Sufrimento
~Ludmila~
Stoję przed drzwiami mieszkania i szukam tych pieprzonych kluczy w mojej torebce. Jak zwykle nie moge ich znaleźć. Po raz dziesiąty dzwonię dzwonkiem, ale nikt nie odpowiada. Co ten Diego tam robi? O ile on wogóle się tam znajduje, może wyszedł już do pracy? A może nie otwiera specjalnie, żeby dać mi nauczkę za te wszystkie noce? Nie, to nie możliwe. W końcu znajduje klucze i otwieram drzwi. Pusta czarna kanapa i wyłączony telewizor sygnalizują o tym, że mieszkanie wypełnia totalna pustka. Siadam, a mój wzrok przykuwa biała, mała karteczka znajdująca się na stole
' Poszedłem do sklepu. Odebrałem od listonosza twoje listy, leżą w twoim pokoju!
Diego '
Niezbyt przejęłam się pocztą, pewnie same rachunki i nic niewarte ulotki. Weszłam do kuchni z zamiarem zrobienia sobie śniadania, ale nie znalazłam nic w lodówce, no tak Diego poszedł po zakupy. Biorę szklankę z szafki i napełniam ją zimną wodą z kranu. Upijam łyk i czuje ukojenie. Zamykam oczy i widzę jego twarz, te piękne czekoladowe tęczówki, pełne usta odsłaniające rząd białych, idealnie równych zębów i grzywkę perfekcyjnie ułożoną do góry. Przez chwile wydaje mi się nawet, że czuje zapach jego perfum, ale to przecież niemożliwe, ON odszedł. Dokładnie trzy lata, siedem miesięcy, osiem dni i pięć godzin temu wyjechał, w celu kontynuowania swojej kariery. Wtedy nie zdawałem sobie nawet sprawy z tego, że już nigdy go nie zobaczę, nie dotknę i nie poczuje w sobie. Po moich bladych policzkach spływają łzy, a ja nie mogę nad nimi zapanować. Po chwili całkowicie się rozklejam, odstawiam szklankę i siadam na kanapie, wycieram łzy w rękaw bluzy i sięgam po torebkę wyciągam z niej małe opakowanie z którego wysypuje biały proszek, następnie układam go w dwie idealnie proste linie i wciągam nosem. Odpływam i czuje ulgę.
~Diego~
Stanąłem w drzwiach naszego niewielkiego, lecz dobrze urządzonego mieszkania. W rękach trzymałem trzy duże, cholernie ciężkie torby.
- Jestem-krzyknąłem, lecz odpowiedziało mi tylko cichutkie pochrapywanie mojej przyjaciółki.
Odstawiłem torby do kuchni, wziąłem duży koc i przykryłem jej kruche ciałko. Zgarnąłem jej z twarzy blond loki i ucałowałem w czoło, na co ona się lekko uśmiechnęła.
- Długo spałam?- Zapytała z tym samym uśmiechem jaki wprost uwielbiałem
- Ćpałaś?- Uśmiech zniknął z jej twarzy w następstwie pojawił się grymas, którego nienawidziłem widywać, bo nigdy nie wróżył nic dobrego
-O Jezu! Czy to ważne ? Nie powinno Cię to zbytnio obchodzić, to ja kreuje swój scenariusz, i nikt nie będzie mówić mi co mam robić. Zrozumiałeś?
- Martwię się o Ciebie Lu, każdej nocy zasypiam z myślą, że mogę Cię już więcej nie zobaczyć, a to cholernie boli- westchneła i posłała mi delikatny uśmiech.
- Nie musisz się matwić to jeszcze nie czas na mnie Diego
- Miejmy nadzieje, ale wolałbym żebyś z tym skończyła
- Boże, zaczynasz gadać jak Leon, może kiedyś z tym skończę ale teraz jestem głodna idziemy robić śniadanie?
- Tak chodźmy
Wstałem i podałem jej rękę, ona bez chwili wachania chwyciła ją, włączyłem radio i tanecznym krokiem udaliśmy się do kuchni.
- To co naleśniki czy tosty?- spojrzałem w jej oczy i zobaczyłem chytre spojrzenie
- A może tak to i to ?
- Jeżeli masz ochotę i apetyt.
- A czy ty czasem nie musisz iść do pracy Hernandez?
-Nie, Lorenco zadzwonił do mnie z białego rana i powiedział, że dziś w pracy jestem zbędny i widzimy się dopiero jutro o dziewiątej. W sumie strasznie mi to pasuje siedzenie za biurkiem naprzeciwko Fran nie należy do moich ulubionych zajęć, kocham ją ale ostatnio nam nie wychodzi. Tak naprawde to ona jest na mnie zła i nie pozwola mi ze sobą porozmawiać. Tak więc spędzimy dzisiaj razem cały dzień. Mam nadzieje, że się cieszysz. A skoro zaczęłaś temat pracy to jak ci idzie jej szukanie co? Znalazłaś już coś interesującego? Czy nadal masz zamiar siedzieć z dupą w domu i myśleć, że moja wypłata wystarcza nam na to żeby spłacić wszystkie rachunki?
- Nie, nie znalazłam nic.
- A wiesz, że mamy długi?
- Wiem
-To dobrze, bo mam dość płacenia wszystkiego za Ciebie
- Spokojnie, znajdę prace i będzie dobrze
W tym momencie nasypałem sobie do ręki troche mąki i sypnąłem w twarz blondynce, ona posłała mi wrogie spojrzenie
- Pożałujesz tego Diego
Po paru minutach niewinne sypialnie sobie mąki w twarze skończyło się prawdziwą wojną. Mąka kleiła się do naszych spoconych ciał. Położyłem ręcę na jej tali i głęboko spojrzałem w oczy, przejechałem kciukiem po jej policzku w celu wytarcia z niego produktu spożywczego. Spojrzałem na jej usta wpatrywałem się w nie dłuższą chwilę i uświadomiłem sobie, że strasznie chciałbym poczyć ich smak. Zacząłem zbliżać do niej swoje wargi, przecież to tylko niewinny pocałunek, oboje zdajemy sobie sprawę z tego, że to wszystko dzieję się pod wpływem emocji, żadne z nas nie czuje do drugiego nic więcej oprócz przyjaźni. Ludmila położyła swoje ręce na mojej szyji, pozwalając tym na naszą małą chwilę zapomnienia. Moje ręce zjechały do jej bioder. Już miałem połączyć nasze usta w jedno, gdy nagle usłyszeliśmy dźwięk jej telefonu. Mogłem spodziewać się, że Verdas będzie chciał się z nią skontaktować. W końcu też się o nią martwi, ale żeby akurat w takiej chwili ?
~Francesca~
Błądziłam wzrokiem po biurku naprzeciwko. Nie otwarty laptop, stos ułożonych kartek i wsunięte krzesło świadczyło jedynie o nieobecności w pracy Diego. Miałam cholerną nadzieje, że go dzisiaj zobaczę. Z jednej strony jestem na niego wściekła za to, że przez ostatnie miesiące zamiast być ze mną, cały czas opiekował się Ludmilą, ale z drugiej strony rozumiem go. Oni są najlepszymi przyjaciółmi, więc Diego chce zrobić wszystko, aby pomóc jej wyjść z nałogu, ale przeprowadzanie się do niej i przenoszenie naszych randek na inne dni były lekką przesadą rozumiem Luśka go potrzebuje, ale ja też czasem chciałabym zobaczyć swojego chłopaka to znaczy teraz już byłego chłopaka. Tak strasznie za nim tęsknię. Ostatnio nie utrzymujemy kontaktu, omijamy się szerokim łukiem na korytarzach i zerkamy na siebie przelotnie. To naprawde bardzo boli.
- Jak Ci idzie kochana ? Zrobiłaś to rozliczenie?- zapytała mnie Camila, jeżeli chodziło o nią to wraz z Brodwayem są cholernie szczęśliwym małżeństwem, żadne z nich nie wybrało kariery muzycznej Chodziarz mieli okazje naprawdę Zabłysnąć.Camila dostała ofertę pracy w U-Mix, ale zrezygnowała, natomiast jej mąż miał szanse zostać jednym z najlepszych choreografów niestety jednym z warunków umowy był stały wyjazd do Brazyli, gdy Bro się o tym dowiedział od razu odrzucił propozycję, a po kilku miesiącach oświadczył się Camili. Cieszę się ich szczęściem, ale w głębi serca jestem zazdrosna o to, że jej życie jest takie cudowne i że wszystko jej się udaję.
- Nie, nie skończyłam i szczerze Ci powiem, że chyba nie dam rady skończyć go na czas, nie mogę się skupić. Wszystko mnie rozprasza i dekoncentruje.
- Rozumiem Cię, ostatnio nie czuje się najlepiej w sumie to wydaje mi się, że jestem w ciąży
Zamurowało mnie. Nie miałam pojęcia jak mam zareagować.
- Co?! Ty chyba żartujesz prawda?Nie mogę w to uwierzyć. Będę ciocią?
- Ej jeszcze nic nie jest pewne, nie rób sobie zbyt wielkich nadziei
- Dobrze, a powiedziałaś Broadweyowi o swoich przypuszczeniach?
- Nie, na razie nic nie jest pewne. Nie chce go niepotrzebnie denerwować. Jeżeli test wszystko potwierdzi to zwołam naszą całą paczkę i wszystkim powiem przysięgam-
Rudowłosa położyła dłonie na sercu , a ja tylko przewróciłam oczami
- No dobra, a teraz spadają do siebie, bo Lorenco nie jest dzisiaj w humorze, a nie mam ochoty słuchać jego pogadanek, na temat tego, że nie toleruje pogaduszek swoich pracowników w czasie pracy- posłałam jej wymuszony uśmiech i wróciłam do przeglądania rozliczenia
- No dobra, ale nie myśl sobie, że się mnie pozbyłaś, jak tylko skończysz pracę zabieram Cię do kawiarni i porozmawiamy o Diego.
Rudowłosa pomachała mi, a chwilę póżniej zniknęła za ścianą. Nie miałam ochoty z nią o nim gadać. W sumie ja na nic nie miałam dzisiaj ochoty, ale musiałam skończyć to cholerne rozliczenie wiec zabrałam się do pracy.
~Violetta~
Od czterech godzin siedzę w studiu nagraniowym, i nie mogę trafić w żaden nawet najmniejszy dźwięk. Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. Mam cudownego narzeczonego, kochającego tatę i przyjaciół na, których zawsze mogę liczyć. Więc czemu nie jestem szczęśliwa? Czego do cholery jasnej jeszcze mi brakuje? Z zamyślenia wyrwał mnie głos mojego menadżera
- Dobra, idź do domu i odpocznij to bezsensu, żebyś tu siedziała i marnowała swój czas, jutro najwyżej spotkamy się o tej samej porze i zaczniemy od nowa. Zadzwonić Ci po taksówkę? Czy Leon po Ciebie przyjedzie?
- Przejdę się, musze jeszczę wejść do sklepu, chciałam zrobić Leonowi niespodziankę i przygotować jego ulubioną potrawę, żeby umilić mu jakoś dzień. Ostatnio chodzi przygnębiony.
-A to czemu? Myślałem, że u was wszystko w porządku.
- Jeżeli chodzi o nasz związek to wszystko w porządku. Jest nam ze sobą dobrze, ale jeżeli chodzi o Ludmile naszą przyjaciółkę to po prostu nie jest z nią najlepiej. Cierpi po rozstanie z moim kuzynem, który wyjechał żeby zrobić karierę, i teraz wszyscy się o nią martwimy
- Zaraz, czekaj czy czasem twój kuzyn nie wyjechał z Buenos Aires cztery lata temu- Mateo spojrzał na mnie jak na idiotkę, ale miał rację, ON wyjechał dawno temu, a Lu do tej pory nie pogodziła się z jego odejściem
-Tak, ale ona naprawdę go kochała, w każdym razie nie mam ochoty o NIM rozmawiać, okazał się być zwykłym dupkiem i tyle. Po wyjeździe nawet nie miał odwagi zadzwonić do nas lub odebrać telefonu. Nie odpisywał na listy i wiadomości. Po prostu z dnia na dzień zapomniał o tym, że istniejemy.
- A wy nadal za nim tęsknicie prawda?- spojrzał na mnie tym swoim przenikliwym spojrzeniem. W pewnym momencie przeszły mnie przyjemne dreszcze. Uśmiechnęłam się ciepło do bruneta i odpowiedziałem
- Tak, ale nigdy nie będziemy w stanie wybaczyć mu tego co nam zrobił.
~Diego~
Po zaistniałej sytuacji w kuchni musiałem przeprosić Lu, przecież nie miałem pewności, że jej to nie uraziło. Ostatnio w ogóle nie mogłem jej zrozumieć, z jednej strony bawi się z każdym napotkanym facetem w klubie, a z drugiej kocha tego pieprzonego idiotę. Nagle słyszę głośny huk, który dobiega z sypialni blondynki. Szybkim krokiem udaje się do pomieszczenia, otwieram drzwi i to co widzę w tym momencie rani moje serce. Ludmila siedzi skulona w kącie a po jej twarzy spływa rzeka łez. Rozglądam się po pokoju przewrócone lustro, pełno kawałków szkła walających się po dywanie i porozrzucane wszędzie listy i ulotki. Patrzę na jej dłonie, a w oczy rzuca mi się biała koperta. Wyciągam ją z ręki dziewczyny i szukam wzrokiem danych nadawcy. Zamieram. Nagle po tych wszystkich latach ON wraca z butami do jej życia. PIEPRZONY egoista, czy on wogóle zdaje sobie sprawę z tego jak bardzo ją tym rani? Jeszcze raz zerkam na kopertę i tym razem szukam adresu. Cholera jasna, wysłane z Buenos Aires. ON wrócił. FEDERICO PASQUARELLI, znów ma czelność pojawić się w naszym życiu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po pierwsze chciałam was przeprosić za wszelkie błędy ortograficzne i stylistyczne jakie popełniłam w tym rozdziale, następnym razem będę bardziej zwracać uwagę na takie rzeczy.
Po drugie chciałabym serdecznie podziękować, każdej osobie , która weszła na mój blog i chodziasz raz przeczytała posty jakie dodałam <3
Największe podziękowania należą się jednak trzem wspaniałym osobą, które wysiliły się i zostawiły po sobie komentarze a więc bardzo Dziękuje wam za motywację
*Madzik Ferro
*Mini Stoessel
*Pat ty.
Dziękuje i mam nadzieje, że ten rozdział również się wam podobał <3
Miejsce <3
OdpowiedzUsuńKochana to ja ci powinnam podziekować za to że mogłam przeczytać taki cudowny rozdzial ;*
OdpowiedzUsuńCzy się spodobał? Ja się po prostu zakochałam BOSKI <3 <3
Diego ty to się lepiej Fran zajmij bo Luśka ma już swojego księcia <3
Aww już się nie mogę doczekać Fedemiłki <3 <3 :****
Życze weny i do nexta (który mam nadzieje bedzie już niedługo) <3
Czytam ten komentarz już czwarty raz i za każdym razem szczerze się jak idiotka. Bardzo dziękuje za miłe słowa, to naprawde wiele dla mnie znaczy <3
UsuńBoskie!!
OdpowiedzUsuńChcę wiecej,chce wiecej !!!!!*----*
Masz talent xd
Zycze weny !! ❤
Do nexta!! ❤❤
Kochana. Jesteś naprawdę wspaniała.
OdpowiedzUsuńKocham cię EVER.
Mam pytanie.
Jak masz na imię?
Chciałabym do ciebie mówić po imieniu.
I może jakiś dedyk u mnie....
Tak czy inaczej.
Wspaniały rozdział. Widzę, że dodałaś następny więc nie rozpisuję się i biegiem czytam next.
K.C:
MECHI♥♡♥♡
Bardzo dziękuje za miłe słowa <3
UsuńMam na imię Ola
Dedyk miłe widziany <3
Ja również KC <3
Hop, hop, hop
OdpowiedzUsuńI am!!
i zakochuje się coraz bardziej!!
Teraz to co napisałam przeczytałam i jakoś tak to dziwnie brzmi...
ale cóż!!!
Życie :)
Lece dalej!
moniczka:-)
No super. Ja na najnowszym rozdziale juz teraz zajmuje miejsce. Napisze cos lepszego jak dorwe laptopa.
OdpowiedzUsuń