to jest mu najbardziej potrzebne.

~Diego~

Mijam dziedziniec szkoły i udaje się w kierunku boiska szkolnego, dzisiejszy trening jest bardzo ważny, więc trener nie będzie zachwycony z nieobecności Pasquarelliego i Verdasa. Nie mam zamiaru ich kryć, nie przyjaźnimy się więc to ich problem, jak będą się później tłumaczyć. Może i mi ich brakuje, ale to oni totalnie mnie przekreślili i to jeszcze przez tak banalną rzecz jak bliskość z inną osobą. Fuck logic. Dzisiejsza afera, była dość zaskakująca, myślałem, że matka Fede nie wie gdzie on się uczy, a tu prosze niespodzianka. Szkoda mi go, naprawdę serce mi dzisiaj pękało kiedy słyszałem tą wiązanke przekleństw, ale to już nie moja sprawa. Jego rodzina, jego problem. Wiem, że teraz Ludmile będzie go szkoda i będzie go pocieszać i w ogóle będzie cała dla niego, ale ja też tu jestem i nie poddam się bez walki o jej serce. Lu powinna być z mężczyzną, a nie chłopczykiem, który nie będzie potrafił zagwarantować jej stałego trybu życia. W ogóle... bum, wpadłem na kogoś, to mnie wcale nie bawi
- Uważaj jak chodzisz pacanie
- Fran, słodka jak zawsze
-Diego, beszczelny jak zawsze
-Nie narzekaj skarbie, mogło być gorzej
Jej policzki różowieją, czyżby moja obecność ją zawstydzała? W sumie Fran, mogłaby mi się przydać, zna Ludmile, ponieważ bardzo długo się z nią przyjaźniła, może pomogłaby mi zdobyć Ludmile w jakiś sposób?
-Fran...
Delikatnie chwytam jej dłoń i patrze głęboko w oczy. Tym sposobem, zaliczyłem większość panienek, więc zdaje sobie sprawę z tego, że mi ulegnie
-... Potrzebuje twojej pomocy kochana, tak jak za dawnych czasów
Zgarniam jej z twarzy włosy i zakładam za ucho, kolana jej miękną czuje to.
- W czym dokładnie Diego?
Jej głosi jest słodki i delikatny, co szczerze mówiąc bardzo mi się podoba
-Powiedz mi co Ludmila lubi w facetach
-Jesteś żałosny
Może i mnie wyzwała od żałosnego, ale nie zabrała ręki z mojego uścisku, a to oznacza, że mam jakieś szanse na przekonanie jej.
-Francesca proszę, ona jest dla mnie naprawdę bardzo ważna
Widzę jak spuszcza wzrok do dołu, jest jej smutno, a ja nie rozumism dlaczego
-Dobrze, pomogę. Co chciałbyś o nie wiedzieć?
-Najlepiej wszystko
-To nam trochę zajmię
-Spokojnie, spotkajmy się jutro o szesnastej w kawiarni za szkołą, wiesz gdzie to jest prawda?
Włoszka kiwa głową na tak i chce odejść, ja jednak zatrzymuje ją i chwytam dłonią za podbródek
-Dziękuje, a tak po za tym, to uśmiechnij się, bo masz cudowny uśmiech

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hejoł :)
Wiem, zapewne dostane opierdol za rozdział, bo bez Fedemily, ale w następnym rozdziale zobaczycie już sceny z nimi <3
Mam nadzieje, że w jakimś stopniu się wam to podoba ^^
Pozdrawiam Ola<3


PS. Od dzisiaj współpracuje na nowym blogu z One Shotami <3
Chcecie, abym napisła na wasze życzenie One Shota o Diemile (niestety Fedemila była zajęta, tak Fedemila Forever pisze o Diemile... co za ironia XD)
Możecie takiego Shocika zamówić u mnie tutaj:
http://one-shots-vilu.blogspot.com
<3
Oczywiście polecam wam też zamawianie u innych dziewczyn, ale to głównie ja się tu reklamuje XD
Czekam na zlecenia (?) XD
Pozdrawiam wasza kochana
Ola<3








piątek, 13 lutego 2015

Chapter 10


~Ludmila~


Huk za oknem, wybudza mnie ze snu. Deszcz i burza nie symbolizują nic ciekawego. Te zjawiska naturalne zawsze wzbudzały u mnie niepokój, którego tak bardzo nienawidzę. Strach jest dla mnie czymś cholernie nieznośnym, nie toleruje go, wydaje mi się, że jest najgorszym uczuciem na świecie, w końcu mam do tego powody prawda? Kolejne błyśnięcie za oknem, po którym natychmiast następuje głośny grzmot. Czuje jak ramiona Federico mocniej zaciskają się na mojej tali. Mimo, że śpi to i tak, jest dla mnie osłoną przed złem tego świata. Myślami wracam do naszej wczorajszej rozmowy. Powiedział, że mnie kocha, nie wiem jak na to zareagować. Szczerze przyznam, że to nie jego wyobrażałam sobie każdej nocy przed zaśnięciem. Myślałam, że to ktoś, no nie wiem, bardziej rozważny w czynach? Ktoś bardziej inteligentny? Ja i Federico to dwa różne światy, które oddzielone są od siebie o milion lat świetlnych, szanse na to, że stworzymy coś razem są nikłe, nie widoczne. Może i coś do siebie czujemy, ale skąd mam wiedzieć, że to nie jest przelotne?
Pasquarelli nie jest typem człowieka, który wytrzymałby całe życie obok jednej dziewczyny, a mi potrzebny jest ktoś stały w uczuciach, ktoś kto zaopiekuje się mną i będzie kochać ponad wszystko. Niechce go ranić, ale ten związek nie miałby żadnego sensu. Może i powinnam spróbować, dać mu szanse, ale nie chce zangażować się, wtedy kiedy on zda sobie sprawę, że to jednak nie jestem ja. Cokolwiek zrobimy to i tak, nie wyjdzie nam na dobre i tak obydwoje będziemy cierpieć prędzej czy później. Delikatnie przejeżdżam ręką po mięciutkich włosach Federa, uwielbiam to robić, zatapianie palcy i wplatywanie ich w czupryne Włocha, to zajęcie, które o dziwo daje zapomnieć mi o szalejącej za oknem katastrofie żywiołowej. Zamykam oczy i wyobrażam sobie jak byłoby mi u jego boku w przyszłości. Musielibyśmy ukrywać się przed innymi, ponieważ jego popularność znacząco spadłaby, gdyby postanowił się ze mną związać. Żadnych randek na mieście, ponieważ inni mogliby nas zobaczyć, a co najgorsze musiałabym patrzeć na stołówce jak te wszystkie suki ze strefy V.I.P wypinają przed nim dupy. Mimo, że teraz też to robią, to gdyby robiły to wtedy, a ja nie mogłabym zareagować to, ten widok zabiłby mnie jak strzał prosto w skroń od samego Hitlera. We wszystkim są minusy i plusy... nasz związek miałby rzeke minusów, nawet ocean minusów. Jednak zawsze jest jakaś zaleta, w końcu doznalibyśmy szczęścia i radości z przebywania z osobą, która jest dla nas wyjątkowa. Nie mogę powiedzieć, że Federico by mnie nie uszczęśliwiał, bo jestem pewna, że robiłby wszystko w tym kierunku, ale jak długo? Nikt tego nie wie, wydaje mi się, że nawet on sam nie wie ile to by trwało. Wszystko co myśle zaprzecza temu co czuje. Moje serce, chce z nim być, ale mój rozum zaprzecza w każdy możliwy sposób, mówiąc mi, że to nie miałoby sensu. Od lat rodzice powtarzali mi, aby zawsze słuchać głosu serca, ale co jeżeli ono się myli? Co jeżeli tym razem to rozum ma racje, a skubany ma dobre argumenty. Muszę z kimś o tym porozmawiać, bo sama nie daje już rady. Violetta i Diego napewno powiedzą mi prawdę, doradzą i postarają się zrozumieć. No właśnie postarają się, jak oni mają mnie zrozumieć, jeżeli ja sama nie wiem co mną kieruje? Do moich uszu dobiega dźwięk ziewania, a ręce Pasquarelliego zsuwają się z mojej tali tak, że nie jestem już w niego wtulona. Patrzę na twarz szatyna i mimowolnie się uśmiecham, nienawidzę tego, że przy nim moje ciało jak i ruchy stają się cholernie zdradzieckie, robi coś czego nigdy bym nie chciała.
- Dzień Dobry Federico
Odpowiada mi głucha cisza, ale nie przeszkadza mi to, najwyraźniej jest trochę speszony po wczorajszej nocy, a więc zacznijmy jeszcze raz
- Fede, posłuchaj nie musisz czuć się dziwnie, przez to co wczoraj powiedziałeś. Nasze relacje zostaną takie same dobrze?
Chłopak patrzy na mnie obojętnym wzrokiem po czym wstaje z łóżka i odwraca się plecami do mnie. Zaczyna mnie to lekko niepokoić, jego zachowanie nie jest takie jak zawsze
-Federico coś się stało?
Po raz kolejny nie słysze odpowiedzi, zachowuje się tak jakby mnie tu nie było, jakbym była niewidzialna
-Czy ty mnie olewasz?
Z jego ust wydobywa się głośny dźwięk gwizdania, ignoruje mnie, ale jaki ma ku temu powód?
Wstaje na równe nogi i przytulam się do jego pleców, niestety on odpycha mnie od siebie ręką. Upadam na podłogę, zapewne nie chciał zrobić tego tak mocno, ale w każdym razie poczułam jego siłę na brzuchu przez który przechodził czysty ból. Federico zniknął za drzwiami łazienki, nie pomógł mi wstać, nie przeprosił za to, że przez niego wylądowałam na zimnej podłodzę, on po prostu odszedł bez żadnego słowa, zostawiając mnie samą. Z jednej strony rozumiem jego idiotyczne zachowanie, ale z drugiem zabolało mnie to, nie chodzi mi o ból fizyczny, chodziasz ten, też daje o sobie znać, ale o ból, który w obecnym momencie bezlitośnie kłuje moje serce.

~Leon~

Violetta mi wybaczyła, jest zafascynowana wierszem, który napisał Feder. Ciekawi mnie jak wyglądałaby jej reakcja, gdyby wiedziała prawdę, napewno niebyłaby zachwycona i nie skakałaby z radości, że ją okłamałem, ale nie powinna być też zła, no bo jednak chciałem dobrze prawda? Ciekawią mnie słowa jakich użyłaby w tej sytuacji 'Ty pieprzony kretynie, nienawidzę Cię kutasie' czy 'Jesteś popieprzonym zasrańcem, nie zbliżaj się do mnie kłamco'. Dziewczyny są przewrażliwione na punkcie kłamstwa. Przecież my, faceci chcemy dobrze kłamiąc im prosto w twarz. Po prostu wolimy uniknąć nie potrzebnych spięć i nieporozumień wywołanymi przez powiedzenie prawdy, tym cholernie przewrażliwionym istotką. Może powinienem powiedzieć jej prawdę, za nim dowie się od kogoś innego. Po chwili wyrzucam tę myśl z głowy, mówiąc jej to mógłbym od razu popełnić samobójstwo, przynajmniej mniej by bolało. Wyciągam czystą bluzkę z szafki i kieruje się w stronę łazienki, niestety po drodzę wpadam na Hernandeza
-Ja wchodzę pierwszy
Próbuje go ominąć i wejść do pomieszczenia, ale on zatrzymuje mnie chwytając za ramie
- Leon, daj mi chciałem pogadać
- Nie mamy o czym gadać, jesteś zdrajcą i nie mam ochoty przeprowadzać z tobą, jakieś kretyńskiej konwersacji dotarło?
Brunet patrzy na mnie smutnym wzrokiem, nie jest mi go szkoda. Zasłurzył na takie traktowanie zbliżeniem się do Ludmily.
- Jesteś niesprawiedliwy
- Ja niesprawiedliwy? A czego spodziewałeś się po sytuacji z Lu?
-Ja i Luśka jesteśmy przyjaciółmi, a po za tym chuj wam do moich uczuć. To, że on jest w niej zakochany nie oznacza, że ja nie mogę być.
Jego tłumaczenia są żałosne. Nie mam ochoty dalej wysłuchiwać jego pieprzonej gadki o tym, jaki jest niewinny.
- Leon, jesteśmy przyjaciólmi...
- Nie Diego, my już od dawna nie jesteśmy przyjaciółmi
Rzucam bluzkę na łóżko i zdenerwowany udaje się do pokoju mojego JEDYNEGO przyjaciela. Czuje jak krew się we mnie gotuje, mam ochote rozwalić wszystko co znajduje się w moim zasięgu. Otwieram drzwi kopnięciem i wchodzę do pokoju Federa i Lu, przynajmniej oni będą dziś szczęśliwi.
- Jestem taki wkurwiony, że lepiej nie pytaj
Pasquarelli patrzy na mnie morderczym wzrokiem, kurwa mać coś jest nie tak jak powinno. Ludmila powiedziała, że wszystko będzie dobrze, że mam trzymać za nich kciuki. No i kurwa co się stało?
- Fede co się dzieje?
- Nic, jest w porządku
Wiem, że kłamie potrafie wyczuć jego kłamstwo na odległość, w końcu znam go od bardzo dawna.
- Federico, przecież widzę, że coś jest nie tak
- Nie musiałeś gadać Ludmile o tym wszystkim, a po za tym ten skurwiel Hernandez powiedział jej, że go uderzyłem
W obecnym momencie żałuje, że nie przyjebałem mu w drugie oko
- I co ona na to?
- Nie była szczęśliwa
Szkoda mi go. Lu, dowiedziała się o tym wszystkim w nieodpowiednim momencie.
-Przepraszam, ona sama zaczęła się domyślać i wyciągnęła ode mnie potwierdzenie po kilku godzinach ciężkich tortur
No wiem, skłamałem... ale ja naprawdę lubie swoje jaja.
- W każdym razie jest jak jest
- Czyli nie jesteście razem?
Federico patrzy na mnie i podchodzi bliżej
- Stary, ja chce o niej zapomnieć, to wszystko ciągnie się już za długo. Gdyby między nami miało coś być to już dawno by było. Pogadam z Hernandezem i zamienie się z nim pokojami, on będzie blisko niej, a ja będę z tobą. Nie chce już cierpieć, a to rozwiązanie będzie miało pozytywne skutki dla naszej dwójki.
Jego pomysł wydaje mi się idiotyczny, w sumie nie tylko wydaje, ponieważ ten pomysł jest idiotyczny.
- Wydaje mi się, że nie powinieneś zapominać na siłę Fede, powinieneś walczyć, kochasz ją i nie możesz tego zaprzepaścić. Walcz o nią stary, a dobrze Ci to zrobi
-Leon, ale ja nie mam już siły o nią walczyć
Pod jego powiekami zbierały się łzy, to pierwszy raz kiedy widzę go tak cholernie bezradnego, a najgorsze jest to, że ja nie mogę nic z tym zrobić.

~Francesca~

Razem z Camilą idę do domku w którym mieszkałam wcześniej. Muszę zabrać z tamtąd reszte swoich rzeczy i przenieść do domku Camili. Obydwie niezwykle się ze sobą zaprzyjaźniłyśmy, czuje że mogę jej ufać. Opowiedziałam jej o moich uczuciach do Diego, ona jako jedyna wie o wszystkim.
-To co jesteś gotowa aby tam wejść?
Camila posyła mi współczujące spojrzenie, cieszy mnie to, że mam takie wsparcie.
-Tak Cami
Pukam do drzwi, które po chwili otwierają się. Na wejściu wita mnie Diego i jego cudowny uśmiech. Ludmila nie zasługuje na jego miłość. - Hej dziewczyny
Obydwie rzucamy mu obojętne 'hej' i wchodzimy do środka
- Przyszłyśmy tylko po reszte moich rzeczy
Diego łapie mnie za rękę i odwraca do siebie. Przez chwile patrzymy sobie głęboko w oczy, chciałabym aby ta chwila trwała wiecznie
- Możemy pogadać Fran?
Posyłam mu nieśmiały uśmiech i kiwam leciutko głową na tak. Jego obecność sprawia, że czuje się niekomfortowo. Hernandez zaciąga mnie w kierunku kuchni, a Camila posyła mi szeroki uśmiech
- O czym chcesz gadać?
- Posłuchaj Fran, przemyśl to czy chcesz odchodzić. Pamiętaj, że Lu i Viola są dla ciebie jak siostry i napewno o tobie nie zapomną
- Diego podjęłam już
decyzje, nie mam zamiaru dłużej się z nimi przyjaźnić
- Fran, błagam.. martwie się o ciebie
Jego oczy wpatrują się we mnie z troską, czy między nami mogłoby coś być?
- No dobrze, przemyśle to
Diego uśmiecha się ciepło, a moje serce topnieje
- A i jeszcze jedno, wiesz może jakie kwiaty lubi Ludmila chce jej zrobić niespodziankę i zaprosić na randkę
Ciepło zniknęło, nadzieja wyparowała... skurwiel
- Jesteś beszczelnym chujem
Wyrywam ręce z jego uścisku i wybiegam z domku. Czuje się jak cholerna idiotka, ten pacan widzi tylko Ludmile. Nienawidzę ich wszystkich.


~~~~~~~~~~~~

Hejoł <3

Mam nadzieje, że wam się podoba <3
Niestety, w poniedziałek szkoła :(
Zabijcie mnie :(
Pozdrawiam Ola<3

ANONIMKI DO DZIEŁA <3
OD DZIŚ WSZYSCY MOŻECIE PISAĆ
SZCZERE KOMENTARZE <3

środa, 11 lutego 2015

Chapter 9


~Federico~

-Ten seks płonie
Kurwa mać... Ludmila wstaje z łóżka i staje naprzeciwko mnie
- Czyli to jednak jesteś ty?
Zamieram. Dosłownie.
- Lu... nie mam pojęcia o czym ty mówisz, mogłabyś jaśniej?
Udaje idiotę, przecież nie mogę powiedzieć jej prawdy, to by mnie zabiło.
- To ty przysyłasz mi kwiaty i piszesz wiersze. Ten framgent 'Sex płonie'... dzisiaj był w wierszyku
Co robić? Co robić? Co robić?
- Ludmila, to fragment piosenki Sex on Fire zespołu Kings of Leon... Naprawdę myślisz, że jestem w tobie zakochany? Obale twoje tezy. Podobasz mi się tylko i wyłącznie fizycznie... nic więcej miedzy nami nie ma i nie będzie
Kłamsta ledwie przechodziły przez moje ust. Nie byłem wiarygodny mówiąc to. Wiem, że Ludmila nie kupi mojej wypowiedzi, napewno już domyśliła się wszystkiego
- Masz racje, jestem głupia. Nie wiem co przyszło mi do głowy. Ty i ja to tylko sex...
Uwierzyła... Jak mogła?
- Nie wiem kim on jest, ale to nie było przemyślane i niewiadomo jak skomplikowane. Wziął fragment jednej z najbardziej popularnych piosenek i wpisał go na kartce. Każdy tak potrafi, nie wysilił się za bardzo. W każdym razie to nie ja.
-Masz racje, przepraszam
Dziewczyna siada na łóżku wydaje się dość... przygnębiona? Smutna?
- Coś się stało Lu?
Kucam przy niej i kłade ręce na jej ciepłych, chudych udach. Czuje jak drży pod wpływem mojego dotyku...podoba mi się to.
-Po prostu myślałam, że... to głupie
- Powiedz, nie bój się
Zachęcam ją ciepłym uśmiechem. Powiedzenie jej prawdy może byłoby jakimś rozwiązaniem, ale chciałbym, żeby pokochała mnie za to kim jestem, a nie dlatego, że pisze dla niej wiersze.
-Myślałam, że między nami mogłoby coś być, ale masz racje to tylko sex. Nic więcej
- Tak, nic więcej
Czuje się trochę jak palant. Właśnie mam idealną okazje na powiedzenie jej co czuje, a ja? A ja tchórze.
- Przytulisz mnie?
Jej słodkie oczka świdrują mnie na wylot, mam ochotę zatracić się w nich, ale to byłoby za bardzo podejrzane
- Dam ci nawet buziaka
Ludmila uśmiecha się do mnie uroczo, a po chwili nasze usta złączają się dając nam tym chwile tylko dla siebie.

~Leon~

Wstałem dziś dość wcześnie jak na mnie. Godzina szósta trzydzieści, a ja już krzątam się po kuchni. Mam ochotę zrobić naleśniki dla wszystkich mieszkańców tego domu. No właśnie co do mieszkańców tego domu to, chyba wszyscy jesteśmy jak małżeństwo w separacji. Niby jesteśmy, ale mamy się w dupie. Diego siedzi cały czas w pokoju albo z Ludmilą albo Violettą, co szczerze mówiąc strasznie mnie wkurza. Francesca... chyba też cały czas siedzi w pokoju. Nie mam pojęcia co się z nią dzieje, była i nagle zniknęła. Dla mnie ta dziewczyna zawsze była chodzącą niewiadomą.
- Witaj Leon
Perfumy o zapachu truskawek, różowa sukienka do kolan i blond loczki... Lucia.
-Cześć Lu, robie naleśniki zjesz?
Blondynka uśmiecha się do mnie wesoło i siada na krześle przy stole.
-Leoś, wiem o Fede. Wiem, że to on pisze mi te wiersze, ale nie przyzna się do tego. Chce od ciebie potwierdzenia, że to on jest tym poetom. W sumie już to wczoraj potwierdziłeś, ale niechce zrobić z siebie idiotki przy nim.
Moja buzia otwiera się w charakterystyczny dla zdziwienia sposób. Jeżeli to potwierdze, a ona robi sobie ze mnie jaja to Fede mnie zabije, ale jeżeli ona coś do niego czuje, to mogłaby być to szansa na ich związek. Ale wściekły Fede nie jest moim ulubionym Federem. Z drugiej strony byłby szczęśliwy gdyby był z nią. Ale wyrwałby mi jaja gdyby dowiedział się, że to ja.
- Lu posłuchaj Fede zabiłby mnie gdybym powiedział Ci, że to on wysyła do Cieb...
Facepalm... załamka... dosłowna... kurwa... Mam kłopoty i to całkiem sporawe. Przykładam rękę do twarzy. Jak można być takim kretynem jak ja? Ludmila szeroko się uśmiecha i rzuca na mnie przywierając całym ciałem do mojej atletycznej sylwetki.
- Jesteś zajebisty Leon
Nie wiem, czy czuje się jak ktoś zajebisty. Wiem, że czeka mnie wyrwanie jaj z korzeniami, co wcale nie należy do przyjemnych sytuacji życiowych. Schrzaniłem. Dałem plamy.
-Nie możesz mu powiedzieć, że wiesz to ode mnie. On mnie zabije rozumiesz? A najgorsze jest to, że męska solidarność mu na to pozwala rozumiesz?
-Leon, uspokój się. Wszystko wyjdzie idealnie. Dziś wieczorem pogadam z nim i możesz trzymać kciuki za nas...
Ludmila przewraca oczami i uśmiecha się. Jeju jaka ona dzisiaj rozpromieniona. Czyżby to odkrycie zmieniło jej podejście do mojego przyjaciela?
- Ty też trzymaj za mnie kciuki
Blondynka posyła mi pytające spojrzenie, w sumie jej wyraz twarzy przypomina mi tego dziwnego typa z Epoki Lodowcowej, ale jeżeli Federa pociągają leniwce to spoko nie mam nic przeciwko jego gustom.
- Dlaczego miałabym trzymać kciuki?
 - Zostawiłem Violettcie niespodzianke przy łóżku, mam nadzieje, że mi wybaczy
-Powiem Ci szczerze, gdy Vilu mówiła mi co zrobiłeś, to miałam ochote wybuchnąć śmiechem, ale się powstrzymałam
Jeju, czy wszyscy będą reagować w ten sposób?
- Mnie to jakoś nie za bardzo bawi, ale ciesze się, że rozbawiłem cię tą niecodzienną sytuacją z mojego życia towarzyskiego
- Muszę przyznać zjebałeś, ale w kozackim stylu
Wystawiam dwa rzędy swoich bielutkich ząbków i nakładam dwie duże porcje naleśników na talerz, albo mi się wydaje, albo ja i Lu dogadamy się w stu procentach.

~Diego~

Przekraczam próg pokoju nauczycielskiego, znowu jestem wcześniej w szkole, ale to tylko za potrzebą poinformowania trenera Nickolsona o moim odejściu. Wścieknie się, ponieważ za niedługo gramy mecz. Pasquarelli też się pewnie wścieknie, bo teraz będę częściej obok Lu. Łysy, wysoki facet po czterdziestce od razu uśmiecha się na mój widok, spoko z niego gość, ale tylko po za liniami boiska.
- Dzień dobry trenerze
- Witaj Diegito, co sprowadza cię do mnie o godzinie siódmej dwa, bo napewno nie mamy treningu
Nickolson drapie się po swojej łysej głowie, zawsze bawił mnie jego brak włosów, no bo latem nie praży go za bardzo słońce?
- Posłuchaj trenerze, muszę odejść z drużyny
Jego usta zaciskają się w cieńką linie, a oczy świdrują mnie na wylot. Szczerze przyznam, przeraża mnie.
- Czemu?
- Muszę zająć się nauką, to ostatni rok, a chciałbym iść na studia
Odpowiedziałem mu zgodnie z prawdą. Yale University zawsze był moi marzeniem. Dostanie się tam wymaga zaskakująco dobrych ocen i uczestnictwa w prawie wszystkich zajęciach pozalekcyjnych
- Hernandez posłuchaj mnie, jesteś mi potrzebny do wygranej. Zapewnie Ci posade kapitan w naszej drużynie, ale błagam Cię zostań
- Ale Federico jest kapitanem
- On nie jest ścianą, da się go przestawić. Wiesz chyba co mam na myśli prawda?
Jeżeli się na to zgodzę, to Feder mnie zabije, ale to dla mnie ogromna szansa
- Zastanowie się i dam znać panu jutro, a teraz muszę spadać
- Przemyśl to dokładnie Hernandez
Nie wiem co mam zrobić, niby mam ogromną szanse, ale Feder mnie zabije za to, że zajmuje jego miejsce już i tak mam u niego wystarczająco przerąbane. Potrzebuje rady. Rady od kogoś inteligentnego, wyjątkowego, kochanego, pięknego... rozmarzyłem się chyba za bardzo. Wyciągam telefon z tylnej kieszeni spodni i wybieram numer Lu
-Cześ księżniczko musisz mi pomóc
-Chyba mówiłem Ci, żebyś się od niej odpierdolił Hernandez
-Federico? Daj mi Ludmile
-Nie ma opcji, posłuchaj odwal się od niej, albo nie będzie z tobą za ciekawie, a teraz żegnaj i nie dzwoń już
Pasquarelli rozłącza się, próbuje wybrać numer Lu jeszcze raz, ale ten skurwiel zablokował mnie w jej telefonie. Rozumiem go jest zazdrosny, ale bez przesady. Ciekawe czy będzie taki odważny kiedy Lu pozna prawdę o tym kto mnie uderzył. Wydaje mi się, że straci u niej wszystkie szanse na dzień dobry.

~Violetta~

Delikatne, ciepłe promienie słońca muskają moją twarz, jak krótkie ale czułe pocałunki. Od kilku minut wpatruje się w duży bukiet białych róż oraz kartkę położoną obok. Czyżby wielbiciel Ludmily pomylił pokoje? Wstaje z łóżka i szybkim krokiem podchodzę do szafki nocnej. Do moich nozdrzy dociera przyjemny zapach naleśników. Powinnam coś zjeść, ale tajemnicza karta papieru nie daje mi spokoju. Biorę ją do ręki i przykładam do nosa... perfumy Leona.

// Czy wiesz kochanie, że to jest właśnie Twoja wina?
Przewróciłaś mój świat, gdy się w nim pojawiłaś,
do góry nogami wszystko rozrzucone,
ale bez tego wiesz nie mógłbym żyć bez Ciebie w ogóle.
Ty dajesz tą moc, jesteś najczystszym źródłem,
myślę o Tobie 24 przez 7 jestem czubem,
i nie dziw się, że miłość może być taka,
jeszcze wtedy, gdy skarbie pokochasz wariata.
To nie jest tajemnica że szaleję za Tobą,
niech wszyscy wiedzą, że Cię kocham, opinie mnie nie obchodzą,
bo najważniejsza jesteś Ty, a nie oni
i wiedz, że nikt na tym świecie kochać mi Ciebie nie zabroni!
Niech robią co chcą, mogą stawać na głowie,
nie mają wpływu i tak, bo kocham Cię jak tylko mogę,
najmocniej jak umiem, całą siłą nieprzytomnie,
to jest taka sfera, która tylko rośnie.
Przepraszam Leon//

Do moich oczu cisną się łzy, ale na moich ustach widnieje uśmiech. Przeprosił i napisał o mnie wiersz. To takie słodkie. Muszę go znaleźć. W piżamie i nie umalowana wybiegam
ze swojego pokoju i zbiegam po schodach do kuchni. Może i powinnam wyglądać jak człowiek przy reszcie domowników, ale teraz najważniejszy jest Leon. Przekraczam próg naszej kuchenki, wszyscy siedzą przy stole i jedzą śniadanie. Chciałabym porozmawiać z nim w cztery oczy, więc rzucam Lu spojrzenie, które mówi samo za siebie, moja przyjaciółka rozumie moją prośbie i chwyta Federa za ręke
- Chodź Fede, pójdziemy się przejść
- Ale ja jeszcze nie skończyłem śnia...
I nie dane mu było skończyć, ponieważ Lu zaciągneła go w kierunku wyjścia z domku. Zostałam z Leonem sama. To cholernie dziwne, ale nagle nie wiedziałam co powiedzieć, tak jakby coś utknęło mi w gardle.
- Cześć Vilu, przeczytałaś wiersz?
Najwidoczniej Leon zauwarzuł moje zakłopotanie i postanowił przejąć inicjatywe
-Tak, był cudowny. Jakim cudem udało ci się napisać coś tak pięknego?
- No wiesz, opisałem wszystko co mam w sercu.
Uśmiecham się do niego i patrze w te niesamowite brązowe oczy które tak bardzo mnie fascynują.
- Leon to co zrobiłeś bardzo mnie zabolało
- Vilu, ja niewiedziałem, że to robie. Byłem pijany, nie myślałem. Żałuje i to bardzo. Chciałbym cofnąć czas i to naprawić, aby było między nami dobrze. Bardzo mi ciebie brakuje i kocham Cię.
- Ja Ciebie też Leon, ale zraniłeś mnie i nie wiem czy mogę Ci ufać
- Daj mi szanse, a obiecuje, że zdobęde twoje zaufanie
- Dobrze, ale nie zmarnuj tej szansy, bo następnej nie dostaniesz
- W takim razie zapraszam Cię dziś na kolacje.
- W takim razie przyjmuje zaproszenie
Zapowiada się cudowna randka z Leonem, której mam nadzieje nikt nie rozwali.

~Francesca~

Camila namówiła mnie, aby nie iść dzisiaj do szkoły tylko ćwiczyć układ, nie za bardzo podoba mo się ten pomysł, ale jeżeli moja przyjaciółka tak postanowiła, to musiałam to zrobić. Mimo dwudziestej próby to i tak nie mogę wczuć się w ten klimat i cały czas myle kroki.
- Cam chyba nie idzie mi najlepiej
- Fran, robisz niesamowite postępy. Jeszcze trochę, a będziesz lepsza ide mnie i Lary
- Tak myślisz?
Rudowłosa uśmiecha się do mnie i przytula
- Ja jestem tego pewna Fran
-Dziękuje, że jesteś bez Ciebie, nie dałabym rady
- Nie masz za co kochana, będę z tobą zawsze i możesz na mnie liczyć.
Ciesze się, że ją mam taka przyjaciółka to skarb.

~Ludmila~

Rozglądam się po sali matematycznej, ostatnia lekcja, a Francesci nadal nie ma. Nie przyszła dziś do szkoły, z tego co wiem to Camili też dziś nie było. Martwie się, mimo że Włoszka postanowiła zakończyć przyjaźń to nie potrafie tak z dnia na dzień zapomnieć o przyjaciółce.
- Lu, nie martw się napewno źle się poczuła i została w domu
Diego jak zawsze jest dla mnie cholernym wsparciem, uwielbiam go za to, że nie muszę mu nawet mówic co jest nie tak. On po prostu zawsze jest obok mnie.
- O panno Ferro widzę, że Hernandeza ma już panienka zaliczonego
Pani Michel, nienawidzę tej głupiej larwy. Uwzieła się na mnie czy co?
- Wydaje mi się, że takie komentarze nie powinny wypływać z ust nauczyciela prawda?
Ten głos... Federico. Odwracam się do niego i szeptem dziękuje za słowa, które wypowiedział. Obronił mnie, jest naprawdę kochany, właśnie dlatego postanowiłam pogadać z nim dziś i dać mu szanse... dać szanse nam. Chce poznać prawdziwego Federico, tego którym tak naprawdę jest. Diego szturcha mnie ramieniem, a pod nos podstawia białą kartke papieru.

// Lu, nie bądź na mnie zła. Nie powiedziałem Ci prawdy, to Fede uderzył mnie na treningu. A dziś rano odebrał twój telefon i zaczął mi grozić, że jeżeli nie odsunę się od Ciebie to będzie po mnie.//

Nie wierze własnym oczom, to co czytam wyprowadza mnie z równowagi. Nie wiem na kogo bardziej zła w tym momencie jestem.
Na Pasquarelliego, że uderzył Diego, czy na Hernandeza, że nie powiedział mi prawdy od razu?

//Czemu Federico miałby Cię bić?//

Muszę znać odpowiedz na to pytanie. Oni byli dla siebie jak bracia, a teraz? A teraz jeden palant dostaje w morde od drugiego palanta.

//Jest w tobie zakochany i nie pasuje mu fakt, że jestem tak blisko ciebie//

Najpierw Leon mówi mi, że Fede jest moim poetom i widzę w nim romantyka z artystyczną duszą, a teraz Diego pisze mi, że Feder jest o mnie zazdrosny i jego artystyczną dusze chuj strzela. Nie mogę tak tego zostawić, rozmowa z Federem chyba przyniesie odwrotny skutek niż myślałam.

~Leon~

Romantyczna kolacja, Violetta, ja i cudowna noc. Czy można chcieć czegoś więcej? Wiem co czuł Feder przed sexem z Lu, bo ja też umyłem się dzisiaj trzy razy. Nigdy nie czułem się, aż tak czysty. To takie dziwne, tak jakby zeszła ze mnie jakaś warstwa skóry, albo brudu. W każdym razie Violetta nie musi wiedzieć nic na temat mojej brudnej natury.
-Kolacja jest cudowna Leon
-Ciesze się, że Ci smakuje naprawdę się starałem
-Wiesz co podobało mi się najbardziej? Wiersz, on był idealny
Tylko szkoda, że ten wiersz napisany jest przez Fede o Ludmile. Ale walić to. Nikt nie musi o tym wiedzieć, a już napewno nie Vilu.
- Posłuchaj kochanie, jesteś dla mnie naprawdę bardzo waż...
Moją romantyczną wypowiedź przerywa Ludmila, która trzaska drzwiami i ... i siada na krześle obok wyjadając nam przy tym jedzenie.
- O Cześć, tak możesz się poczęstować i w ogóle nam nie przeszkadzasz
W moim głosie słychać cholerny sarkazm, ale blondynka ma to chyba w nosie, ponieważ nie przeszkadza sobie w jedzeniu... No to zajebiście
- Nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo zła dziś jestem
Violetta patrzy na Lu wściekłym wzrokiem
- Opowiadaj Lu, my mamy czas i w ogóle nam nie przeszkadzasz
Nagle po schodach zbiega wesoły Federico który... wyciąga talerz z szafki i beszczelnie się do nas dosiada
- Widzę, że jemy. Leon postarałeś się, albo mi się wydaje, albo się umyłeś
- Spadaj kretynie, jak ty myłeś się dla Lu to nie miałem pretensji
- Huhuhu... Czy ja o czymś nie wiem? Violetta patrzy na Ludmile zdziwionym wzrokiem, na co blondynka tylko przewraca oczami
- Fede, Lu a może pójdziecie sprawdzić czy nie ma was w kinie jakimś co? Bo ja i Vilu mamy zamiar obejrzeć coś w Tv i wasze tow...
- To obejrzymy we czwórke, genialny pomysł co myślisz Lu?
- Spoko Fede
-Nie posłu...
Niestety nie dane jest mi skończyć, ponieważ dwójka tych idiotów postanowiła usiąć przy TV i zostać razem z nami. No kurwa zajebiście...

~Federico~

Dziś Ludmila zachowywała się dość dziwnie, cały czas mnie unikała. Podczas oglądania razem filmu, chciałem ją objąć, a ona? A ona zeszła z kanapy i usiadła na podłodzę. Czułem się trochę dziwnie. Myślałem, że między nami jest w porządku, no bo przecież było w porządku. I nagle bum jest źle. Co ja jej do cholery jasnej zrobiłem? Naprawdę się staram dzisiaj nawet gadałem z nią na stołówce. Centralnie podeszłem, powiedziałe, że jest piękna i poszedłem. O dziwo nie była zła, ona uśmiechnęła się xo mnie w ten sposób, który tak ubustwiam i podziękowała za komplement. Więc, albo zrobiłem coś złego przy kolacji, albo ... albo Diego powiedział jej co zrobiłem. Jeżeli ten skończony dupek, wpiepszył się w moje relacje z Lu to go zabije. Dosłownie. Powinienem z nią pogadać, ale wole zrobić to jutro rano. Dzisiaj nie mam na to siły, a po następne wole, aby Lu ochłonęła. Kładę się na łóżku obok blondynki, która odwrócona jest do mnie plecami. Żadna nowość, przecież ona często leży w takiej pozycji.
- Jak mogłeś uderzyć Diego?
Jak widać ona ma jednak ochotę dzisiaj o tym rozmawiać. A najgorsze jest to, że ten temat może mieć dość nie oczekiwane skutki
- Tak
- Hmm... takiej odpowiedzi się spodziewałam, a czemu to zrobiłeś mój poeto?
Czemu ona do kurwy nędzy użyła akurat tego określenia? Jeżeli Hernandez powiedział jej coś na ten temat, to pizda zginie szybciej niż obstawiałem
- Bo się o to, kurwa prosił
- Myślałam, że jako poeta masz bardziej zróżnicowane słownictwo.
- Ludmila o co Ci chodzi z tym poetom? Mówiłem Ci wczoraj, że to nie ja
- Leon się wygadał
- Zabije gnoja
- Przestań, nie musisz go zabijać. Gdy dowiedziałam się dziś rano, że to naprawdę ty Fede to serce zaczęło bić mi szybciej. Postanowiłam, że poznanie prawdziwego Ciebie dobrze mi zrobi, bo chyba naprawdę zaczynam coś do Ciebie czuć
Moje serce robi fikołki, zaczyna robić mi się cieplej, a nad moim całym ciałem panuje nieograniczony entuzjazm.
- Lu, chcesz mi powiedzieć,że ty i ja...
- Daj mi skończyć. Chciałam dać Ci szanse, ale wiadomość o tym, że uderzyłeś Diego przekreśliła Cię rozumiesz? Nie rozumiem jak mogłeś to zrobić
- Bo byłem zazdrosny o Ciebie...
- Czemu niby?
- Bo Cię kocham idiotko
Z moich oczu wypływają pierwsze łzy, a Ludmila otwiera buzie ze zdziwienia. W sumie sam się sobie dziwie, że wypowiedziałem te słowa tak szybko.
- Fede, ja...
- Tak wiem, jestem dla Ciebie psem. Przyzwyczaiłem się. Przrpraszam, ale nie chce już rozmawiać, nie mam na to siły
- Dobrze, rozumiem Cię
Tym razem to ja przekręcam się plecami do niej, boli mnie to. Cholernie boli mnie fakt, że ona nie rozumie moich uczuć. Zamykam oczy, a na plecach czuje przyjemny dotyk smyrania.
- Dobranoc Fede, obiecuje Ci, że wszystko będzie dobrze.
Chciałbym coś powiedzieć, ale nie chce psuć tej chwili. Ludmila kładzie swoje drobne rączki na moim torsie, a po zamknięciu oczu obydwoje odpływamy do krainy Morfeusza, jedynej krainy w której naprawdę mogę być szczęśliwy.


~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hejoł <3
Przepraszam za moją nieobecność :(
Mam nadzieje, że nie jesteście źli :*
Postaram wam się to jakoś wynagrodzić <3
Nie wiem, czy zauwarzyliście, ale ten rozdział jest najdłuższym rozdziałem w historii tego bloga <3
A jutro obchodzimy dwa miesiące wspólnej przygody z moim opowiadaniem. Mam nadzieje, że cieszycie się tak samo jak ja ^^

Kocham i Pozdrawiam
Ola<3