Menu:

czwartek, 9 kwietnia 2015

Chapter 26




~Ludmila~

Ostatnia rozmowa z Diego upewniła mnie, że tylko marnuję czas spotykając się z Rayan’em. Może i jest przystojnym Włochem, ale nie jest dla mnie tylko dla grzecznych, miłych dziewczynek z delikatnym charakterem. Osobiście potrzebuję faceta z jajami w każdym tego słowa znaczeniu. Nie chcę marnować już czasu, więc umówiłam się z Rayan’em w jednej z kawiarni w centrum. Taki neutralny grunt. Specjalnie przychodzę wcześniej żeby na wstępie wypić kawę i najeść się ciasta. Zrywanie z chłopakiem podczas obżerania się nie jest najlepszym pomysłem. Siadam i zamawiam pyszności. Akurat gdy je kończę wchodzi mój prawie ex. Macham do niego z udawanym uśmiechem. Trzeba zachować jakieś pozory, ale nie chcę zachowywać się jak najgorsza świnia więc szybko zmieniam minę na „urzędową”. 
- Hej skarbie. Co tam u ciebie? – dlaczego on o to pyta? Do tego całuje mnie w policzek. Odsuwam się delikatnie. Kto by pomyślał, że jeszcze kilka dni temu pieprzyłam się z nim, czytaj: kochałam, bo w jego wykonaniu nie mogę tego nawet nazwać porządnym seksem. 
- Mam do ciebie ważną sprawę. Nie bierz tego do siebie, ale muszę z tobą zerwać. Powinieneś znaleźć sobie kobietę, która doceni cię pod każdym względem. Ja nie jestem w stanie dać ci tego na co zasługujesz – wyduszam to z siebie. Rayan ma jakąś dziwną minę, ale na to już nie zaradzę.
- Masz innego? Nie wystarczałem ci – dlaczego on wszystko musi utrudniać? No i co mam mu powiedzieć? Tak, nie wystarczałeś mi. Potrzebują kogoś ostrego w łóżku z dużym penisem, a niestety ty zostałeś obdarzony małym sprzętem i jeszcze mniejszymi umiejętnościami. No chyba nie?
- Nie, nie mam nikogo innego. Zwyczajnie nie chcę ciągnąć związku, który kiedyś i tak musiałby się zakończyć. Przepraszam, ale nie widzę cię na stałe w moim życiu. Jeżeli pozwolisz to ja już pójdę. Trochę mi się spieszy – Rayan kiwa delikatnie głową, że mogę iść. Szybko stamtąd wychodzę i kieruję się do parku. Nie jestem z nikim umówiona, ale nie jestem też w stanie dłużej tam siedzieć. Spaceruję dobre 15 minut. Ostatecznie kieruję się do szpitala. Może chociaż tam usłyszę pozytywne wieści. Na samym wejściu wpadam na lekarza Diego. Zaprasza mnie do gabinetu, szczelnie zamykając drzwi.
- Panno Ferro, pewnie słyszała pani już o tym, że ma pani zająć się panem Hernandezem – tu się na chwilę wyłączam. Oprócz lekarzy zwrotu per pan używała tylko nasza matematyczka z collegu, a z nią wiązały się szczególne wspomnienia „Panno Ferro, tablica znajduje się po drugiej stronie klasy. Wiem, że pan Pasquarelli jest ciekawszym okazem, ale to możesz załatwić po lekcjach” „Ferro, musi się panienka zastanowić, albo Hernandez, albo Pasquarelli. To nie baseball żeby zaliczać wszystkie bazy”.
- Przeprasza. Zamyśliłam się. Mógłby pan powtórzyć – doktorek uśmiecha się z miną „Wpadłaś jak śliwka w kompot”.
- Tak, oczywiście. Już mówię. Przydzieliłem panią jako opiekunkę pana Hernandeza, ale to już pani wie po rozmowie z samym zainteresowanym. Może pani zabrać go ze szpitala już dziś. Powinien być pani wdzięczny, panno Ferro za takie wsparcie.
- Z pewnością jest, ale jeżeli można to poszłabym już zabrać Diego. Myślę, że niedługo zajmie nam zapakowanie wszystkiego. Dziękuję za pomoc. Nie wiem jak się panu odwdzięczę –wychodzę, a w sumie wybiegam z gabinetu. Po trzech sekundach jestem już na drugim piętrze przy łóżku Hernandeza. Całuję go w policzek na powitanie i siadam na skraju „posłania”. 
- Co ty taka wesoła, co?
- Zabieram cię z tego strasznego szpitala już dzisiaj. Zaraz wszystko zapakujemy, pomogę ci znieść te nieliczne szpargały i wprowadzasz się do mnie. Naszykuję ci super pokój, będziesz miał mega wygodnie. Na parterze żebyś dał radę z tym wózkiem, był w miarę samodzielny – gadam jak najęta. Sama nawet nie wiem dlaczego. Nagle łzy zaczynają płynąć mi z oczu potokami. Diego przytula mnie i głaszcze pogłowie.
- Zerwałaś z nim? – delikatnie kiwam głową na „tak” – Ale nie o to chodzi, prawda?
Odpowiedź znowu jest twierdząca. Jak on mnie dobrze zna. Jestem na siebie wściekła. Kiedy stałam się taka przewidywalna? Energicznie ocieram łzy, głośno przełykam ślinę i staję na środku niewielkiego pokoju.
- Pani minister nie wypada tak płakać za jakimś samcem alfa, co? Idę ogarnąć makijaż i włosy, a jak wrócę to chociaż część rzeczy ma być spakowana – nie oglądając się wychodzę z pokoju. Po poprawieniu mojej twarzyczki wracam do Diego. Nie spodziewałam się tego, ale do zapakowania zostały tylko ostatnie drobiazgi jak szczoteczka do zębów. Uśmiecham się szeroko.
- Mam propozycję. Zanim pojedziemy do mnie, zabiorę cię do jakiejś knajpki. Nie mam nastroju na gotowanie i przypalanie patelni jak za dawnych czasów – moja pierwsza myśl „gdy Fede nas zobaczył był zazdrosny” – więc wszamiemy coś na mieście, a potem zrobimy jakieś zakupy. Pasuje?
- Jak dotransportujesz mnie wszędzie na tym debilnym wózku to z taką przyjaciółką mogę iść na koniec świata – Diego pokazuje rząd swoich równych zębów. Po kilkudziesięciu minutach, walce z windą i ochroną szpitala docieramy do mojej ulubionej restauracjo-kawiarni. Zmierzamy do stolika przy oknie gdy w połowie drogi mijamy Leona z Violettą. Nie widzieliśmy się już dobre parę lat, ale nie zmienili się. Cała nasza czwórka ignoruje się wręcz z pasją. Ani oni, ani ja nie mamy zamiaru się odezwać. Odchodzimy w dwie różne strony, siadając przy stolikach w dwóch różnych końcach sali.

~Leon~

Czuje się jak najgorszy człowiek na świecie, jak podła świnia nie godna swojego żywotu. Olałem go. Tak po prostu przeszedłem obok, udając
 że nie poznaje twarzy, która kiedyś znaczyła dla mnie tak wiele. Jednak, on też nie zareagowal entuzjazmem na mój widok. Zresztą nie mogę mu się dziwić. To ja pozwoliłem na zmarnowanie naszej przyjaźni. Oddaliliśmy się od siebie, a ja nawet nie zauważyłem kiedy. Czy to nie zabawne, że prawdziwe uczucia budować możemy latami, ale wystarczy nam chwila na stracenie tego co zbudowaliśmy? Tak przynajmniej jest w moim przypadku. Widziałem go z Ludmilą, o dziwo nie tęsknie za nią, nasza znajomość nie trwała długo, ale naprawdę ją lubiłem, była ważna dla niego...dla nich. Obydwoje kochali ją jak głupi. Pokłócili się przez nią, zmarnowali przyjaźń i spieprzyli to co mieli. Przez osobę, która mówiąc szczerze bawiła się nimi na każdym kroku. Wiedziała, że Fede jest zazdrosny, na pewno widziała tą cholerną nutkę zazdrości w jego spojrzeniu. Mimo to, kręciła się przy Diego. Najpierw jeden, potem drugi... prała im mózgi z gównem. Och ! Kiedyś myślałem, że ona i Federico byliby cudowną parą. Cholera ! Idealną parą. Myślałem, że Diego wpieprza się tam, gdzie nie powinien. Myliłem się. Kurwa, ja tak bardzo się myliłem ! Pozwalałem, aby robiła z ich życiem coś paskudnego. Jestem na siebie wściekły. Przy naszym "spotkaniu" poczułem niecodzienny szok, który wzbudził wózek inwalidzki. Co musiało się stać, aby skończył w tak okrutny sposób? Kto mu to zrobił? 
Jedyna sytucja z jego życia, która mogłaby spowodobać, tak wielkie uszkodzenie to pobicie przez Federico, ale to nie możliwe. Pasquarelli był moim... jest moim najlepszym przyjacielem i nikomu nie zrobiłby tak dużej krzywdy. Na pewno nie ! 
- Kochanie, co robisz? - głos Violetty rozległ się niespodziewanie po pomieszczeniu. 
 Wrzasnąłem, podskoczyłem jak oparzony i obróciłem się w miejscu. Ujrzałem szczupłą, damską sylwetkę w drzwiach naszej sypialni. 
- Przepraszam, przestraszyłam Cię ? - zapytala mnie tym swoim anielskm głosem, który jako jedyny potrafi ukoić moje serce. 
- Nie, tylko tak po prostu lubie sobie czasem bez najmniejszego powodu pokrzyczeć - odpowiadam jej z ironicznym uśmiechem, na swojej wielce przystojnej twarzy
- Czyżbym słyszała sarkazm w twoim głosie? 
- Nie mam pojęcia o czym ty do mnie mówisz kobieto ! - moja ukochana wybucha śmiechem, po czym podchodzi do mnie i siada mi na kolanach.
- Kocham Cię, Leon
- Wiem o tym. Jestem tak w chuj zajebisty, że musisz mnie kochać. Jestem najlepszym co mogło spotkać twój zapchlony tyłeczek. Jestem Bogiem, nałogiem, klejnotem...
- Nie napierdalaj do mnie tym dziwnym hip-hopem skarbie 
- Staram się być romantykiem, a ty nie doceniasz moich starań - krzyżuje ręcę na piersiach i udaje obrażonego. To zawsze na nią działa.
- No nie udawaj obrażonego. Twoje zdolności aktorskie są tak samo do dupy, jak twój autorski przepis na lody... o smaku chleba
- Moje lody byłyby hitem, tego lata 
- Taaa... chyba kurwa w chlebolandi. 
Nie dąsaj się złotko tylko daj mi całuska - szatynka nachyla się do mnie, a ja odwracam twarz w zupełnie innym kierunku. Czyżby dziesięć lat związku ze mną jej niczego nie nauczyły? - nie dasz mi? 
- Jedyną osobą w naszym związku, która "coś daje" jesteś ty Vilu - poruszam zabawnie brwiami - A jeżeli sama to proponujesz, to możemy od razu wziąść się do rzeczy 
- Zboczeniec ! 
- Twój zboczeniec 
- Tylko mój 
 Delikatnie przymykam powieki, kątem oka dostrzegam, że Viola robi to samo. Gdy już mamy się pocałować, przerywa nam dzwonek do drzwi. No kurwa mać ! 
- Kto idzie otworzyć? - pytam mając nadzieje, że jakimś cudem to ona zdeklaruje się zobaczyć kto postanowił nas odwiedzić. Tak bardzo, nie chce mi się wstawać ! 
- Gramy w "papier, kamień i nożyce" ? - Dobra 
 Po trzech przegranych z rzędu musiałem wstać z mojego jakże wygodnego krzesła i iść otworzyć te pieprzone drzwi. 
Po drugiej stronie wrot do mojego domu stoi czarnoskóry mężczyzna, około czterdziestki. Ma ciemne włosy, a jego dobrze zbudowane ciało ozdabia mundur. Jest wojskowym. Zazdroszczę mu. W dzieciństwie razem z Fede i Diego bawiliśmy się w żołnierzy. Zakładaliśmy na siebie czarne bluzki, spodnie moro i zgniło zielone czapki. W naszych rękach dzierżyliśmy zabawkowe karabiny AK-47. Uśmiecham się na to wspomnienie. Kiedyś było tak pięknie. 
- Dzień Dobry. Czy mam przyjemność rozmawiać z panem Leonem Verdasem? - czarnoskóry zwraca się do mnie, wyrywając mnie tym samym z krainy własnych przemyśleń 
- Tak, to ja. 
- A więc nazywam się Robert Caprio. Komandor stopnia oficerskiego w naszej marynarce wojennej. W każdym razie pana przyjaciel Major Federico Pasquarelli, został ranny na jednej z misji. Pan jako jedyna rodzina podana przez niego musi...
  Nie słucham go. Tylko stoje w drzwiach jak największy idiota, a po mojej głowie rozlegają się echem dwa słowa: "Major" i "ranny".

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jesteśmy !
A więc tak prezentują się dalsze losów naszych bohaterów.
Mam nadzieje, że jest nieźle :)
I nie zanudziliście się na śmierć :(
Od teraz, przez dwa tygodnie
 ( ponieważ za dwa tygodnie, pisze egzamin i potem będę już wolna) będą tylko dwie perspektywy bohaterów w rozdziale :(
Przepraszam, ale nauka goni, a nie mogę też przemęczać Mar :(
Mam nadzieje, że zrozumiecie. <3


Pozdrawiamy Ola i Mar <3


41 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. DRUGA!!!!
      Jaram się!
      Oj Lusia.... Oj Leoś.. Oj Violuś..... Oj Dieguś.... Czemu do cholery udajecie, że się nie znacie? Nie uda wam się zapomnieć o tym wszystkim jasne? A ty Idioto Verdas! Czemu? Czemu obwiniasz o to wszystko Ludmiłę? Mam ochotę przypierdolić ci TWOJĄ patelnią w ten TWÓJ zakuty łeb! To była wina was wszystkich! Całej waszej szóstki! I nie kłóć się ze mną! To ja mam rację! (Chyba xD)
      Fede!!!!!!!!
      Ranny!!!!!!!
      Ty debilu!!!!!
      Czemu dałeś się zranić?????
      Teraz już rozumiem stwierdzenie 'Wracam bo muszę'. Musisz przeżyć! Rozumiesz?
      Rozdział świetny!
      Czekam na next xD
      Powodzenia na egzaminie
      Besos :-*

      Usuń
    2. Spokojnie, to nie będzie nic groźnego XD

      Usuń
  2. I to niby jest pojawienie się Federico????
    Major ❤��������

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jakby się pojawił. W następnym rozdziale raczej damy mu z Mar jakieś kwestie XD

      Usuń
  3. O jezusie!
    Fede żołnierzem?!!!??!?!
    I to ranny???
    Lu zabiera Diego ze szpitala...
    Ale nie o tym tu!
    Mam nadzieję żw Fede przeżyje ale może będzie malutka szansa na Fedemilcie!
    Musi być Fedemilcia!
    Czekam na next
    Zapraszam do nnie
    K.C <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaa. Już to widzę:
      Fede otwiera oczy widzi Lu i niespodziewanie cudem ożywa!
      Albo
      Dostaje zawału xD

      Usuń
    2. Nie ich spotkanie, będzie bardziej skomplikowane :)

      Usuń
    3. Oby nie w kostnicy ;)

      Usuń
    4. Aż tak źle nie będzie XD

      Usuń
    5. "Aż tak źle" - zapowiada się ciekawie xD

      Usuń
  4. Bardzo sweetaśny rozdział a to o chlebolandi to już padłam :*
    Nisia <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział! Cudowny naprawdę! Ej ja też chcę tak pisać!!!! Pozdrawiam Julka

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaraz wracam <3
    P.S. masz u mnie dedykacje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział czudo!
      Chlebowski ♥
      Czm oni udają że się nie znają? Federico?! Major?! Ranny?! O jeju czekam na nexta

      Usuń
  7. Cudo ♡
    Vardas idioto -.- to nie jej wina :(
    Fede majorem ❤ 
    No bo po co zawracac sobie glowe i byc jakims tam szeregowym XD
    Lu ministrem :o
    Kocham ♥
    ~care~

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze Ludmila zrobiła. Aaaa z tym że Fede jest rany to kiepsko, myślałam że to on tam stoi. Lu ciągle nie może zapomnieć! !! <3
    Czy ona pojedzie z Leonem?
    Leonetta <3
    Diego nadal mnie wkurza
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja myslalam ze ty zartujesz z tym Fede zolnierzem pod ostatnim rozdzialem, a tu taka niespodzianka ^^
    Fede jako zolnierz jest jeszcze bardziej seksi ^.^
    Rozdzial jest cudowny!
    Czekam na nexcik i do mnie zapraszam ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział <3
    jezu , ale wybuchłam ze śmichu jak Leon z Vilu grali w "kamień, papier, nożyce" hahahsha :D
    Nie będę się martwić, bo Twoje rozdziały zawsze sa niesamowite i w ogóle takie kcsjkczujncsdhczjkxvk xdd
    Kocham <3
    Ula

    OdpowiedzUsuń
  11. BOSKI♥♥♥
    Z resztą jak zwykle :)
    Fede major^^^♥♥ Taka podnieta xD
    Ranny?!
    OMG! Biedaczek!
    A ja wyjątkowo zgodzę się z Leónem, bo to co on myśli na temat tego wszystkiego, i że to jest wina Lu to ma trochę racji. Przecież jakby nie kręciła się wokół obu tylko przy Federze, którego ponoś kocha to by nic złego się by nie wydarzyło! xD
    Leónetta jakie słodkie małżeństwo♥^^^^^ Oj żeby za niedługo były małe Leóciątka^^^
    Ale nie ładnie tak udawać, że się kogoś nie zna! Przecież Lu i Vilu były najlepszymi przyjaciółkami! Foch Forever do następnego rozdziału xD
    Na który czekam z niecierpliwością♥
    Buziaki♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana pomyśle nad Leociątkami XD
      Dziękuje <3

      Usuń
  12. Kiedy się mozemy spodziewać się nextcika kochana ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Spokojnie, Diego będzie wkurzał jeszcze bardziej XD

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej, zostałaś nominowana do LBA na moim blogu

    OdpowiedzUsuń
  15. Będzie dziś rozdział?

    OdpowiedzUsuń