Menu:
▼
wtorek, 21 lipca 2015
Wyniki konkursu- Miejsce drugie
Tak więc jestem <3
Ola, robi wielkie wejście xD
Przyszedł czas na miejsce drugie, które zajęła....
Nie jeszcze was trochę pomęcze moim gadaniem xD
Dzisiaj jest cholernie gorąco prawda? Od kilku dni jest tak gorąco co strasznie mnie wkurwia -,-
Ogólnie jestem też bardzo happy, ponieważ blog zdobył 90.000 wyświetleń <3
Bo jak nie my to kto? Bo jak nie my to nikt, tego pewnie nie zrobi tu xD
Obecnie oglądam powtórki Violetty, Lu odpycha Fedem a ja szatańsko się śmieje, bo zasłużył włoski bałwan xD
Ale i tak go kocham <3
Dobra, a teraz tak na poważnie drugie miejsce w konkursie "Zakończenie Violetty moimi oczami" na blogu pod nazwą Rescata mi corazon, pod adresem ratujmojeserce.blogspot.com, w notce
dotyczącej konkursu, który zorganizowałam na blogu na którym się znajdujesz kochany czytelniku <kisski, loffki dla Ciebie> zajmuje moja psiapsi, która na to w pełni zasłużyła :)
Jej praca była interesująca, zabawna i zawierała wątek każdej pary osobno :)
A więc zapraszam was na prace pod tytułem "Zakończenie Violetty oczami care pasquarelli" no to gratulejszyn kochanie <3
5 lat później
~Lu~
-Lu no błagam cię, ja naprawdę muszę tu wejść, otwórz te przeklęte drzwi - Fede już od dobrych pięciu minut próbuję się dostać do łazienki, którą zajęłam.
-Jak tak bardzo musisz skorzystać to idź do innej łazienki, przypominam Ci że mamy ich jeszcze trzy! - odkrzyknęłam mu i dalej starannie rysowałam kreski e-linerem. Dziś musiały wyglądać idealnie w końcu nie na co dzień idzie się na ślub najlepszego przyjaciela. Tak Diego i Francesca biorą ślub. Już od tygodni cała nasza paczka żyje tylko tym wydarzeniem. Nadal dziwię się, że tak bardzo się z nimi zżyłam. Po zakończeniu studia wiele się zmieniło. Odnowiłam swoją przyjaźń z Diego i jesteśmy blisko jak nigdy. Zaprzyjaźniłam się też z Fran i Cami, które są świetnymi przyjaciółkami. Oczywiście są też Leon, Maxi, Brodwey i Andres z którymi też śmiało mogę powiedzieć że też się przyjaźnie. No i Gery oraz Clemont ich nazwałabym raczej bliskimi kolegami. Z mamą nie utrzymuje żadnego kontaktu, nawet nie wiem gdzie jest. Rok temu zakończyła terapię i wybyła w świat daleki. Za to często widuję się z Germanem i Angie, stali się dla mnie prawdziwą rodziną. Nie rozumiem jak Violetta... . Moje przemyślenia przerwał donośny huk. Natychmiast popatrzyłam w stronę drzwi, co ja mówię jakich drzwi. Drzwi już nie było, a w miejscu gdzie dawniej stały zobaczyłam uśmiechniętego Federico w dresowych spodniach, które służyły mu za piżamę.
-Czyś ty do reszty zbaraniał!? Żeby drzwi wywarzać- powiedzieć że byłam w szoku to jak nic nie powiedzieć. No bo kto normalny wywarza drzwi do łazienki, skoro wie że w domu ma jeszcze trzy inne.
-Gdybym wiedział że czeka tu na mnie taki widok zrobiłbym to dużo wcześniej- Włoch uśmiechną się szelmowsko i powoli suną wzrokiem po moim przykrótkim szlafroczku z czerwonej satyny. Poczułam że się rumienię. Jesteśmy ze sobą już od dobrych 5 lat, a ja wciąż reaguję na niego jak zakochana po uszy nastolatka. Mężczyzna zaśmiał sie cicho, podszedł do mnie i przytulił od tyłu. Jego wargi błądziły po mojej szyi, drażniąc skórę dwudniowym zarostem.
-Kocham Cie- wyszeptał seksownie tuż przy moim uchu. Momentalnie splotłam swoje dłonie z jego i wtuliłam się w niego bardziej. Podniosłam głowę i lekko ją obróciłam. Nie musiałam długo czekać by poczuć jego wargi na swoich.
- Czy tobie się gdzieś nie śpieszyło? - spytałam ciężko dysząc gdy się od siebie oderwaliśmy.
-Śpieszyło- jego wargi znów były coraz bliżej moich- do ciebie.- już miałam coś odpowiedzieć, lecz Fede przeszkodził mi w tym namiętnie całując. Poczułam jak tracę grunt pod nogami i kierujemy się w stronę sypialni, to że spóźnimy się na ślub było pewne.
~Clemont~
-Clemi wróciłam- usłyszałem głos mojej narzeczonej. Znów nazwała mnie Clemi, przecież dobrze wie jak tego nie znoszę. Jak ta kobieta lubi mnie denerwować. - O tu jesteś- Gery weszła do salonu w którym stałem i delikatnie cmoknęła mnie w policzek. -Jesteś zły? - zauważyłem w jej oczach strach.
-Nie jestem po prostu się martwię. Za dużo ostatnio pracujesz. Zresztą to ja powinienem całymi dniami siedzieć w firmie ojca, to ja powinienem tam pracować. -znów byłem na siebie zły. To przeze mnie Gery musiała przejąć firmę mojego ojca. Zrobiła to bym mógł spełniać swoje marzenia.
- Clemont- przyłożyła swoją drobną dłoń do mojego policzka i spojrzała mi głęboko w oczy- rozmawialiśmy już o tym. Wiesz że naprawdę lubię tą prace. Poza tym teraz jest sezon wakacyjny więc jest ciężej ale za niedługo wszystko wróci do normy. Obiecaj mi, że przestaniesz się zamartwiać.- Delikatnie ująłem jej twarz i złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek, który odwzajemniła.
- Obiecuję, że się postaram- posłałem jej delikatny uśmiech- a teraz choć musimy się przebrać bo inaczej spóźnimy się na ślub.
~Brodwey~
-Wyglądam jak tłusty hipopotam- wymamrotała Cami patrząc w lustro.
-Kochanie to normalne że w ciąży się tyje-próbowałem ją pocieszyć.
-Twierdzisz, że przytyłam?! - rudowłosa odwróciła się w moją stronę z wściekłością wymalowaną na twarzy.
-Przecież sama powiedziałaś, że wyglądasz jak tłusty hipopotam- łapałem się ostatniej deski ratunku.
- A ty powinieneś temu zaprzeczyć! A nie znajdować przyczyny!- fukneła gniewnie po czym wyszła przed dom trzaskając drzwiami. Boże jeśli ktoś ni kiedyś powie, że kobiety w ciąży nie mają humorków to obiecuję, że dam mu wtedy po twarzy. Cams zawsze była trudna ale teraz przechodzi samą siebie. Powoli wyszedłem z domu, dokładnie zamykając drzwi i przekręcając w nich klucz. Ledwo co odwróciłem się w stronę podjazdu a poczułem na wargach pocałunek składany przez moją narzeczoną.
- Już nie jesteś zła- spytałem gdy oderwaliśmy się od siebie.
- Nie- uśmiechnęła się słodko i położyła ręce na swoim średniej wielkości brzuszku- Przecież nasza Ksenofilia musi mieć ojca- dodała i ruszyła w stronę samochodu.
-Nasza co?! Cami chcesz nazwać dziecko Ksenofilia? Camilla nie rób mu takiej krzywdy! Słyszysz, nie możesz tego zrobić! - krzyczałem za nią, ta jednak nic sobie z tego nie robiąc wystawiła mi środkowy palec i wsiadła do samochodu. Boże co ja takiego zrobiłem, że tak okrutnie mnie ukarałeś.
~Naty~
-I pamiętaj, że woda w wanience musi mieć równo 23, 6°C. I pod żadnym pozorem nie wynoś jej na dwór zaraz po kąpieli- Maxi już od dobrych dziesięciu minut tłumaczy Lenie jak ma opiekować się Sophie. Ta tylko patrzy na mnie błagającym spojrzeniem, prosząc o jakąś interwencję.
-Maxi, spokojnie Lena da sobie radę. Przecież nie będzie nas tylko przez kilka godzin- próbowałam przemówić mojemu mężowi do rozumu. Odkąd urodziła się Sophie stał się bardzo opiekuńczy, chłopaki często śmiali się, że zachowuję się jak mocno nadopiekuńcza matka. Maximiliano jednak nic sobie z tego nie robił i ciągle powtarzał, że gdy będą mieć własne dzieci to zrozumieją.
-Ale Naty, Lena...
-Lena w razie czego ma nasze numery i umie do nas zadzwonić, a teraz musimy już iść bo inaczej się spóźnimy. - Maxi popatrzył mi tylko w oczy i zrezygnowany wypuścił powietrze z płuc. Uśmiechnęłam się triumfalnie, poczym oboje pocałowaliśmy w główkę nasza dziesięciomiesięczną córeczkę i udaliśmy się w stronę samochodu.
~Leon~
Momentalnie podniosłem się z łóżka i gwałtownie nabrałem powietrza do płuc. Czułem się tak jakby ktoś dusił mnie poduszką. Rozejrzałem się po pokoju i wtedy wszystko stało się jasne.
-Andres! Andres do cholery choć tu natychmiast!
-Leon, Leon co jest? Wszystko w porządku? - zapytał przejęty wpadając do mojego pokoju.
-Ile razy mam Ci powtarzać żebyś nie wpuszczał tego- wskazałem na rudą kupę sierści, zwaną również kotem. Który teraz bezczelnie spał sobie na mojej poduszce, choć jeszcze przed chwilą próbował mnie udusić - do mojego pokoju! Wogóle co Cię naszło na kupno kota? -przecież eie jak się kończyły jego poprzednie przygody ze zwierzętami.
-Nie wiem o co Ci chodzi Leon, przecież sam ciągle powtarzasz, że zostaniemy starymi kawalerami z bandą kotów. Leonie zrozum, ja tylko staram się spełnić twoje marzenia- wyjaśnił spokojnym głosem. Poczułem jak krew zaczęła się we mnie gotować. Dlaczego ja zamieszkałem z tym kretynem. No tak, do wyboru miałem jeszcze mieszkanie z Fede i Lu ale po pierwszej nocy tam zrezygnowałem. Nie żeby obecność Lu mi przeszkadzała, co to, to nie. Ja po prostu miałem dość wysłuchiwania ich wspólnych jęków. No bo ludzie, czy oni są jakimiś cyborgami. Cała noc słychać ich krzyki ekscytacji, a rano wypoczęci, pełni energii. Jak to jest wogóle możliwe? !
-Andres bardzo Cię proszę wyjdź- powiedziałem zamykając oczy i licząc do dziesięciu by się uspokoić.
- Ale Leon...
-Bierz tego kota i wynocha! - oficjalnie straciłem nad sobą kontrole.
-Pff- Argentyńczyk dumnie wzniósł głowę do góry, po czym zabrał kota- Chodźmy Książę tu nas nie doceniają. - Gdy tylko słyszę dźwięk zamykanych drzwi opadam na łóżko. Mój wzrok ląduje na ramce ze zdjęciem z ostatnich wakacji. Jeszcze niedawno byłoby tam zdjęcie Violetty ale teraz jest tam zdjęcie naszej paczki. Tych którzy mnie wsparli kiedy ona zostawiła. Poświęciłem dla niej tyle ważnych dla mnie rzeczy, jak motocross czy przyjaźń z Lu. Tylko by być przy niej. Ale jak się okazało byłem tylko tanim, łatwym zamiennikiem. Gdy wróciła ze swoich koncertów z Hiszpanii zachowywała się dziwnie, była jak nie ona. Następnego dnia spakowała walizki i wyjechała. Zostawiła mi tylko liścik.
"Leonie
W Hiszpanii spotkałam Tomasa. Nasze uczucie odżyło. Między nami koniec."
Tyle żadnego przepraszam, żałuje. Po prostu odcięła się od wszystkich którzy ją kochali. German przeżywał to najbardziej, jego mała córeczka go opuściła. Taa i teraz jest najbardziej rozkapryszoną i wyuzdaną gwiazdeczką show biznesu. Rzygać mi się chce od samego myślenia o niej. Dobra koniec tego Verdas! Musisz się ogarnąć na ślub Francesci. Może czeka tam na ciebie kobieta życia... taa jasne bo jeszcze uwierzę.
~German~
-Przestrzeń osobista Ramallo, przestrzeń osobista!- z kuch co chwilę dochodziły mnie krzyki wiecznie kłócącej się dwójki moich pracowników. Kiedyś potrafił bym się z tego śmiać, ale teraz gdy moja córka mnie opuściła, już nic nie potrafiło wywołać na mej twarzy uśmiechu. Dopiero niedawno poradziłem sobie z depresją, ale i tak nie byłem jeszcze do końca zdrowy.
- Jak się czujesz German?- spytała moja żona siadając obok. Popatrzyłem na nią, nie tak wyobrażałem sobie nasze wspólne życie. Myślałem, że nareszcie będziemy mogli być szczęśliwi. Angie miała bardzo wychudzoną twarz i worki pod oczami, ona także ciężko przeżywała odejście Violetty. Bo właśnie tak się czuliśmy, jakby odeszła, umarła. A teraz jakiś zły duch przejął kontrolę nad jej ciałem. Mimo własnego smutku Angie jednak opiekowała się mną i dobrze zdawałem sobie sprawę, że to ja doprowadziłem ja do takiego stanu. Muszę to naprawić. Od teraz koniec z Violettą, nie ma jej. Uchwyciłem swoją małżonkę za ręce i patrząc jej w oczy powiedziałem:
-Angie, tak bardzo Cię przepraszam. Obiecuję, że od teraz będziemy już szczęśliwi. Choćby nie wiem co. Tak bardzo Cie kocham.
-Ja też Cie kocham German- wyszeptała cicho po czym wpadliśmy sobie w ramiona. Po dłuższej chwili usłyszałem- Myślę, że powinniśmy się już zbierać, jeśli nie chcemy się spóźnić.- wypuściłem ją z objęć. I razem udaliśmy się w stronę garderoby.
- Jak myślisz kto będzie następny? -spytałem, ona tylko popatrzyła na mnie zdziwiona- no kto następny weźmie ślub?
-Aa- pokiwała głową- to zależy. Wydaję mi się, że Cami z Brodweyem, chyba, że Federico z Ludmilą wpadną i dowie się o tym pan Ferro. Wtedy będą musieli się pobrać, zanim on przyjedzie z Afryki by zamordować Federico.
~Diego~
Od dobry parunastu minut krążę po pokoju starając się uspokoić. W sumie sam się sobie nie dziwię nie codziennie bierze sie ślub. Nie no ja oszaleję, zaraz zacznę sobie włosy wyrywać i będę mieć zakola jak mój ojciec. Ogarnij się Diego! Przecież Francesca nie ucieknie Ci sprzed ołtarza! A jeśli jednak, postanawiam się upewnić, że moja piękna Włoszka nie robi nic wbrew sobie. Szybko wychodzę z pokoju w którym się znajduję i udaję na drugi koniec korytarza. Już mam pukać do drzwi, kiedy czuję na swoich plecach coś ciężkiego i padam jak długi na podłogę.
-Czyś ty do reszty postradał rozum?- świetnie zostałem powalony przez własnego ojca, który teraz jeszcze bezczelnie na mnie siedzi - Dobrze wiesz, że pan młody nie może zobaczyć sukni panny młodej przed ceremonia! - rany od kiedy on taki przesadny.
-Tato po pierwsze błagam zejdź ze mnie bo łamiesz mi kręgosłup, a po drugie ja nie chcę zobaczyć sukni tylko Francesce- mój ojciec w końcu ze mnie zszedł. Powoli podniosłem się z podłogi.
-Diego? Co się tam dzieję? - za drzwi usłyszeliśmy głos Fran. Klamka gwałtownie się zniżyła i drzwi już miały się otworzyć, gdy mój tata do nich doskoczył i trzasnął nimi mocno. On mnie zadziwia najpierw rzuca się na mnie jak jakiś ninja a teraz popisuje się całkiem niezłym jak na jego wiek refleksem.
-Nikt nie otworzy tych drzwi przed ceremonią! Czy wy oboje chcecie mieć nieszczęśliwy związek? -tatusiek stanął w drzwiach i ani myślał się stamtąd ruszać.
-Ale ja muszę bardzo pilnie pogadać z Francesca
-Ależ rozmawiajcie czy ja wam bronie? - zrobił zszokowaną mine. Krew zaczęła się we mnie gotować.
- Dobra mów Diego, przecież wiesz, że i tak nie odpuści- usłyszałem jak moja przyszła żona ciężko wzdycha.
-Ymmm no bo ja eeee ja nooo- zacząłem się jakąś jak jakaś ciamajda- Ja chciałem się upewnić, że nie uciekniesz sprzed ołtarza- wyrzuciłem z siebie szybko. Na moment zastała grobowa cisza, a następnie uderzył we mnie głośny śmiech Fran zza drzwi i końskie rżenie mojego ojca. Z jego oczu spływały łzy, a twarz zrobiła się czerwona jak pomidor. Nie ma to jak wsparcie rodziny.
~Fede~
- Jak zawsze przez ciebie się spóźnimy- warknęła Lu wlepiając wzrok w krajobraz za szybą.
- Jakoś nie wydaje mi się, żeby Ci się nie podobało. -rzuciłem, ta tylko popatrzyła na mnie wzrokiem mordercy i z gracja obróciła głowę. Uwielbiam się z nią droczyć, moja kochana złośnica. Popatrzyłem na nią, wyglądała dziś zjawisko, czyli w moim mniemaniu jak zawsze. Czerwona koronkowa, rozkloszowana sukienka i beżowe szpilki bardzo do niej pasowały. I te jej krwisto czerwone usta. Nagle poczułem niebywałą ochotę zatrzymania samochodu i powtórzenia powodu naszego opóźnienia. Ogarnij się Federico, jeszcze przyjdzie na to czas! Delikatnie splatam swoją dłoń z jej.
- Oj no nie bądź na mnie zła, przecież wiesz, że to wszystko z miłości. - próbowałem ją jakoś udobruchać. Zawsze kiedy jest na mnie zła, lub kiedy jest daleko przypomina mi się mój największy życiowy błąd. Zostawienie jej, gdy najbardziej mnie potrzebowała, gdy powinienem być dla niej wsparciem ja tylko mnożyłem jej problemy. I to już do końca życia będę starał się jej wynagrodzić. Poczułem, że moja księżniczka ściska lekko moją dłoń.
- Uznajmy, że Ci wybaczam- powiedziała z pięknym uśmiechem a następnie dała mi buziaka w policzek.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że się zgodziłaś- wyszeptałem patrząc na nasze splecione ręce.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że wskoczyłeś mi na scenę podczas koncertu i się mi oświadczyłeś- oboje zaśmialiśmy, tak to na pewno były oryginalne oświadczyny. Pamiętam, że nieźle się tym stresowałem. Najbardziej obawiałem się tego, że się nie zgodzi, szczerze głęboko miałem 20-tysięczną publiczność, która na to patrzyła.
- Jednak nic nie pobije reakcji twojego taty, który zadzwonił z pytaniem czy wpadliśmy- podsumowałem. Tak między nami od pewnego czasu papa Ferro budzi we mnie lekki postrach. Wszystko od naszej pamiętnej rozmowy w cztery oczy pod tytułem " Skrzywdzisz moją córkę, ja skrzywdzę twoje organy".
- Taa, wpadliśmy- wymamrotała Lu
-Co? -spytałem nie do końca rozumiejąc jej wypowiedź
- O patrz nie spóźniliśmy się- zmieniła temat i szybko wyszła z samochodu.
~Leon~
Cudowny ślub, cudowny. Szczególnie gdy siedzi się samemu przy stoliku. Wszyscy moi przyjaciele tańczą właśnie wolnego ze swoją drugą połówką. Nawet Andres! Pomińmy fakt, że tańczy z tą rudą wywłoką, mówię oczywiście o jego kocie. Cała ceremonia przebiegła bez zarzutu, nie licząc jednej małej wpadki. O dziwo popełnił ją Gregorio, który w momencie wygłaszania obietnicy ślubnej przez Diego wykrzyczał "Mów szybciej bo jeszcze Ci ucieknie a drugie takiej nie znajdziesz! ". A gdy para młoda się pocałowała on tak po prostu zemdlał. Podnoszę się z krzesła z zamiarem przewiezienia, przeciskałem sie przez środek parkietu gdy nagle ktoś we mnie wpadł.
- Oj przepraszam- przede mną stała niska brunetka w błękitnej sukience- naprawdę nie chciałam- podniosła wzrok- Leon? -patrzę na nią zdziwiony. Czyli ona mnie zna? Bo ja na pewno jej nie kojarzę, zapamiętał bym taką ślicznotkę do końca życia. - Ale jaja naprawdę mnie nie poznajesz? - spytała z szerokim uśmiechem, błagam powiedz jak się nazywasz bo mnie zaraz cholera trafi. Zacząłem się jej intensywnie przyglądać marszcząc czoło.
- Jestem Baroni, Lara Baroni.
-LARA?! - wykrzyknąłem tak głośno, że wszyscy na sali na mnie popatrzyli, chwyciłem Larę za nadgarstek i wyprowadziłem na zewnątrz- Jezu kompletnie Cie nie poznałem.- wciąż zszokowany się jej przyglądałem.
- Uznam to za komplement Verdas- uśmiechnęła się, a ja poczułem ja coś przewraca mi się w brzuchu. Co do cholery się ze mną dzieję, to pewnie przez szok.
-Co ty tu robisz?
- Jestem jako osoba towarzysząca- poczułem nieprzyjemne ukłucie w sercu. O co chodzi? - mój kuzyn jest dźwiękowcem Francesci i poprosił mnie abym z nim przyszła- na mojej twarzy znów pojawił się uśmiech.
- Zatem panno- podniosłem brew w pytającym geście by upewnić się, że nie zmieniła stanu cywilnego. Lara kiwnęła głową bym kontynuował- Zatem panni Baroni czy uczyni nmi pani ten zaszczyt i podaruję mi taniec- podaję jej dłoń z nadzieją, że ją ujmie. Na szczęście dziewczyna właśnie to robi.
- Z wielką radością panie Verdas. - po chwili oboje wybuchamy szczerym śmiechem. Już zapomniałem jak genialnie czułem się w jej towarzystwie, jednak teraz czuję się jeszcze lepiej.
*dwie godziny później*
Z Larą gada mi się naprawdę dobrze, nie wiem jak mogłem pozwolić by nasz kontak się urwał. Jednak jest pewna myśl która mnie martwi, a mianowicie moja przesadnie duża wewnętrzna euforia na wieść, że jest wolna. Czy to możliwe, że po tak długiej rozłące zaczynam coś do niej czuć. Właśnie tańczymy kolejnego wolnego, nasza bliskość wcale nam nie przeszkadza, wręcz przeciwnie mi marzy się więcej. Nagle po sali roznosi się piskliwy głos, a goście momentalnie się rozstępują.
- Nie ładnie Francesca- nie błagam wszyscy tylko nie ona- żeby nie zaprosić najlepszej przyjaciółki na własny ślub. - Castillo a może już Herieda, uśmiecha się perfidnie. Momentalnie zaciskam dłonie w pięści tak mocno że aż bieleją mi kłykcie. Nagle czuję, że ktoś łapię moją dłoń. Odwracam głowę w prawo i widzę Larę, która posyła mi lekki uśmiech wsparcia. Splatam swoje palce z jej, teraz czuję się gotowy na starcie z tą małpą. Rozgladam sie po sali, okazuje się że cała nasza paczka stoi w pierwszym rzędzie przed Violettą. Wodze po nich wzrokiem, Andres z kotem na rękach, Gery i Clemont, Brodwey z Cami, Diego który stoi wysunięty lekko do przodu tak, że atakowana Fran jest częściowo schowana za nim, następnie ja z Lara, Fede z Lu która wygląda na nieźle wkurwioną oraz Naty i Maxi.
- Naprawdę nic mi nie powiecie- po sali rozchodzi się prowokacyjny śmiech tej kretynki. Oczywiście pierwsza kontrolę traci Lu.
-Ty...- jednak nie dane jej było dokończyć gdyż reakcja Federa była natychmiastowa. Mój przyjaciel szybko obejmuje ją w pasie i zatyka usta dłonią, Lu próbuje się wyrwać ale żelazny uścisk jej ukochanego uniemożliwia jej to.
- Doprawdy żałosne- małpa teatralnie przewraca oczami. - Jesteście. .
- Wystarczy! - przerywa jej donośnym krzyk Germana który przedziera się przez gości i staję na przeciwko córki- Jedyną żałosną osobą w tym pomieszczeniu jesteś ty. Ta, która zdradziła wszystkich, którzy ją kochali. Jeżeli liczysz na kolejny skandal to nie masz tu czego szukać. Radzę Ci wyjść zanim wezwiemy ochronę- wszyscy patrzymy na niego zdziwieni, nie spodziewaliśmy się po nim takiej reakcji. Violetta prycha z pogardą, jednak w jej oczach widać, że nie spodziewała się tego.
-Jeszcze tego pożałujecie. - powiedziała mierząc każdego z nas wzrokiem po czym wyszła.
~Lu~
Tylko spokojnie oddychaj, wydech, wdech, nie myśl o tej małpie, wydech, wdech, w twoim stanie nie można się denerwować.
-Cholera- warknęłam cicho, to wcale nie pomaga, a sam fakt, że nie mogę się denerwować jeszcze bardziej mnie irytuje.
- To powinno pomóc na nerwy- usłyszałam za sobą i szybko się. Przede mną stał Federico z dwoma kieliszkami szampana.
-Nie mogę- wymamrotałam i znów obróciłam się w stronę poręczy tarasu na którym stałam .
- Przynieś Ci coś mocniejszego? - mój narzeczony podszedł do mnie i przytulił opierając głowę na mym ramieniu.
-Nie, nie mogę.
-Czemu? - oj Fede błagam wysil trochę tego orzeszka zwanego mózgiem i się domyśl bo mi to przez usta nie przejdzie.
-Federico błagam pomyśl trochę. Nie mogę pić alkoholu, mam poranne mdłości, zmienne humorki, no co mi może być- spytałam odwracając się w jego stronę i patrząc w wielkie czekoladowe oczy, które teraz były maksymalnie rozwarte.
- Jesteś w ciąży- wyszeptał cicho, a ja pokiwałam głową. Już po chwili Włocha nie było, po prostu sobie poszedł, zostawił mnie. Mimowolnie do moich oczu zaczęły spływać łzy. Bałam się jego reakcji, ale nie myślałam że będzie aż tak źle. Przyłożyłam swoje dłonie do brzucha i rozpłakałam się na dobre. Po chwili poczułam, że ląduje w czyichś dużych ramionach a aksamitne wargi całują moje policzki tym samym pozbywając się łez. Powoli otworzyłam oczy. Federico połączył nasze czoła i noski tak, że się stykały.
- Siedemnasty września- wyszeptał
-Co? -szczerze nic z tego nie zrozumiałam.
-Siedemnasty września, termin naszego ślubu, właśnie ustaliłem to z księdzem. A ty co myslałaś? - spytał wyraźnie ucieszony tym wszystkimi.
- Że mnie zostawiłeś bo nie chcesz tego dziecka- wychlipałam
-Kochanie spójrz na mnie- mimowolnie podniosłam wzrok- nigdy nie mógłbym zostawić Ciebie i naszego małego skarbusia. Kocham Cię, was najbardziej na świecie. - nie czekając na moją odpowiedz wpił się w moje usta z takim uczuciem jak jeszcze nigdy.
-Jak myślisz to chłopczyk czy dziewczynka? - usłyszałam gdy oderwaliśmy się od siebie.
-Skąd ja mam to wiedzieć? - zaśmiałam się.
- Oj no nie udawaj to przez matczyny instynkt, wy wiecie wszystko, poza tym Naty i Cami mówiły, że się to czuję. - przewróciłam oczami i nieświadomie przygryzłam wargę.
- Myślę, że to chłopczyk- powiedziałam pewnie patrząc w jego oczy. Od razu znalazłam się w jego objęciach. Miejscu gdzie chciałam spędzić wieczność.
Jakie były dalsze losy naszych par? Andres o dziwo znalazł sobie dziewczynę która także kochała koty. Gery poprzez swój stan błogosławiony pracowała mniej, dzięki czemu Clemont odzyskał spokój ducha. Cami nie nazwała córki Ksenofilia co bardzo ucieszyło Brodweya. Maxi zluzował majty i przestał być taki nadopiekuńczy do czasu aż Naty nie urodziła drugiego dziecka. German i Angi dożyli spokojnej starości słuchając kłótni Olgi i Ramalla. Leon zrozumiał, że to Lara była miłością jego życia i razem stworzyli prawdziwą rodzinę opartą na miłości. Gregorio wyjawił swój kolejny talent, którym była walka na patelnie, o czym boleśnie przekonał się Diego gdy wyjawił ojcu, że spłodził Fran trojaczki. Federico nawiązał dobry kontakt ze swoim teściem który wypowiedział pamiętne słowa "Mózgu masz nie za wiele ale wnuki robisz najlepsze na świecie". A Violetta cóż to pozostanie już inną historią...
KONIEC ♥
To ja Cię od wczoraj o kolejne miejsce nudze tylko żeby przeczytac własną pracę -.-
OdpowiedzUsuńNie a tak na serio cieszę się jak cholera XD
Kocham psiapsiu :** ♥
I jeszcze GRATULUJE TYLU WYSWIETLEN!!!! ♥
UsuńDziękuje serdelku <3
UsuńCieszy mnie fakt, że się cieszysz <3
I to jak głupia ♥
UsuńA co do naszej poprzedniej rozmowy to tak są pyszne :")
Ogólnie siedze sobie z Oskarem i jego kolegą Adamem i ten Adam z tekstem "Ej, mój pot śmierdzi serem" -.-
UsuńBoże. ..
UsuńŁącze się z tobą w bólu :(
Bądź silna!
Jak dobrze, że nie lubie sera -,-
UsuńAle ja lubialam :"(
UsuńSmacznego xD
UsuńChyba sobie zrobię od niego przerwę :")
UsuńHahahahah, wcale Ci się nie dziwie XD
UsuńAle porownania to on ma wprost poetyckie XD
UsuńEhh, obrzydził mi życie :(
UsuńNie cierpię takich obrzydliwtch ludzi :c
UsuńWyglądał na normalnego, ale jednak taki nie był xD
UsuńTacy są najgorsi XD ty juz masz nadzieję a tu takie rozczarowanie :/
UsuńW sumie zęby też miał w kolorze sera XD
UsuńTo może to był jakiś Ser-man XD
UsuńHahah, jego głównym celem jest ratowanie społeczeństwa, dzięki swojemu odotowi xD
Usuń* odorowi
UsuńI ma małych pomocnikow myszki :")
UsuńŻeby go zjadły? XD
UsuńNie XD one będą mu przynosiły ser dzięki czemu będzie coraz silniejszy :")
UsuńHahah xd Dobre xD
UsuńNo wiem XD i jego dziewczyną będzie Mleko-woman :")
UsuńA myślałam, że szynka-woman, pasowaliby do siebie, szkoda kobiety :(
UsuńAle z mleka jest ser (chyba XD) więc ona będzie mu dawać niewyczerplane źródło mocy :")
UsuńAle ser i szynka to bardzo dobre połączenie <3 ich dziecko będzie się nazywało ketchup-baby i będzie idealnie ich dopełniało xD
UsuńTak ser jest z mleka :)
Okej! Ale Mleko-women jest za to jego matką :")
UsuńNo dobra, razem z masło-menem XD
UsuńA rodzicami Szynka-woman będą Świnia- wiman i Rzeźniko-man XD taka zakazana miłość z dwóch różnych światów :")
UsuńHahahhaha wygrałaś życie XD
UsuńJa Ci mówię jeszcze zrobimy z tego film i Oscara mamy jak w banku XD
UsuńW takim razie chce główną role <3 xd
UsuńAle ja jestem rezyserem i producentem XD
UsuńA tytuł proponuje "Coś więcej niż Ser" :")
Cudowny Os, gratuluję <3
OdpowiedzUsuńViolka nagorsza xd
Lu i Fede tacy kochani
Diego i Fran ślub i trojaczki
Świetne
Pozdrawiam
~RiRi
hhahhaaah gratki wyświetleń!
OdpowiedzUsuńCare swietna praca!
Cudowny Os :*
OdpowiedzUsuńGratuluję miejsca :**
No i gratki dla Oli za tyle wyświetleń :***
Pozdrawiam <33
~Ola
Wspaniały OS:)
OdpowiedzUsuńNormalni rozwaliłaś mnie tym tekstem:"Mózgu masz nie za wiele ale wnuki robisz najlepsze na świecie" -leże i zwijam się ze śmiechu.
Moja Fedemilcia kochana;);)
Szczeże to ja zawsze wyobrażałam sobie Leona z Larą, razem wyglądają tak słodko;)
Violetta....co ja będę mówić idiotka, małpa, zasrana gwiazdeczka mogłabym tak w nieskończoność.Dobrze, że nie jestem jedyną, któraby wyobraża sobie tak Srolette.
Diego uważaj na ojcaxD
Masz talen i to wielki, wspaniała praca. Wielkie Gratki.
Buziole
Hahaha care mnie rozwaliła...
OdpowiedzUsuń,,Gregorio wyjawił swój kolejny talent, którym była walka na patelnie, o czym boleśnie przekonał się Diego gdy wyjawił ojcu, że spłodził Fran trojaczki." - tylko ona mogła coś takiego wymyślić. Świetny OS
Hahaha care mnie rozwaliła...
OdpowiedzUsuń,,Gregorio wyjawił swój kolejny talent, którym była walka na patelnie, o czym boleśnie przekonał się Diego gdy wyjawił ojcu, że spłodził Fran trojaczki." - tylko ona mogła coś takiego wymyślić. Świetny OS
Na początku: GRATULUJĘ!!!!! ♡♡♡♡
OdpowiedzUsuńGratuluję Tobie Olu tylu wyświetleń! ;***
Gratuluję Care tak wspaniałej pracy *.* ♥
Hahahahahahaha xD leje po prostu: ,Gregorio wyjawił swój kolejny talent, którym była walka na patelnie, o czym boleśnie przekonał się Diego gdy wyjawił ojcu, że spłodził Fran trojaczki."
Oraz
"Mózgu masz nie za wiele ale wnuki robisz najlepsze na świecie"
Hahahahahahaha Hahahahahahaha ;') No nie mogę :D
Cudowny One Shot ♡♥♡♥♡
Kocham ;***
Kurde, tak się śmiałam że zaraz umrę." chyba, że Federico z Ludmilą wpadną i dowie się o tym pan Ferro. Wtedy będą musieli się pobrać, zanim on przyjedzie z Afryki by zamordować Federico" leżę xD Gratuluję.
OdpowiedzUsuń