Parring: Fedemila
Zamawiający: care pasquarelli
Dwudziestopięcioletni Federico Pasquarelli, tej nocy nie mógł spokojnie odpłynąć w objęcia Morfeusza. Cały czas męczyły go wydarzenia z odległej przeszłości, przeszłości która znaczyła dla niego o wiele więcej, niż obecne życie. Czasem skłonny był myśleć, że oddałby całą swoją przyszłość, za przeżycie jeszcze jednego dnia z miłością, którą musiał zostawić za sobą. Ludmila to jedno imię rozbrzmiewało w jego głowie echem, każdego dnia, nie dając mu zapomnieć o jego właścicielce.
Nie czekając dłużej usadowił się na łóżku w pozycji siedzącej, zrzucił nogi w dół, a po chwili założył na stopy puchate kapcie w króliczki i udał się w kierunku kuchni w celu znalezienia środków nasennych.
- Kurwa, gdzie ona je pochowała? - wściekły mężczyzna nachalnie zaczął przeszukiwać szuflady w szafkach. Nienawidził ich. Nienawidził tych dębowych gówien, które wybrała jego obecna żona. Nienawidził swojej żony, która była jego menadżerką, nienawidził swojego życia. Nienawidził siebie. Przez ostatnie pięć lat, zmienił się w każdym calu. Jeden głupi wybór, jedna głupia decyzja i jego idealne życie stało się najgorszym koszmarem.
~*~
Kciukiem prawej ręki wytarł spływającą po jej policzku łzę. Nie mógł patrzeć jak jego ukochana umiera z cierpienia.
Sam był bliski płaczu, jednak wiedział, że nie może okazać słabości w jej otoczeniu. Gdyby uklęknął na środku pokoju i rozpłakał się jak małe dziecko to pogorszyłby jej stan, a niechciał sprawiać jej jeszcze większego bólu, przecież ma wrócić za kilka tygodni, przecież nie wyjeżdża z Buenos Aires na zawsze.
- Będę na Ciebie czekać, Federico - pocałowała jego zaróżowiony policzek - będę czekać.
~*~
Gdyby tylko wiedział jak to wszystko się potoczy, gdyby tylko wiedział, że nie wróci, a ona pozbędzie się go ze swojego życia przy pierwszej lepszej okazji. Do teraz pamiętał słowa, które przeczytał w liście od niej. Do teraz pamiętał ukłucie w sercu, które towarzyszyło mu tamtego pamiętnego dnia. Chciał się z nią skontaktować i porozmawiać jak z normalnym człowiekiem. Nie wpuściła go do mieszkania. Ba, ona nawet nie chciała go wysłuchać, ani wytłumaczyć powodu dla którego postanowiła się z nim rozstać. - Fede, jesteś tutaj? - zza drzwi wyłoniła się chuda sylwetka opalonej szatynki.
- Natasha, gdzie są tabletki nasenne? - zdenerwowany mężczyzna warknął w jej stronę, był dla niej oschły. Zawsze traktował ją najgorzej jak tylko mógł. Nie kochał jej. Była dla niego tylko drugim kompletem kluczy wyrobionym do jego domu.
- Zabrałam je, nie powinieneś ich tyle brać, wykończysz się -oparła się o framugę drzwi i skrzyżowała ręcę na piersiach. Nigdy nie życzyła mu źle, był miłością jej życia. Mogła zrobić wszystko, aby tylko spojrzał na nią jak na kobietę swojego życia. Jednak, wiedziała, że on nigdy nie pokocha jej w taki sposób jaki kochał Ludmile.
- Masz mi je w tej chwili oddać. Jeżeli tego nie zrobisz, to będziesz spać na kanapie i będę miał w dupie to czy będzie Ci wygodnie, czy nie - odwrócił się twarzą do niej i spojrzał w jej zaszklone oczy. Ranił ją. Zdawał sobię z tego sprawę, ale nie czuł się z tym źle. Natasha była mu obojętna i nawet nie ukrywał przed nią tego faktu, co więcej nie ukrywał tego nawet przy jej rodzicach. Był beszczelny. Zimny, oschły i beszczelny chuj. Ale kiedyś taki nie był.
~*~
Leżał na polanie, trzymając w ramionach najpiękniejszą dziewczynę jaką kiedykolwiek dane było mu zobaczyć.
Z każdą sekundą przytulał ją do siebie mocniej i mocniej i mocniej. Chciał pokazać jej jak bardzo mu na niej zależy. W końcu, za niedługo będzie musiał ją opuścić.
-Ludmila?
- Tak, Federico?
- Nic - rzekł biorąc dziewcznę za rękę - chciałem się upewnić, że nadal przy mnie jesteś.
Uśmiechnęła się. Uwielbiała gdy odgrywał z nią te słodkie scenki, od których jej serce z nadmiaru ciepła stawało się ciekłą mazią.
- Kocham Cię Federico - szepnęła prosto do jego ucha.
- Wiem - był pewny jej uczuć, w końcu dała mu masę powodów, przez które był o tym święcie przekonany.
- A wiesz jak bardzo?
- Nie ważne jak bardzo ty, kochasz mnie. Ja zawsze będę kochał Cię bardziej.
~*~
- Federico, czy ty mnie w ogóle kochasz? - Natasha zadała mu to pytanie, mimo olbrzymiej guli, która stanęła jej w gardle. Obawiała się jego odpowiedzi. Wiedziała, że zaboli ją to co usłyszy. Nie myliła się.
- Nie. Nie kocham Cię. Dałem Ci kiedykolwiek, jakikolwiek powód do tego, abyś myślała, że jest inaczej?
Federico zerknął na twarz Natashy, po czym wybuchł gromkim śmiechem. Bawiła go cała ta sytuacja. Sam nie wiedział, czemu zgodził się na ten związek, w końcu jest gwiazdą rock&rolla i mógł robić wszystko na co miał ochotę. Nigdy w swoich planach, nie miał ślubu, a już napewno nie z inną kobietą niż Ludmila. No cóż życie chciało inaczej, a może to jednak chęć zemsty, w końcu Ferro odrzuciła jego próby stworzenia razem czegoś więcej, mimo że przed wyjazdem do Włoch, obiecywała mu, że zaczeka, że kiedy tylko przyjedzie to będą razem, szczęśliwi jak nigdy.
Niestety, odesłała go z kwitkiem, kazała mu odejść i już nigdy więcej nie pojawiać się w swoim życiu.
Nie potrafił zrozumieć dlaczego nie dała dojść mu wtedy do słowa.
~*~
Z uśmiechem na twarzy zapukał do jej domu, cieszył się jak głupi na myśl, że za chwile ujrzy ją po tak długim czasie rozłąki. Tęsknił za nią każdego dnia, cały czas zastanawiał się jak to będzie, kiedy już wskoczy mu w ramiona. Kiedy powie jej jak silnym uczuciem ją darzy.
W końcu drewniane drzwi otworzyły się i stanęła w nich ona.
- Wypiękniała - pomyślał.
Zaskoczona blondynka zmierzyła mężczyznę wzrokiem.
- Co ty tu robisz? - zapytała oschle.
- Jak to co? Przyjechałem do Ciebie, kończe z karierą, chce być przy tobie - podszedł bliżej,chciał mocno ją do siebie przytulić, pogłaskać po jasnych włosach i czule pocałować w nosek, niestety odsunęła się, po czym szybko zamknęła mu drzwi przed nosem, z nadzieją, że już nigdy więcej nie będzie musiała ich przed nim otwierać.
~*~
Siedział w gabinecie swojej żony i przeglądał papiery dotyczące następnej trasy koncertowej. Włochy, Hiszpania, Francja, Niemcy, Ukraina, a potem Ameryka Łacińska, Argentyna, Buenos Aires, to jedno miasto wzbudzało w nim zawsze tyle pięknych wspomnień. Uśmiechnął się na samą myśl o przyjaciołach, których tam poznał, o miejscach, w których odczuwał emocje podwójnie i o niej, o Ludmile Ferro, o pani jego serca, jedynej kobiecie, która potrafiła poskromić lwa, którym stawał się w nerwowych sytuacjach.
~*~
- Czy do Ciebie kurwa nie dociera patafianie? - wydarł się kolejny raz do chłopaka stojącego obok - jeszcze raz mnie kurwa szturchniesz, tym krzywym ramieniem, to wyrwe Ci zęby widelcem. Rozumiesz?
- Nie, jestem niedorozwojem - brunet uśmiechnął się sztucznie, po czym szturchnął Federico na złość jeszcze raz.
- Ty frajerze - z zamiarem rzucenia się na chłopaka zacisnął dłonie mocno w pięści - zaraz zaczniesz rozumieć.
W pewnym momencie na ramionach poczuł dotyk zimnych, kobiecych rączek, wiedział do kogo należą.
- Federico, spokojnie - szepnęła mu do ucha - nie warto.
Rozluźnił pięści i odwrócił się twarzą do niej.
- Walnął mnie - warknął przez zaciśnięte zęby.
Ludmila stanęła na palcach i delikatnie przyłożyła swojego czoło, do jego czoła.
- Nie przejmuj się nim, ciesz się tym, że jesteśmy tu razem.
- Jak mam się tym cieszyć skoro jakiś lamus... - nie dokończył, ponieważ ona zamknęła mu usta w czułym pocałunkiem.
- Zawsze razem?
- Zawsze.
~*~
Gdyby wiedział, że tylko on potraktuje tą obietnice na poważnie, to przestałby robić sobię nadzieje
na szczęśliwe życie u jej boku.
Zapomniałby o niej jak najszybciej i dał sobię spokój.
- Przestań o niej myśleć - skarcił się w myślach.
W końcu myślami wrócił do trasy koncertowej, zaczął przeglądać papiery z nazwami miast w których miał wystąpić.
W oczy wrzucił mu się błąd w jednym ze słów, nie chciał tak tego zostawić, dlatego postanowił po prostu go poprawić.
Szukając markeru w jednej z szuflad natchnął się na stos związanych sznurkiem listów, zaadresowanych do niego. Zdziwił się.
- Co to robi u Natashy? - zapytał samego siebie.
Wziął koperty do ręki, rozwiązał je i spojrzał na nadawce. Zamarł. Na białym tle, niebieskimi literami jak wół widniało imię i nazwisko jego dawnej ukochanej.
- O co tu chodzi?
Rozerwał kopertę z najstarszą datą i zaczął czytać, a każdę słowo dawo mu do myślenia coraz bardziej.
21.03.2010 rok
Najdroższy!
Witaj, kochanie. Zdziwiony? Tak wiem, mogłam wysłać Ci e-mail, albo sms, jak normalny człowiek, ale list wydaje mi się bardziej romantyczny. Jak tam w Rzymie? Napewno jest cudownie, bardzo chciałabym przyjechać do Ciebie, być tam z tobą i wspierać Cię w każdym działaniu. Kochanie, nie pisze tego listu tylko po to, abyś sobie go przeczytał i zapomniał o nim, mam trochę ważniejszy powód, a mianowicie jestem w ciąży Federico. Nie, nie jestem jeszcze gruba i nie, nie wiem jaka płeć, bo to za wcześnie. Cieszysz się? Napewno się cieszysz, znam Cię i wiem, że za chwile zadzwonisz do mnie i powiesz mi jak bardzo mnie kochasz i jak bardzo kochasz naszego dzidziusia. Zastanawiałam się już nad imieniem i oficjalnie mówie Ci, że jeżeli nie będzie brzmieć Lorenco, albo Mateo ( włoskie po najprzystojniejszym facecie na świecie, to na sto procent nie będzie dziewczynka, czuję to ! ), to nie wpisze Cię jako ojca i wybiorę sama. Tak, ja też Cię kocham. A teraz na poważnie to chce, abyś wiedział, że jesteś mężczyzną mojego życia i ciesze się jak głupia, że wpadłam akurat z tobą.
Czekam na odpowiedz kochanie. Jeszcze raz muszę Ci napisać, że kocham Cię jak głupia i bardzo tęsknie.
Twoja ukochana rodzina
Nie wiedział co o tym wszystkim myśleć, właśnie dowiedział się, że jest ojcem. Jest ojcem dziecka, swojej ukochanej. Ogarnęła go fala szczęścia. Nie wiedział co powiedzieć, nie wiedział co zrobić. W sumie nie za bardzo ogarniał całą sytuacje. List został wysłany trzy miesiące przed jego powrotem do Buenos Aires, dlaczego wtedy nie chciała z nim rozmawiać? Przecież miała w sobie małe dzieciątko, nowe życie, które stworzyła razem z nim.
Bez najmniejszego wachania otworzy kolejny list, który napisany został rok później i z niebywałą ciekawością zaczął studiować linijki tekstu napisanę jej ręką.
19.06.2012 rok
Szanowny Federico!
Nie spodziewałeś się mojego listu prawda? Wiem, kazałeś mi przestać się ze sobą kontaktować, ale ja tak nie potrafie. Federico kocham Cię. Przepraszam, my Cię kochamy. Ja i twój cudowny synek - Lorenco. Proszę wytłumacz mi dlaczego go nie akceptujesz? Dlaczego gardzisz własnym dzieckiem? To co napisałem mi w liście było paskudne, jak w ogóle możesz myśleć, że on nie jest twój? Nigdy nie zrobiłabym Ci czegoś tak okropnego, jak w ogóle możesz zarzucać mi zdradę? Jeszcze jedno dlaczego do mnie przyjechałeś? Dlaczego chciałeś do mnie wrócić? Dlaczego nie zapytałeś o stan naszego małego skarbu? Stanąłeś tam i o czym ty myślałeś? Że po napisaniu mi, że masz inną i, że nigdy nie byłam Ciebię godna tak po prostu pozwolę Ci wrócić? Zachowałeś się jak zwykly cham, nikt więcej. Mimo to, nie potrafie przestać o tobie myśleć. Przepraszam. Wiem, mam zapomnieć, ale jeżeli nie potrafię to co? Bardzo zabolał mnie twój tekst o wykorzystywaniu, nigdy nie miałam zamiaru Cię wykorzystywać.
Ale zostawmy to już w spokoju, chce Ci przekazać, że twój synek jest zdrowy i piękny. Ma twoje oczka, loczki i cudowny uśmiech, bardzo chciałby Cię poznać. Proszę przyjedź, jak nie dla mnie to dla Lorenco, bardzo chciałby zobaczyć swojego tatusia.
Ludmila i Lorenco.
Miał w głowię jeszcze większą sieczkę niż wcześniej. Nie rozumiał dlaczego napisała, że gardzi tym malutkim dowodem ich miłości. Jednak wiedział gdzie otrzyma odpowiedz na pytania, które dręczyły go tak bardzo.
- Natasha, pozwól do mnie - zawołał swoją żonę, która w biurze pojawiła się w tempie natychmiastowym.
- Federico, miałeś nie wchodzić do mojego gabinetu - kobieta zmierzyła go spojrzeniem, które zatrzymała na listach - dlaczego czytasz moje listy?
- Twoje? Od kiedy nazywasz się Federico Pasquarelli co? - zapytał wściekły.
- Och, nie przesadzaj. Nie musiałeś tego czytać i tak wszystkim się już zajęłam. Ta blond kurwa nie zniszczy naszego związku.
- Nie mów tak o niej, jak mogłaś mi tego nie pokazać? Wiedziałaś, że jestem ojcem? Wiedziałaś, że mam rodzinę?
- Tak masz rodzinę, ja jestem twoją rodziną i to się nigdy nie zmieni.
- Kpisz sobię ze mnie? - podszedł bliżej niej - w ciągu najbliższych tygodni dostaniesz papiery rozwodowe. A jutro masz zniknąć z mojego domu.
- Nie ma mowy. Nigdzie stąd nie pójdę i nie wezmę żadnego rozwodu
Mężczyzna nie miał zamiaru kłócić się ze swoją żoną, po prostu ominął ją i wszedł do sypialni, gdzie zaczął pakować rzeczy na podróż, która uratować miała jego rodzinę.
~*~
Bal Walentynkowy trwał w najlepsze, uczniowie Studia bawili się i tańczyli na dużej sali udekorowanej w najróżniejsze balony i serpentyn.
Jedynie oni stali przed wejściem, opierając się o barierkę otaczającą szkołę.
Świeże podmuchy wiatru delikatnie łaskotały ich rozgrzane twarze. Trwali w ciszy, która zupełnie im nie przeszkadzała, delektowali się swoją obecnością, jakgdyby widzieli się ostatni raz.
Spojrzał na jej twarz, była piękna. Bursztynowe oczy, odbijały blask tarczy księżyca, malinowe, pełne usta pokryte warstwą czerwonej szminki, mały, zgrabny nosek zapudrowany jej ulubionym jasnym pudrem i różowe policzki, które pragnął obdarzać soczystymi pocałunkami.
W pewnym momencie Ludmila zesztywniała z zimna, co nie uszło jego uwadzę. Szybkim ruchem zdjął z siebie bordową marynarkę i zarzucił ją na jej chudziutkie ramiona.
- Dziękuje - szczerze uśmiechnęła się w jego stronę.
- To mój obowiązek królewno - pochylił się nad jej uchem i złożył na nim czułego całusa - muszę o Ciebię dbać, bo sama czasami o tym zapominasz.
- Ostatnio o wszystkim zapominam, to przez to dziwne uczucie - obróciła twarz w jego kierunku i głęboko spojrzała w jego czokoladowe oczy, wpatrujące się w nią z troską.
- Źle się czujesz? Zawieźć Cię do domu? - zasypywał ją masą pytań, martwił się o jej zdrowie, nie chciał, żeby działo się jej coś złego.
- Nie Federico, to uczucie nie jest złe. Jest miłe i pojawia się tylko wtedy kiedy jesteś obok mnie - uśmiechnął się na jej słowa. Doskonale zdawał sobię sprawę z tego co czuje ona.
- Wiem o czym mówisz, kiedy tylko pojawiasz się obok, czuje to samo.
- Miłość - szepnęła.
- Wisi w powietrzu.
~*~
Obudził go dźwięk dochodzący z głośników w samolocie.
,, PASAŻERÓW UPOMINA SIĘ O ZAPIĘCIE PASÓW I WYŁĄCZENIE WSZYSTKICH URZĄDZEŃ ELEKTRONICZNYCH. LĄDUJEMY, POWTARZAM LĄDUJEMY "
Przetarł oczy i leniwie przeciągnął się na niewygodnym fotelu na, którym zmuszony był siedzieć przez kilka godzin lotu. Nie mógł się doczekać pierwszych kroków postawionych w Buenos Aires po tylu latach nieobecności. Cały czas zastanawiał się jak wygląda jego synek, czy Ludmila nadal jest taka jaką ją pamiętał? Czy ma kogoś? A jeżeli tak to czy Lorenco mówi do niego tato?
W kieszeni marynarki wyjąłdwie kartki papieru. Dwa już przeczytał, dowiedział się z nich wiele istotnych rzeczy, teraz wystarczyło tylko przeczytać dwa następne. Nie wiedział czy ona chce go nadal widzieć, nie wiedział czy powinien włazić z butami po raz kolejny do jej życia. Jednak chciał walczyć, walczyć o ich miłość, która mimo wszystko nadal trwa, przecież o niej nie zapomniał. No i jest jeszcze Lorenco, mała istotka, którą pragnął kochać całym swoim sercem.
Wyjął jeden z listów z otwartej już przez swoją żonę koperty i zaczął pogrążać się w treści.
30.05.2013 rok
Szanowny Panie Pasquarelli
Witaj, nie mam zamiaru tłumaczyć Ci ile dla mnie znaczysz, nie mam zamiaru pisać w tym liście o sobię. Chcę napisać Ci kilka słów o twoim synku dwuletnim synku, który kocha Cię całym swoim malutkim serduszkiem. Nauczył się już mówić słowa "tata" i "mama", jest małym spryciarzem. Drepcze po mieszkaniu w te i we wte. Najpierw zaczynał w chodaku, ale teraz daje radę sam. Ostatnio nawet sam wyszedł z łóżeczka, cieszył się jakby zdobywał szczyt góry. Mówię Ci uśmiałam się jak głupia. A wiesz co jest najlepsze? Jest twoim fanem, uwielbia bujać się w rytm twoich piosenek. Najbardziej przypodobało mu się "Luz, camara, aciion", potrafi nawet sobie pośpiewać. Nie zawsze mu to wychodzi, ale z czasem będzie lepiej. Mam nadzieje, że przyjedziesz na jego urodziny, przypominam Ci, że są dwudziestego grudnia. Lorenco marzy się poznanie taty, a ja chciałabym dać mu wszystko. Przyjedź przynajmniej w tym szczególnym dla niego dniu. Błagam. Do listu zamieszczam obrazek, który namalował Lori, może to tylko kilka, krzywych kresek, ale jednak twierdzi, że to tata.
Ludmila Ferro.
Zerknął do koperty jeszcze raz, nie ujrzał w niej żadnego obrazka, żadnych krzywych kresek, narysowanych rączką jego dziecka. Domyślił się, że Natasha musiała go wyrzucić.
Czuł łzy zbierające mu się pod powiekami, jednak nie pozwalał wyjść im na światło dzienne. Chciał się cieszyć i być pozytywnie nastawionym do świata.
W końcu jedzie do swojej rodziny, o którą chce walczyć całym sobą.
- Proszę Pana, wysiadamy - spojrzał w kierunku uśmiechającej się do niego stewardesy.
- Tak, tak. Już wychodzę. Dziękuje - odwzajemnił uśmiech i pognał do wyjścia, mając nadzieje, że ona nadal mieszka tam, gdzie pamiętał.
~*~
- To tutaj mieszkasz? - zapytał, zerkając w stronę dużego, zadbanego domu.
- Tak, to nasz dom rodzinny. Mam nadzieje, że zostanę w nim już na zawsze. Chciałabym w przyszłości zamieszkać tu z rodziną.
- W takim razie będę miał w przyszłości ekstra chatę - założył ręcę na piersi i podszedł bliżej niej.
- Widzę, że masz poważne plany co do mnie przyjacielu - mocno zaakcentowła ostatnie słowo, a jego serce przeszył cień bólu.
- Nawet nie wiesz jak bardzo poważne kochanie - wyjął rękę z kieszeni spodni i delikatnie założył lok opadający na jej twarz za ucho.
Chciał wyznać jej co czuje, próbował zrobić to już tyle razy, ale przy każdej próbie nie wiedział co powiedzieć, bo żadne słowo, nie oddawało nawet w kilku procentach tego jak silnym uczuciem darzył tą drobną blondyneczkę.
- Federico, chciałabym wiedzieć o czym myślisz kiedy wpatrujesz się we mnie tymi swoimi czekoladowymi kamyczkami, ale nie mogę, więc mógłbyś zacząć myśleć na głos - przyłożyła rękę do jego policzka, dając mu tym odwagi.
- Zastanawiam się po prostu jak powiedzieć Ci co czuję - wyznał po chwili zastanowienia, zdał sobię sprawę z tego, że obecna sytuacja jest idealna.
- A więc powiedz, obiecuje przyjąć to na klatę.
Nachylił się nad jej uchem i szepną najciszej jak tylko potrafił.
- Kocham Cię.
Nie powiedział już nic więcej, ponieważ to ona przejęła kontrole i namiętnym pocałunkiem zmusiła go do milczenia, bo w ich relacji, słowa były mało potrzebne.
~*~
Stanął przed drzwiami jej domu, nie wiedział co robić. Nie mógł tak po prostu wejść do jej domu, co miałby jej powiedzieć? ,,Ludmila wróciłem" ? To nie byłoby na miejscu. Z jednej strony chciał zapukać przytlić ją i swojego synka, którego jeszcze nie widział na oczy. Było mu wstyd. Z resztą komu by nie było?
- Plosze pana, tseba zapukać.
Szybko odwrócił się za siebie, aby ujrzeć osobę, która postanowiła się do niego odezwać.
Jego oczom ukazał się mały blond włosy chłopczyk, z oczami o kolorze gorącej czekolady.
- Nie, raczej nie będę pukała. A ty chyba nie powinieneś rozmawiać z obcymi prawda?
Blondynek spojrzał na niego po czym przewrócił oczami i złapał się rączkami za główkę.
- Ale myślałem, ze psysedł pan do wujka Diego, bo ma dzisiaj ulodziny i mamusia lobi mu psyjęcie w oglódku - malec zmierzył mężczyznę spojrzeniem, po czym usiadł na ziemi i palcem zaczął wiercić dziurę w piasku.
- Przepraszam, że zapytam, ale jak ma na imię twoja mamusia?
- Moja mamusia? A po co pan pyta? Ona ma jusz mojego tatusia i nie chce innego. A tatuś niedługo przyjedzie do nas i będziemy scęsliwi, bo tatuś mnie kocha i mamusie tesz kocha - naburmuszony złożył ręcę na piersi i zmarszczył brwi.
Na ten widok Federico zaśmiał się pod nosem, malec był przekomiczny.
- Czyli mi nie powiesz? - zapytał.
- A ma pan jakieś cukielki?
- Mam miętówki.
- Chcę - chłopiec wystawił rękę przed siebie i czekał na nagrodę.
- Ale, najpierw powiedz mi jak ma na imię twoja mama.
- Za cukielka panu powiem.
- Ludmila? - zapytał klękając przed nim - Czy twoja mamusia nazywa się Ludmila Ferro.
- Cukielek, albo zacne ksycec - tupną nogą, aby wyrazić swoje niezadowolenie.
- Posłuchaj nie mam cukierków, ale mogę dać dziesięć euro.
Chłopiec zerknął na Pasquarelliego i przecząco pokręcił głową.
- Mamo! Mamo! Jakiś pan mnie dotyka! - zaczął krzyczeć najgłośniej jak tylko potrafił, a Federico zdał sobię sprawę z tego, że za chwilę będzie miał duże kłopoty.
- Co tu się dzieje? Kim pan jest? - do jego uszu dotarł ten przyjemny, kobiecy głos sprzed lat, melodia kojąca nerwy, które przyswoił malec. Nie zostało mu już nic innego jak wstać, odwrócić się twarzą do niej i, albo zostać spoliczkowanym, albo przywitanym w milszy sposób.
- Lorenco, chodź do mnie - mały wstał z ziemi, wystawił język do Federico i podszedł do blondynki, mocno przytulając się do jej nogi - Ile razy mam Ci mówić, żebyś nie rozmawiał z obcymi?
- Ale ja nie lozmawiałem, tylko negocjowałem cukielki.
- Wiesz co, idź już do wujka Diego i powiedz, żeby dał Ci kawałek tortu.
Uszczęśliwiony chłopiec zaczął biec w stronę ogródka, skąd dobiegały najróżniejsze odgłosy muzyki i zniknął za
rogiem domu.
- Pięć lat, pięć lat czekamy na Ciebie z Lori, a kiedy postanowiłeś przyjechać, to ty go baranie straszysz?
Była zaskoczona jego widokiem, nie spodziewała się, że zobaczy go jeszcze w swoim życiu.
- To był nasz syn? - zapytał wstając z kolan.
Odwrócił się i spojrzał na nią, była taka jaką ją pamiętał. Jasne loki do ramion, bursztynowe oczka i ten cudowny uśmiech, który mimo wszystko gościł na jej twarzy, dodając mu odwagi.
- Tak, piękny prawda?
- Po mamusi - zrobiło mu się cieplej na myśl, że chłopiec z, którym rozmawiał kilka minut temu to jego syn.
Poczuł jak pod powiekami zaczęły zbierać mu się łzy, przypomniały mu się słowa chłopca ,, Mamusia ma tatusia i nie chce innego " Była już szczęśliwa, miała mężczyznę, którego jego synek nazywał tatą. Po raz pierwszy zrozumiał ile tak naprawdę stracił. A najgorsze było to, że nie miał pojęcia jak to wszystko odzyskać. - Nie przesadzaj, wszyscy mówią, że jest podobny do Ciebię. Z resztą ja też tak myślę, dwie krople wody. I z wyglądu i z charakterku - zaśmiała się wyliczając sobię w głowię masę podobieństw , która ich łączyła.
- Ehh, czy ja wiem. Ja nigdy nie byłem tak przebiegły jak on.
- Ale nerwica zawsze brała Cię szybko, a Lori to czasami tykająca bomba nerwów.
- Do kogo mały mówi tato, co? Bo powiedział mi, że masz kogoś i on bardzo was kocha - zapytał po chwili ciszy. Chciał wiedzieć kim jest facet, który daje szczęście jego rodzinie.
- Stoi przede mną, nasz syn nie ma innego taty - oparła się o framugę drzwi i spojrzała mu głęboko w oczy - może wejdziesz do środka?
- A mogę?
- Nie zabronie Ci poznać syna, szkoda tylko, że robisz to tak późno.
- Nie wiedziałem o istnieniu Lorenco, dowiedziałem się o nim dziś rano. Natasha chowała przede mną listy od Ciebie, ja naprawdę nic nie wiedziałem.
Jego opowieść wydawała jej się niewiarygodna. Mimo wszystko chciała mu wierzyć.
- Wchodź - przesunęła się, wpuszczając Pasquarelliego do domu. Chciała go wysłuchać i dać mu szansę na wyjaśnienia, nie mogła dać mu odejść po raz trzeci, nie teraz kiedy mają razem synka, który był najważniejszą istotką w jej życiu.
Obydwoje usiedli na czarnej kanapie w środku salonu, wszystko było takie jak dawniej. Ucieszył go ten fakt, przynajmniej nie chciała nic w swoim życiu zmieniać. Teraz wystarczyło tylko wyjaśnić całą sytuacje i zacząć wszystko od nowa.
- A więc opowiadaj jak to było? Bo z tego co ja pamiętam z listu, który podobno ty napisałeś to uważasz, że Lori nie jest twój i, że próbuje wziąść Cię na dziecko, żeby wydębić twoje pieniądzę - spuściła głowę w dół, mimo upływu czasu sytuacja bardzo ją bolała.
- Ludmiś, spójrz na mnie - złapał ją za podbródek i delikatnie uniósł w górę - znasz mnie, nigdy nie powiedziałbym czegoś tak paskudnego.Przysięgam Ci, nigdy, przenigdy nie zostawiłbym Cię z własnej woli. Natasha zabierała wszystkie listy i chowała je przede mną w swoim gabinecie, znalazłem je rano, byłem w szoku, ale pierwsze co zrobiłem to przyjazd tutaj. Rozwiodę z nią jeszcze w tym miesiącu. Musisz mi uwierzyć.
- Federico, ale co mi po twoim rozwodzie? Czemu chcesz rozstać się ze swoją żoną? - miała nadzieje, nadzieje na nowe życie przy jego boku.
- Bo widzę cień szansy na życie z wami. Lu chce być ojcem dla tego małego złośliwca, chce iść razem z wami przez życie i wspierać was - z ich oczu wypłynęły pierwsze łzy - obiecuje wynagrodzić wam lata nieobecności. Rezygnuje z trasy i jestem w Buenos Aires z wami, już na zawsze.
Delikatnie złapał ją za dłoń i zamknął w swoim uścisku, pragnął jej wybaczenia jak niczego innego.
- Powiedziałam Loriemu, że pracujesz za granicą. Pisałam listy, wkładałam do koperty i rano wrzucałam do skrzynki, aby miał uciechę od razu po wstaniu. Codziennie biega do skrzynki i sprawdza czy coś w niej jest.
- Od dziś nie będzie musiał tego robić, bo będę przy nim cały czas, pozwolisz mi na to? - zapytał z nadzieją w głosie.
- Na początku będzie trudno, ale chciałabym, aby Lorenco miał tatę, którego bardzo mocno kocha - sytuacja była dla niej trudna, ale mimo wszystko chciała zrobić to dla syna.
- Ja też bardzo mocno go kocham. Kocham jego i kocham Ciebię, nie przestałem Cię kochać i nie przestanę. Ślub z Natashą był pomyłką. To ty jesteś miłością mojego życia Lud - nie wiedział czy robi dobrze, wyznając jej uczucia w tak szybkim tempie, ale musiał to zrobić. Musiał powiedzieć jej co czuje.
- Federico, chce dać Ci szanse, ale będzie trudno. Jednak wiem, że damy radę i stworzymy rodzinę - posłała mu szeroki uśmiech. Wiedziała, że robi dobrze, a nowa przyszłość u jego boku będzie wspaniała. Wcześniej jakoś sobie radziła, jednak czasami trudno było jej związać koniec z końcem, miała przy sobię Diego, który pomagał jej jak tylko mógł. Jednak nawet on nie był w stanie zastąpić pustkę w sercu, którą zostawił po sobię Federico. - Wybaczysz mi Lu?
- Wybaczam
Bez najmniejszego wachania wbił się w jej usta, nie mógł już dłużej czekać. Pragnął być z nią szczęśliwy.
- Fuuuuuuuj - obydwoje odskoczyli od siebię jak oparzeni, patrząc na małego brzdąca z wysmarowaną śmietaną buzią - mamo, nie wolno tak się miziać z tym panem.
- Synku podejdź do mnie - blondynka przykucnęła i rozłożyła ramiona w których po chwili znalazł się chłopiec - to nie jest pan.
- Lud jesteś pewna? Chcesz powiedzieć mu tak szybko?
Pokiwała twierdząco głową, a on od razu stał się pewniejszy, zastanawiał się jak Lorenco zareaguje na wiadomość o powrocie taty.
- To twój tatuś, przyjechał do nas i zostanie już razem z nami.
Blondynek zerknął w stronę wpatrującego się w niego Federico i szeroko się uśmiechnął.
- Naplawdę? - zapytał pochodząc bliżej - przyjechałeś do mnie?
-Tak i już nigdy was nie zostawie kochanie.
Szatyn zmniejszył odległość między sobą, a swoim synem i mocno pochwycił go w swoje ramiona. Prawą dłoń delikatnie wsunął w jego mięciutkie włoski, gładząc je powoli.
- I będzies glał ze mną w piłkę?
- W piłkę, w Xboxa, będziemy rysować, bawić się i robić inne rzeczy razem. Już zawsze. Obiecuje.
- Trzymamy Cię za słowo - odezwała się wzruszona Ludmila podchodząc do dwóch mężczyzn jej życia i mocno się do nich przytulając.
- Kocham was - odezwał się chłopiec.
- My Ciebie też - odpowiedzieli mu razem.
W końcu cała trójka mogła stać się prawdziwą, kochającą się rodziną, której już nic nie było w stanie zniszczyć.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ale to zjebałam...
Nie mam pojęcia dlaczego wyszło mi to takie chujowe, ale jest tragedia.
Początek mi się podoba, ale od wydarzenia przyjazdu Federa, zepsułam wszystko.
Bardzo Cię przepraszam serdelku :(
Pozdrawiam Ola
Serdelek <3
OdpowiedzUsuńJESTEM <3
UsuńZacznę może od najważniejszego XD
Pamiętasz jak mówiłam, że nasyłam armię USA na Oziego :")
JESZCZE RAZ POWIESZ, ŻE TO ZJEBAŁAŚ A ZMIENI SWÓJ CEL!
To jest cudowne <3
Jak to czytałam to po postu się rozpłakałam <3
Ich miłość jest taka silna <3
I może przetrwać wszystko <3
Federico mimo że na początku pokazał się jako bezczelny cham to jednak na końcu zmienił sie w kochającego tatusia <3
Lu może rzeczywiście wyszła na lekko zdesperowaną no ale jest jeszcze młoda i musi sama wychowywać synka :c
Lorenco za to rozwala system XD
Widać że to syn Pasquarelliego i Ferro <3
Wykapani rodzice <3
OS jest bardzo bardzo bardzo dobrze napisany i nie masz mnie za co przepraszać Potworku <3
Wiesz o tym, że złoże kolejne zamówienie, które za chwilkę pojawi się w zakładce XD
K O C H A M C A R E <3
Żartujesz?!
OdpowiedzUsuńAż mi słów brakuje! To jest wspaniałe!!!!
powiem ci że wcale tego nie zjebałaś
OdpowiedzUsuńjest na prawdę zajebiste
może Lu wyszła trochę na desperatkę ale to nic ważne jest że są rodziną. Jeżeli chodzi o Federico to mimo że n początku wydawał się oschły to pokazał serce Lorenzo mnie rozwalił jeden z lepszych aspektów opowiadania, jak czytałem listy Lu to było mi go tak szkoda.
wspaniałe jak zawsze <3
Nic nie zjebałaś ;p
OdpowiedzUsuńWyszło Ci genialnie ♥♥
Perfecto!
Fantastico!
Genial!
Czekam na ostatni rozdział i prolog ;c
Kocham♥♥
~Ola :**
Cudny One Shot :)
OdpowiedzUsuńSuper była rozmowa Fede z synkiem :)
Aaa cudo ♡♥
OdpowiedzUsuńPiekne poplakalam sie
KC ♡♥
Cudo 💕💕💕💕
OdpowiedzUsuńAjajajaj cudny!
OdpowiedzUsuńNic nie spieprzyłaś, jest świetny!
Uwielbiam takie osy :3
Czekam na jakiś kolejny <3
Btw, dziękuje że pamietalas o mnie i nie przestalas obserwować mojego bloga :*
Teraz to tylko milvidasatras.blogspot.com
Bez leonetty, bo nowe opowiadanie nie będzie już o nich a o innej parze, mam nadzieję że będziesz wpadać mimo tego 8)
Tesknilam, do następnego!
- Rosalie
Będzie krótko ale szczerze:
OdpowiedzUsuńKocham to cudo.
~Anonim Juleśka ❤
Masz wielki talent i nigdy nie wolno ci w to wątpić. Ten one shot był... nie mam słowa żeby opisać jego doskonałość.
OdpowiedzUsuńczemu nie ma rozdziału ?
OdpowiedzUsuńBo sam się nie napisze, a ja miałam bardzo dużo innych zajęć na głowie :)
Usuńto kiedy będzie ?
UsuńJak dobrze mi pójdzie i będę miała dobrą motywacje to dzisiaj <3
Usuńboze czlowieku
OdpowiedzUsuńzjebalas to ? jeszcze raz to powiesz a powiem ze jestes glupia
to bylo piekne wzruszajace
" bedziesz gral ze mna w pilke" sliczne
malec wkoncu ma ojce
przekleta Natasha ( chyba dobrze napisalam) xd
pozdrawiam Alicja :)
Super
OdpowiedzUsuń